Artykuły

Truskawkowe morderstwa i lubieżny akordeon czyli "OKNA" ciąg dalszy

Międzynarodowe Spotkania Teatralne OKNO w Szczecinie. Pisze Agata Pasek w portalu Stetinum.pl.

Na ile sposobów można zabić truskawkę? Czy świat jest tak skomplikowany, że trzeba go skatalogować w komputerze? Jak łatwo jest zniszczyć na scenie nieziemsko drogi akordeon? Tego i wiele więcej mogliśmy dowiedzieć się podczas trzeciego dnia Spotkań Teatralnych "OKNO".

Historyczna układanka

Obawa, niepewność i skupienie towarzyszyły mi podczas wyprawy na kolejne "okienne" wydarzenia. Wystraszona środowym "Domem Lalki" stwierdziłam, że nic gorszego nie może mnie już spotkać. Piątek zaczął się łagodnie. W podziemiach Muzeum Narodowego, w ciemnej sali zebraliśmy się, aby poznać tajemnicę Ludomira Franczaka ze Słupska. Jego performance "Erft" był bardzo osobisty, mówił o babci, jej wojennych losach i wielkiej tajemnicy, w jakiej trzymała przez kolejne lata swoje uczucia. Multimedialne formy - video, zdjęcia, głos z taśmy - czujemy się, jak w pokoju przesłuchań. Wszystko jest bardzo mroczne i mgliste, tak jak mroczne i mgliste są wspomnienia babci. Artysta skupia się na samym procesie pamiętania. Na obrazach z przeszłości, wycinkach historii. Jest to typowy obraz losu narodu w opowieści jednostki. Artysta doskonale uchwycił zmiany, jakie towarzyszyły młodej osobie, na której barkach spoczywał tak wielki ciężar. Performance jest przeładowany dość oczywistą symboliką, kiedy Franczak zamurowuje zdjęcie dziadka, jako znak jego zamknięcia w więzieniu przez gestapo. Mimo tej oczywistości czujemy się związani zarówno z artystą, jak i z jego rodziną, przyjmujemy jego zaproszenie i podążamy w głąb za głosem Józefy Wandy Kraus, z domu Filipczakówny.

Jak zabić truskawkę na 100 sposobów?

Można przygnieść ją cegłą, wysadzić w powietrze, obedrzeć ze skóry, popieścić prądem, rozszarpać, przewiercić jej dziurę wiertarką, spalić żelazkiem, otruć...sposobów jest masa. Taki pokaz okrucieństwa zaserwowała nam młoda Niemka Eva Meyer- Keller i jej performance "Death is certain" [na zdjęciu]. Teatr śmierci, tortur na niewinnej małej truskawce często przyprawia o gęsią skórkę. Mimo, że publika najczęściej reagowała śmiechem na kolejne rozszarpanie czy poćwiartowanie, to w dziwny sposób zaczęliśmy współczuć krwawiącemu na czerwono owocowi. Artystka bez emocji z twarzą kata dokonywała rzezi bardzo powoli i dokładnie. Na wprost niej stał stół pełen narzędzi zbrodni, jak z horroru. Truskawki na naszych oczach stały się ludźmi, cierpiącymi katusze, skwierczącymi na stosie zapałek małymi postaciami. Performance był bardzo sugestywny, poniekąd zabawny a poniekąd przerażający. Powoli identyfikujemy się z zabijanym owocem, odczuwamy jego ból, współczujemy mu. Ku naszemu zdziwieniu okazuje się, że ludzkie emocje są w stanie nakierować się nawet na prostą truskawkę, czy równie dużo współczucia okazujemy drugiemu człowiekowi?

Skąd pochodzę? Kim jestem? Dokąd zmierzam?

Paul Gauguin wiedział co czeka ludzkość malując swój znany obraz. Dylematy, setki pytań, analizy i emocjonalny paraliż - taką mieszankę serwuje nam Holenderka Edit Kaldor w swoim spektaklu - monologu "Point Blank". Zaprowadzeni za kulisy sceny Teatru Współczesnego, siedzieliśmy naprzeciw dwóch białych ekranów i jednej drobnej kobiety. Kobiety zagubionej, której my - publiczność, mieliśmy pomóc w podjęciu ważnej decyzji. A dylematy w historii Nady - dziewiętnastolatki, którą Edit poprosiła o prezentację swojej kolekcji zdjęć, to codzienność. Nada zabiera nas ze sobą w podróż po Europie. Z nią i z jej zdjęciami bawimy się w szpiegów, podglądaczy, szukając siebie wśród zdjęć zwykłych ludzi. Bo Nada właśnie tego potrzebuje - odnaleźć siebie. Młoda dziewczyna jest zaplątana w wir zjawisk, których nie rozumie, które są dla niej obce a świadomość wyboru którejkolwiek z opcji życia napawa ją olbrzymim lękiem. Nada a w rzeczywistości Edit, robi więc zdjęcia z ukrycia. Są to osobiste momenty ludzi, których spotyka. Na zdjęciach są autentyczni, smutni, weseli, znudzeni. Jeździ więc po świecie i robi zdjęcia w nadziei, że w ten sposób skumuluje wystarczającą ilość informacji, aby móc dokonać wyboru. A wyborem tym ma być jej własna historia. Dziewczyna chce poznać różne życiowe strategie, aby móc opracować swoją własną. Kataloguje większość zdjęć, tworząc komputerowy zbiór wszystkich możliwych opcji. Jednak nawet to nie ułatwia sprawy. Nada ucieka od swojego życia, jest symbolem współczesnego młodego człowieka, od którego oczekuje się wiedzy, doświadczenia, odpowiedzialności, a nie daje mu się szansy ich zdobyć. Nada jest w martwym punkcie, nie jest w stanie podjąć żadnej decyzji bez wcześniejszej dogłębnej analizy "za" i "przeciw". Nie wartościuje tego pod względem emocji, wartościowanie dokonuje się już na poziomie zdjęcia, na ekranie komputera. Spektakl wciąga widza w swoją zachłanną nierówną grę. Czujemy się odpowiedzialni za los tej dziewczyny, czujemy, że musimy jej pomóc, bo sama sobie nie pomoże. Stajemy się chwilowo drogowskazami na jej drodze.

Akordeonowa pasja

Na to wszyscy czekaliśmy. Kimmo Pohjonen z Finlandii - wizjoner akordeonu. Na scenę Teatru Pleciuga wkroczył wysoki mężczyzna w... spódnicy. Pierwsze skojarzenie: ekscentryk bawi się starym jak świat sprzętem muzycznym. Ekscentryk i owszem ale zabawa w muzykę okazał się najwyższej klasy ucztą dźwięków. Dopracowany w każdym calu spektakl muzyczny wypełniony był licznymi impresjami dźwiękowymi, energią i emocjami. Nie spodziewałam się, że taki instrument jest w stanie wydobyć z siebie niezliczoną ilość tonów. Kimmo na scenie był jak ogień - żywiołowy, nieokiełznany. Tańczył, improwizował i czuł każdy dźwięk, jaki wydobywał ze swojego instrumentu. Widowisko dopełniała gra świateł, stwarzająca nastrój ekscytacji. Efekty świetlne były przedłużeniem dźwięków, wyrażały wizualnie to, co artysta "mówił" do nas muzyką. Kimmo łączy grę, głos, sam tworzy podkłady dźwiękowe, wystukując lub "wymlaskując" rytm. Widać inspirację folkiem i eksperymenty muzyki elektronicznej. Poruszona publiczność nie chciała wypuścić performera z rąk ale jak się okazało, podczas ekscesów z akordeonem i planowanego bądź nieplanowanego upadku, instrument uszkodził się na tyle, że nie można było usunąć usterki, mimo pomocnej dłoni i scyzoryka jednego z widzów, klawisz w akordeonie Kimmo utknął na dobre. To się nazywa "pójście na żywioł".

"OKNO" trwa do niedzieli. Dzisiaj zobaczymy jeszcze artystę z Danii Goodiepal i jego "Mort Aux Vaches Ekstra Extra - Radical Computer Music". Edit Kaldor powtórzy swój "Point Balnk" a wieczorem Teatr Porywacze Ciał i austriacki Liquid Loft.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji