Artykuły

Teatr głosu

"ŻYCIE to da da..." WIESŁAWA ŁĄGIEWKI jest doprawdy płytą urokliwą, która stała się dla mnie miłym zaskoczeniem. Tu Wiesław Łągiewka kreuje swój teatr głosu - pisze Wacław Panek.

Po trzydziestu latach zajmowania się krytyką muzyczną właściwie już nic nie powinno człowieka zaskoczyć, a mimo to...

Wiesław Łągiewka to autentyczne "zwierzę sceniczne" tak z teatrem zrośnięte, że żadne operacje - nawet w Arabii Saudyjskiej - nie są w stanie oddzielić go od desek sceny i kulis. Wiedziałem o tym od ćwierć wieku, kiedy to jako recenzent "Teatru" i "Kultury" przyjeżdżałem na premiery szczecińskiego Teatru Muzycznego dziś zwanego Operą i Operetką. Łągiewka działał na tej scenie od 1975 roku i już po kilku latach stał się komediowym filarem teatru. Potem zainteresował się też kabaretem, ale tam już nie miałem okazji go spotykać.

Może też i dlatego płyta z kabaretowymi piosenkami w jego wykonaniu tak bardzo mnie zaskoczyła. Tu Wiesław Łągiewka kreuje swój teatr głosu. Wytrawny aktor, świadomy tego, że występ w studiu nagraniowym pozbawia go tak mocnych atutów, jak gest, mimika, kostium czy cały ruch sceniczny w akcie wypowiedzi artystycznej - skoncentrował się na swoistej monodramie odegranej li tylko głosem.

Dysponując wspaniałą dykcją i wrodzoną muzykalnością z poczuciem wewnętrznej pulsacji rytmicznej - prezentuje na tej płycie paradę tańca głosu. Jak przystało na kabaretowe piosenki poetyckie o wyczuwalnej proweniencji francuskiej z charakterystycznym francuskim walczykiem uliczno-piwnicznym -taniec ten pojawia się tu nie raz. Ale mamy też i bluesa w "Być kloszardem", rock and roiła w "Wiesław song" czy "Bossa novę o północy".

Wiesław Łągiewka nie tylko tańczy swoim głosem. Moduluje go na sto sposobów. Mając z natury miły, ciepły głos, wie, że świetnie może wykorzystać te cechy w nieco rozmarzonej i zadumanej piosence poetyckiej. W nostalgicznej "Cafe va-cat" wyśpiewa tęsknotę za bohemą, która znika ze szczecińskiej rzeczywistości. Delikatnie rysowane słynne "Skumbrie w temacie" Gałczyńskiegp z muzyką Opatowicza nagle przeistaczają głos Łągiewki w hasłowego krzykacza: "Chcieliście Polski, no to ją macie". W rockującej, napisanej przez Pawickiego i Wierzchowskiego piosence o Łągiewce "Wiesław song", wyznaje zarówno tekstem, jak i grą głosu, że potrafi "zaśpiewać wszystko, i to z opery, i disco". Potwierdza to też w "Moja story", dynamicznej opowieści zakończonej zwycięskim "Gloria, gloria..." z kolędy "Gdy się Chrystus rodzi": tu nagle często modulowany "biały głos" staje się pełnym blasku operowym "głosem postawionym". Po prostu Wiesław Łągiewka nieustannie gra swoim głosem i tworzy nim swój miniteatrzyk z dużą maestrią warsztatową. Dziś jest to unikalne zjawisko na płytowym rynku piosenki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji