Artykuły

Hamlet Holoubka

Teatr Dramatyczny, William Shakespeare "Hamlet", tłumaczył Maciej Słomczyński, reżyseria Gustaw Holoubek, scenografia Kazimierz Wiśniak, muzyka Stanisław Radwan.

HAMLET Holoubka wzbudził dyskusje i spory. Nie podoba się tym, którzy wiedzą lepiej, jak to zrobić. Tych jest spora grupa. Nie podoba się także tym, którzy chcieliby mieć Hamleta, jakiego już znają, tylko lepszego. Tych jest legion.

A tymczasem Holoubek, który z uporem i odwagą godną tej sprawy podejmuje na nowo arcydzieło Szekspira po nieudanych próbach poprzednich, daje Hamleta, który nie stanowi śmiałej, jednoznacznej interpretacji arcydzieła, nie jest ani romantyczno-sentymentalny, ani nowoczesny, ani nawet dramatyczny. Jest bohaterem powieści, gęstej, długiej, tajemniczej, zjawą z tamtego świata, która bierze nas widzów na świadków swego cierpienia i swojej historii. Sam o niej nic nie sądzi: pokazuje ją, nas widzów ustanawia sędziami swej sprawy.

Inscenizacja Holoubka tę ma pierwszą zasadę: zwraca się do widzów jako do współuczestników i partnerów. Maja myśleć, a nie wzruszać się, podziwiać czy grymasić. Drugą - jest prostota. A nawet ubóstwo. Nie ma w tym przedstawieniu żadnej iluzji rzeczywistości, jest tylko prawdziwa, rzetelna, sprawdzalna rzeczywistość sceny i aktorów. Elementy scenograf i temu tylko służą. Z pewną wyraźną inklinacją do brzydoty, jako środka artystycznego.

Łączy się z tym zasada obniżonego stylu (jak by powiedzieć można śladem retoryki). Wzniosłość, emfaza, szlachetność tonu, naturalna (zdawałoby się) w tym dramacie, ulega zniszczeniu: panuje styl niski, ton rozmowy, ale nie salonowej, raczej domowej, kuchennej nawet, styl kolokwialny dzisiejszy, swobodny, nieco niedbały. Taki właśnie jest słynny monolog "być albo nie być" wypowiedziany na siedząco, i to na schodkach proscenium, wprost do widzów, bez cienia patosu i deklamatorskich elektów, po cichu I najzwyczajniej. Jakby z prośbą: pomyśl, pomóż mi zrozum.

Dzięki temu obniżeniu stylu łatwiej było wprowadzić w ten spektakl ton humoru, dowcipu i żartu: śmiech często rozlega się na widowni, co w inscenizacjach Hamleta jest przecież rzadkością. (Przeplatany jednak momentami skupionej ciszy, zwłaszcza gdy przekład Słomczyńskiego brzmi ze szczególną siłą.)

Ton humoru zaś pozwolił z kolei na urobienie postaci Hamleta w duchu współczesnej groteski, a postaci Ofelii w duchu współczesnej naturalistycznej obserwacji.

Fronczewski wyzyskuje w swoim dziele aktorskim doświadczenie z kabaretu. Maja mu to za złe, bo to nie pasuje do konwencjonalnych, czy tradycyjnych wyobrażeń o Hamlecie. Ale że pasuje do myśli reżyserskiej Holoubka, tego nie chcą zauważyć. Hamlet Fronczewskiego jest dojrzałym, wykształcony, przenikliwie myślącym mężczyzną, a nie młodzikiem niedowarzonym i histerycznym. Jest humanistą wśród nieokrzesanych. Jest pokrzywdzonym wśród zbrodniarzy. Jest człowiekiem mającym prawo wśród bezprawia i uzurpacji. Jest moralistą wśród przestępców. Właśnie dlatego jest groteskowy w oczach świata i w końcu zmuszony do groteskowego zachowania się. To świat robi z niego błazna i Hamlet przyjmuje to aż do momentu, gdy sam staje się zbrodniarzem. Wtedy świat zabija go. Potrzebny jest bowiem humanista, prawy dziedzic, pokrzywdzony i moralista, ale jako błazen, a nie jako przeciwnik.

W całej tej roli Fronczewwski okazuje zdumiewającą swobodę i lekkość zawsze towarzyszącą mistrzowskiemu opanowaniu rzemiosła; chciałoby się powiedzieć - naturalność, tak dobrze umie ten aktor ukryć to, co jest robotą, kompozycją, wyborem i świadomym stosowaniem środków; wszystkie szwy są schowane, zatarte i oto postać ludzka - organiczna, żywa, pełna niespodzianek.

Czego nie da się powiedzieć o Ofelii. Tu mamy do czynienia właśnie z pokazem świadomej siebie roboty, której model jest wyraźnie podany (kliniczny obraz psychozy z jej typowymi objawami), a wykonanie aktorskie Zawadzkiej precyzyjne i wierne wobec tego modelu właśnie, a nie wobec jakiejś poetyckiej wizji postaci. Piękna Ofelia bowiem w tym przedstawieniu jest świadomie użytym, paradoksalnym elementem brzydoty, ofiarą, która budzi niechęć, wyzwaniem podławej ambiwalencji naszych uczuć: w skrytości ducha doznajemy przecie ulgi, że samobójstwo ratuje ją przed tym światem.

Zapasiewicz tworzy swego Poloniusza, jako pełnego reprezentanta owego świata świata władców, zwycięzców, świata dobrze urządzonych i właściwie myślących. Jest może nie tyle mądry, ile pełen siły i pewności siebie. To robi wrażenie. To skłania albo do uległości, albo do ucieczki czyli do samobójstwa, albo do zbrodni. To tacy właśnie naprawdę rządzą światem, nie Klaudiusz, król-zbrodniarz, król-uzurpator, ale król - wielki polityk, przewidujący, mądry, giętki i pozbawiony przesądów, chłodny i z dystansem, a nade wszystko niezłomnie konsekwentny: podziwu godna kreacja aktorska Walczewskiego.

Grała też inni znakomici aktorzy (Kondrat, Obertyn i Nowakowski, Skaruch, Skarga i Gawlik, Lasota, sam Holoubek), ale wśród nich wyróżnić trzeba szczególnie Marka Bargiełowskiego za pełną wdzięku, dyskrecji, skromności role Horatia, zagrana z wzorowym wyczuciem szczególnej i niewdzięcznej sytuacji tej postaci w dziejach tajemnych ginącego w konwulsjach świata.

Bo taki właśnie rozległy i katastroficzny fresk przedstawia Holoubek w swym Hamlecie: tragedia zrozpaczonego, rozczarowanego humanizmu (tak właśnie kończył się Renesans), świat racji politycznych, które rządzą się siłą, a nie uczuciami, świat szaleńczy i szalony: ale czy bardziej, czy mniej, niż samotni szaleńcy, samotnie przeciwstawiający mu to, co uważają za prawdę? Rozważcie sami, po czyjej stronie być chcecie. Hamlet w Dramatycznym nie jest za Hamletem ani przeciw niemu.

W myśli inscenizacyjnej tego przedstawienia, w reżyserii, w sposobie prowadzenia aktorów, panuje więc, jak widać, żelazna logika, ścisła konsekwencja. Nie ma jej jeszcze w wykonaniu: współdziałanie z widownią zbyt nieregularna, prostota inscenizacji nadwerężona nadmiarem maszynerii, brzydota jako środek artystyczny przesadna, styl niski raz po raz zrywany bez potrzeby, groteska niepewna. naturalizm zbyt dosłowny, pewne wątki zaczęte, lecz zaniedbane, albo zgoła opuszczone. Niedostatki te stanowią właśnie żer grymaszących prześmiewców. Ale jest to żar ubogi i łatwo zostanie im odjęty: przyjdzie moment, gdy to olbrzymie, rozległe dzieło Holoubka odzyska równowagę, nieco zachwiana przy starcie. Bo tego tylko mu brakuje.

P.S. Czy w programie tak ważnego przedstawienia mogłoby nie być drastycznych błędów łaciny i niechlujnych braków bibliografii? Oto jest pytanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji