Artykuły

Zniewoleni i niepotrzebni

Warsztat szewski otaczają wysokie, odrapane mury. W oknach resztki wybitych szyb. Taki jest świat, w którym kiełkuje rewolucja. I taki sam pozostanie, gdy rewolucja zwycięży. Sceneria właściwie się nie zmieni, choć na horyzoncie odstawi się, a jakże nowa perspektywa. Ukaże ona... słomiane chochoły: symbol płonnej, utraconej nadziei.

"Nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy" - rozpoczyna spektakl Sajetan Tempe (Krzysztof Wieczorek). A jednak potok niepotrzebnych, nieistotnych słów płynie ze sceny. Szybko, bez przerw, bez namysłu wyrzuca z siebie słowa i Sajetan, wóda rewolucji, i jego oponent, prokurator Scurvy, którego z drobiazgową precyzją kreuje Jarosław Gajewski, i wreszcie - zmysłowa Księżna grana na jednej, ale czysto prowadzonej nucie przez Bożenę Miller-Małecką. Bo czyż słowa są ważne?

Kie są ważne. Co za różnica jakimi pojęciami opisuje się ową energię, która wzbiera w wyklętych zakamarkach świata, by pewnego dnia eksplodować, by wynieść na wyżyny tych, którzy dotychczas tkwili na dnie? Pojęcia zmieniają się wraz z epoką, te, których używał Witkacy dzisiaj wydają się zwietrzałe, ale rytm społecznego życia pozostaje taki sam. Dlatego scena nie słowami przemawia, przemawia rytmem obrazów. Starannie komponowanych.

Tempo spektaklu wzrasta, gdy warsztat zmienia się w więzienie. Zniewolonych szewców krępują teraz liny, które zwieszają się ze sznurowni. Krępują, ale zarazem łączą w jeden organizm, w którym każdy stanowi marionetkę, groteskowo zależną od ruchów, jakie wykonują pozostali. Tempo wzrasta, aż kumuluje się w groźnym staccato rewolucji, gdy masa "uszewczonych" pachołków bębni butami o scenę. I od tej chwili zaczyna opadać. Zwycięski przewrót grzęźnie w nudzie własnego sukcesu, dopala się pośród nieznośnie zbanalizowanych symboli; chochołów, chłopów na zagrodzie, którzy "zawsze w modzie", idiotycznych odwołań do dawnej, kontuszowej świetności. I w końcu gaśnie, zamiera. Bohaterowie wydarzeń tkwią w tym samym, co na początku, obskurnym wnętrzu, znów zgromadzeni wokół stołu. Bez ruchu.

"Wicie, co wam opowiem? - pytał parę chwil przedtem Sajetan. - Lepiej było szewcem śmierdzącym być i idejki mieć. i sobie słodko w tym smrodku o ich spełnieniu myśleć, niż teraz w tych jedwabiach u szczytu lokajskiej władzy - bo lokajska ona jest, sturba jej suka".

No cóż, gorzko brzmią dzisiaj takie s!owa. Gadanie niepotrzebnych rzeczy.

Podobnie można określić i drugie z najnowszych przedstawień. Dramatycznego. Tu z kolei ludzie okazują się niepotrzebni.

"Ptasiek" jest adaptacją poczytnej niegdyś powieści Whartona, opisującej spustoszenia, jakich w amerykańskiej psychice dokonała wojna w Wietnamie. Wątek wietnamski w spektaklu został jednak bardzo ograniczony. Powstało zatem piękne, wystudiowane przedstawienie o nieprzystosowaniu. O prawie do bycia innym. Przedstawienie o chłopcu, który ucieka przed światem wierząc, że zmienił się w ptaka. A może raczej - o chłopcu, który jest ptakiem - bo o tym właśnie bez reszty przekonuje odtwórca tytułowej roli Jacek Sobieszczański. Ta mistrzowska technicznie kreacja dopracowana jest w najdrobniejszych szczegółach: w każdym, ptasim, przechyleniu głowy, w ułożeniu ciała, w każdym ruchu ramion, które - wydaje się - po prostu przeistoczyły się w skrzydła i za chwilę uniosą ich właściciela w powietrze. Sobieszczańskiemu z powodzeniem partneruje Mieczysław Morański i nie ulega wątpliwości, że Al jest najlepszą rolą w jego dotychczasowym dorobku.

W programie do spektaklu młody reżyser Adam Sroka tak pisze o swoich bohaterach: "Obydwaj - i Ptasiek, i tak niepodobny do niego buntownik, rozrabiaka Al - uwikłani są w absurd chorego społeczeństwa. Społeczeństwa, w którym zabrakło miejsca dla jednostek wrażliwych i niezwykłych".

No właśnie, zabrakło miejsca...

A teraz brakuje go także dla teatru, który o takie jednostki się upomina, który zapewnia im schronienie. W którym niepotrzebne rzeczy gadają niepotrzebni ludzie. Bo komu i do czego potrzebni są artyści?

W nowym, racjonalnie i gospodarnie urządzonym świecie nie przydadzą się na nic. Nie potrafią przecież zarabiać pieniędzy.

Z czego jasno wynika, że pora ich przepędzić. Konieczność dziejowa. Przepraszam, pomyliło mi się. Ekonomiczna konieczność, rzecz jasna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji