Artykuły

CZYTELNICY DO TK

O sztuce "WYRUSZYĆ O ŚWICIE"

CIĄGLE MAŁO JEST POLSKICH sztuk o współczesnej tematyce, dlatego ucieszyła mnie zapowiedź kolejnej premiery Teatru TV - sztuki Wojciecha Bieńki. Do obejrzenia tego przedstawienia zachęcały również dobra obsada aktorska i nazwisko reżysera. Czas spędzony przed telewizorem uważam jednak za stracony. Przedstawienie miało bardzo słabe tempo, było rozwlekłe i nieciekawe.. Nie jedyny to zresztą mankament. Młody i obiecujący naukowiec buntował się przeciw wiekowemu konformizmowi profesora i swoich kolegów, buntował się i nie bardzo wiedział, co ma robić. Chciał dociec prawdy o plagiacie pracy profesora, człowieka, który do tej pory był jego ideałem. To wyśledzenie prawdy miało właśnie stanowić oś intrygi. A prawda okazała się bardzo naiwna i naciągana, cały problem był nienaturalny, a postacie papierowe i sztuczne. W sumie można było sonie to przedstawienie z powodzeniem darować.

ANNA WOJCIECHOWSKA

(Warszawa)

ŚWIAT NAUKOWY, NAUKOWCY SĄ bardzo bliscy sercu współczesnego człowieka. Choćby dlatego, że przeciętnie co druga młoda osoba w Polsce marzy o karierze naukowej. Często zadawałam sobie pytanie, jak wygląda "świat uczonych". Wydawało mi się, że życie naukowca jest pełne sukcesów, zadowolenia, że nie napotyka przeszkód. Odpowiedź na postawione pytanie znalazłam właśnie w spektaklu. Sztuka ukazała autentyczne środowisko i jego problemy, które niestety, nie pokrywały się z moimi sądami.

Osoba, która pragnie poświęcić się karierze naukowej, musi zapomnieć o własnych, prywatnych sprawach. To rodzi szereg niebezpieczeństw. Miłość czy też przyjaźń często przestaje się liczyć, bo zasadniczym celem staje się ciągła gonitwa za sławą, za powodzeniem. Jakże innym człowiekiem na tym tle okazał się Piotr. Postać dramatyczna mająca w sobie niemal coś z szekspirowskiego poszukiwania prawdy, tej jedynej ostatecznej, która pozwoli uwierzyć w ludzi. Piotr gardzi karierą za wszelką cenę, gdyż cenniejsze dla niego są wiara we własne ideały, godność osobista i wiara w szlachetność drugiego człowieka. Postać Piotra nie tylko mnie zafascynowała, ale pozwoliła właściwie ocenić drogi ludzkiego postępowania.

BARBARA ŻŁOBECKA

KMTTV przy L. O. w Starachowicach

CZY ŻYCIE MA SENS? OTO PYTANIE, które od dawna nurtuje ludzi. I ponownie przedstawił je przed telewidzami W. Bieńko w swojej sztuce. Chyba każdy w pewnym okresie swego życia zastanawia się nad znaczeniem tego, co się robi i nad czym się pracuje. Mnie również bardzo często ogarnia zwątpienie czy wysiłek, jaki wkładam w naukę, coś zmieni w moim życiu, czy to się "opłaca"? Ale gdy spojrzę na to z innej strony, dochodzę do wniosku, że przecież należy wykorzystać swoją szansę maksymalnie, żyć całym sobą, poświęcać wszystko, aby pozostawić po sobie jak najwięcej. Jeden właśnie z bohaterów sztuki Piotr przeżywa wszystko w sposób zwielokrotniony. Nie należy do ludzi szablonowych, działających dla pozoru. Miota się we własnych rozterkach, ulega wielu zwątpieniom, stara się za wszelką cenę dojść do prawdy i uwierzyć w uczciwość ludzką.

Zakończenie sztuki nie należy do tych najbardziej optymistycznych.

Ale o dziwo, ja odczułam to inaczej - jako pewnego rodzaju zachętę do stawiania sobie innych wymagań.

DANUTA LEPKA

Technikum Chemiczne w Brzegu Dolnym

ATUTEM SZTUKI BYŁA JEJ współczesna problematyka, z góry nadająca spektaklowi dodatkową atrakcyjność. Jako że rzadko dane nam jest oglądać pozycje tego typu, nastawiłam się do niej wyjątkowo przyjaźnie. Niestety wyniosłam trochę rozczarowania. Dotyczy ono przede wszystkim samego utworu, który nazwałabym przegadanym. Dialogi drażniły chwilami sztucznością, tym bardziej, że kwieciste, zagmatwane, pełne filozoficznej zadumy kwestie wypowiadali matematycy. Ktoś mógłby się oburzyć - dlaczego umysły ścisłe nie miałyby się pięknie wyrażać? Prawda, ale czy ludzie w ogóle w ten sposób rozmawiają, nawet humaniści z krwi i kości dalecy są od takiego ideału.

Brakowało poza tym sztuce wartości, akcja wydawała się zbyt mało skondensowana, wszystkie prawdy natomiast przekazane były w sposób zawikłany, a przecież od początku wiadomo było, że każdy z bohaterów ma rację: i Gorażewski, niepohamowany w swym poszukiwaniu największych tajemnic matematyki; i Boratyński przedkładający nad abstrakcyjne teorie jak najbardziej przyziemny rozwój instytutu; i Piotr, który mimo że jest już "w latach", nie stracił młodzieńczej zapalczywości i uparcie szuka miejsca dla siebie. finał również widzów nie zaskoczył.

MONIKA ADAMCZYK

Lublin

OGLĄDALIŚMY TĘ SZTUKĘ wspólnie z córką. Dzieli nas ponadtrzydziestoletnia różnica wieku, różnica percepcji i wyciągania wniosków, a mimo to obydwie odebrałyśmy ją jednakowo. Córka może nawet zbyt pochopnie powiedziała, że to najlepsza sztuka roku. Czyżby dlatego, że kończy właśnie studia matematyczne i rozpocznie pracę przy komputerach? Nie, przecież nie o tę jedną dziedzinę wiedzy tu chodziło. Problemy naukowe stanowiły tylko tło sztuki, która sprawiła, że widz znalazł się pośrodku skłóconego poglądami światka, wśród ludzi pracy, zbuntowanych, filozofujących, gniewnych, zaangażowanych bez reszty w swój zawód.

Szczególną uwagę zwraca na siebie Piotr Zarecki, już nie młody, a mający w sobie coś z chłopięcego uporu bohater sztuki. Jego bunt ma posmak szczeniactwa, mimo ukończonych 30 lat. wiele prawd pada ze sceny, jak choćby te, że mija epoka hermetycznie zamkniętego światka uczonych, że z wiekiem giną problemy, a zostaje doświadczenie, że uczonych starego typu toleruje się i nagradza, lecz nie wiąże z nimi nadziei.

Dlaczego sztuka nosiła tytuł "Wyruszyć o świcie"? Świt - wczesna pora. Piotr ruszył o zmierzchu życiowej drogi Goraża.

MARIA PAWLIKOWSKA

Brzesko

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji