Śmiechu warte?
I tak ma wglądać nasz świat? Jak w tej sztuce? Co tu jest śmiesznego. To jest tragiczne - mówił Igor Przegrodzki na spotkaniu twórców "Czwartej siostry" z młodzieżą.
- Bardzo nam zależało, żeby dorwać Głowackiego-mówi Anna Hannowa, szefowa klubu miłośników teatru "1212",który zorganizował spotkanie z aktorami i reżyserem. Niestety, nie udało się. - Przed przedstawieniem dałam młodym do przeczytania sztukę i bardzo byli ciekawi realizacji. Mieli mnóstwo pytań do autora. W sobotni wieczór widownia Teatru Kameralnego była wypełniona po brzegi. Młodzi ludzie ze szkół średnich, studenci i tylko kilka starszych osób. Spotkanie z twórcami, które odbyło się zaraz po przedstawieniu, zdominował Igor Przegrodzki. Sprowokowała go spontaniczna reakcja młodzieży podczas spektaklu i pytanie, które padło z sali. czy aktorom sprawiało przyjemność przeklinanie na scenie. - Nie zrozumiem bezsensownego przeklinania, zbrodni i przemocy, którą epatuje otoczająca nas rzeczywistość, telewizja. Sam w ogóle nie mam telewizora, bo i po co! I pomyślcie - mówił aktor. - Z czego tak naprawdę się śmiejecie? Z siebie samych, jak napisał Gogol.
Ktoś zapytał, czy wizja świata, jaką przedstawił Janusz Głowacki, jest bliska także reżyserce Agnieszce Glińskiej i aktorkom, które zagrały główne role. - To prawda, że świat zwariował - tłumaczyła Agnieszka Glińska. -W sztuce to wszystko jest może bardziej karykaturalne,, wyolbrzymione, ale przecież tak się teraz dzieje. Na scenie jedna z postaci mówi, że amerykańscy krytycy uznali reklamę majtek Cahina Kleina za kaplicę sykstyńską XXI wieku. I to nie jest fakt wymyślony przez autora!
Największe emocje wzbudziły smutne losy trzech sióstr Wiery, Katii i Tani. -Dla mnie to jest sztuka o tym. że upadamy, ale się podnosimy. Nie jest aż tak źle, jak mówi Igor - broniła swojej postaci Jolanta Zalewska (Wiera). - Najważniejsze, że siostry się kochają i są razem wbrew tym wszystkim okropieństwom - mówiła Kinga Preis, która zagrała średnią siostrę - Katię.
