"Rewizor" w skrzynce
Przeniesienie genialnej komedii Gogola na mały ekran jest zadaniem karkołomnym. Podjął się go Jerzy Gruza. Atuty miał znakomite: świetną pracę kamer, pozwalających nam oglądać przedstawienie i jego bohaterów z różnych perspektyw i ujęć, co jest w teatrze żywego planu niemożliwe. Gruza czuje specyfikę teatru telewizji, zna wszystkie jego możliwości i umie się nimi posługiwać. W dodatku miał do dyspozycji wspaniałą obsadę: Tadeusz Łomnicki w roli Horodniczego, niezapomniany szczególnie w końcowej scenie przedstawienia, w wielkim, tragicznym monologu o siwym wałachu; Piotr Fronczewski, jako pełen wdzięku Chlestakow, przepyszna Anna Seniuk (Harodniczyna) i zabawna Joanna Szczepkowska w roli jej córki; Wojciech Pszoniak (Dobczyński), tworzący z tej niewielkiej lecz jakże ważnej roli małe arcydziełko kunsztu scenicznego i cała galeria bardzo dobrych aktorów w rolach małomiasteczkowych urzędników (Wojciech Siemion, Witold Pyrkosz, Wiesław Drzewicz, Bogdan Baer i inni).
A jednak przedstawienie pozostawia pewien niedosyt. Dlaczego tak się dzieje? - Wydaje się, że na małym ekranie zabrakło owej wielkiej, poetyckiej metafory, jaką jest "Rewizor" w teatrze. Wszystko było tu nazbyt dosłowne, znikły gdzieś owe wielkie powietrzne przestrzenie, o których marzył Wyspiański. W teatrze scena daje ową przestrzeń, która symbolizuje dal, niezmierzone połacie carskiej Rosji. Podkreślała to świetnie scenografia Mariana Kołodzieja do spektaklu "Rewizora" w Teatrze Narodowym.
I jeszcze jedno: punkt ciężkości tej inscenizacji przesunął się niepostrzeżenie w stronę tragedii. A przecież Gogol napisał komedię. Bardzo gorzką i pełną ironii - to prawda. Ale jednak - komedię. W telewizyjnym przedstawieniu za mało zaś było owego śmiechu, który był i jest przecież pozytywnym bohaterem "Rewizora".
Przedstawienie Gruzy pozostanie na pewno w historii teatru TV, jako bardzo ważna próba sprawdzenia granic jego możliwości. Był to spektakl bardzo ważny. Miał kilka scen wielkiej urody teatralnej, jak choćby zalecanki Chlestakowa do żony i córki Horodniczego, czy finał tej gorzkiej komedii. Ale po obejrzeniu tego spektaklu zatęskniłem raz jeszcze za wielkimi inscenizacjami "Rewizora" w teatrze żywego planu...