Bez sukcesu
Polska prapremiera musicalu "Czarodziej z Krainy Oz" w chorzowskim Teatrze Rozrywki przejdzie do statystyki teatru w Polsce. A miała szansę znaleźć się w historii.
Wydawało się, że wykorzystując tak hitowy materiał, jak muzyka Herberta Stotharta, piosenki z filmowej wersji Victora Fleminga, wreszcie zgrabną i ciekawą fabułę utworu L. Franca Bauma - nie można me odnieść artystycznego sukcesu.
Dariusz Miłkowski - reżyser przedstawienia - zaprosił do współpracy znanych artystów. Scenografia jest dziełem Kazimierza Wiśniaka. Zofia Rudnicka przygotowała zespół choreogralicznie. Opiekę nad stroną muzyczną sprawował Jerzy Jarosik.
Zastrzeżeń nie można mieć jedynie do muzycznej realizacji chorzowskiego spektaklu. Rzadko słyszy się "na żywo" tak dobrze grający zespół instrumentalny. Na premierze Orkiestrą Teatru Rozrywki dyrygował Joseph A. Herter. Wokalne przygotowanie solistów i zespołu mogło satysfakcjonować.
Zawiodły natomiast układy choreograficzne, jakby wyjęte z lamusa. Takie gesty, kroczki już "opatrzyły się" w dziesiątkach filmów i spektakli.
Wrażenie robią kostiumy K. Wiśniaka i efekty specjalne (burza) autorstwra Tadeusza Chrostka.
Do scenografii, momentami urzekającej, można mieć tylko jedną uwagę. Jest za mało rekwizytów, które często byłyby jedynym ratunkiem dla zespołu wobec ubóstwa środków wyrazu. Główna wada przedstawienia to brak gwiazd i słabe wykonanie aktorskie.
Ciekawie prezentuje się Elżbieta Okupska w podwójnej roli Zika i Tchórzliwego Lwa. Monologi i piosenki w jej wykonaniu cieszyły się u widzów największym uznaniem. Jest ona również właścicielką "żywego" rekwizytu, a jednocześnie jednego z bohaterów "Czarodzieja" - psa grającego Tota.
Trzygodzinny spektakl "Czarodzieja z Krainy Oz" ma zbyt mało ciekawych rozwiązań scenicznych i robi wrażenie statycznego. Być może powoduje to brak wyraźnego adresata tej realizacji, która wydaje się być adresowana do wszystkich.
