Artykuły

Szekspir w Teatrze Dramatycznym "Wybrzeże"

Premiera arcydzieła dramaturgii światowej "Hamlet" Williama Szekspira w Teatrze "Wybrzeże", jest w życiu kulturalnym Gdańska wydarzeniem najwyższej miary. Jest także na pewno jakimś punktem zwrotnym w dziejach gdańskiego teatru. Niedawna ta premiera wypadła bowiem pośrodku tak zwanej przerwij sezonowej. Nie była zatem zamknięciem minionego sezonu 1959/60 ani też nie inauguruje sezonu nowego - 1960/61. Jest zakończeniem kilkuletniego okresu pracy zespołu reżyserów, aktorów i scenografów pod kierownictwem artystycznym Zygmunta Hubnera. Większość ludzi tego zespołu odchodzi bowiem jesienią do teatrów warszawskich, łódzkich, krakowskich. "Hamlet" jest więc ich ostatnim przedstawieniem na gdańskiej scenie - jest ich wspaniałym pożegnaniem.

Gdańska inscenizacja, reżyseria i scenografia "Hamleta" jest dziełem Andrzeja WAJDY. Tak pisze w programie i tak jest niewątpliwie, jeśli chodzi o inscenizację i reżyserię, ale scenografia? Tu Wajda zachował koncepcję Szekspira, opisaną przez Stanisława Wyspiańskiego. Koncepcja genialna - pozwala poprzez ustawienie na niewielkiej, statycznej nie obrotowej scenie, rusztowania o trzech kondygnacjach i kilkunastu oddzielonych makatami wnętrzach - stanowiącego umowny przekrój zamku, rozegrać poszczególne, a w "Hamlecie" szczególnie liczne sceny w różnych wnętrzach. Widoczna w głębi sceny, w świetle silnego reflektora makieta zamku Helsingor oraz rozmaite akcenty dekoracyjne i rekwizyty (umiejętnie zastosowane przez Wajdę), przenoszą widza w okres chylonego się średniowiecza i narodzin renesansu, sprawiając wrażenie, że bohaterowie dramatu błądzą po rozległych komnatach, krużgankach i galeriach starego zamczyska. Przy takim rozwiązaniu cała właśnie scena pozostaje wolną, pozwalając przenosić akcję do zamkowych ogrodów lub na odległy cmentarz i zrealizować, jakże śmiały pomysł Szekspira, wprowadzając do teatru - teatr.

Na tym nie kończą się jednak walory szekspirowskiej scenografii. Nowatorstwem jest tu wyeksponowanie proscenium, które zostaje nie tylko maksymalnie zbliżone do widowni, ale staje się także miejscem, w którym rozgrywane są momenty o największym napięciu dramatycznym, centralnym punktem sceny, w którym Hamlet staje wtedy, gdy recytuje swoje wielkie monologi. Wajda poszedł tak dalece za tą koncepcją, że przedłużył gdańską scenę, pokrywając dzielący ją od widowni kanał dla orkiestry deskami i osiągając znakomity efekt, jak gdyby Hamlet znajdował się pośrodku widowni. Arcypiękną jest ta wyeksponowana postać Hamleta, snującego wśród widzów swoje rozważania o bycie i nie-bycie, miłości i nienawiści. Lecz i arcytrudną. Reżyser musiał być bardzo pewny aktora, skoro zdecydował się na takie właśnie jego ustawienie.

Ważnym jest to, że się nie zawiódł. Edmund FETTING sprostał trudnej roli. Stworzył przejmującą postać Hamleta. Pojął głębię szekspirowskiej myśli i przekazał ją w sposób, zmuszający widza do współuczestnictwa w tragicznych losach Hamleta. Gra całego zespołu tez jest znakomita, choć bynajmniej nie równa. Ofelia w interpretacji Elżbiety KĘPIŃSKIEJ-KOWALSKIEJ jest doskonała w scenie obłąkania, a nie przekonywująca w scenie miłosnej. Gertruda-Wanda STANISŁAWSKA-LOTHE - jakby stworzona do roli królowej matki, rozczarowuje właśnie w tych najtrudniejszych momentach, gdy winna być i matką i królową. Klaudiusz w interpretacji Zbigniewa WÓJCIKA, jest postacią inną od całego zespołu, przy czym postać ta nie jest złą, lecz wyobcowanie jej z zespołu jest uzasadnione i rażące.

Tyle o czterech głównych postaciach dramatu. O innych powiemy ogólnie, że także nie są wolne od pewnych niedociągnięć, lecz mimo to są to kreacje wysokiego kunsztu aktorskiego. Nasze krytyczne uwagi nie umniejszają bowiem faktu, że widzowie wychodzą, z teatru pod głębokim wrażeniem genialnej sztuki i wspaniałej gry. Gdański "Hamlet" jest prawdziwie szekspirowskim Hamletem.

I trudno chyba o piękniejsze zakończenie kilkuletniego okresu pracy zespołu, któremu społeczeństwo Wybrzeża zawdzięcza poznanie arcydzieł literatury, jak: "Nie będzie wojny trojańskiej" - Giradoux, "Kordian" - Słowackiego, "Zbrodnia i kara" - Dostojewskiego, "Smak miodu" - Delaney, "Kaligula" - Roztworowskiego, "Aktor" - Norwida, "Kapelusz pełen deszczu" - Gazzo, "Zabawa jak nigdy" Saroyana "Nosorożec" - Ionescu czy "Pierwszy dzień wolności" - Kruczkowskiego. Pracowity to był okres. Okres, w którym Teatr "Wybrzeże" zdobył laury na Festiwalu Teatrów Polski Północnej w Toruniu, zdumiał Warszawę i zaciekawił Paryż.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji