Artykuły

Brukowy romans

WITOLD Gombrowicz dwukrotnie zdecydował się na na napisanie powieści brukowej. Pierwsza próba w 1927 zakończyła się spaleniem rękopisu przez autora. Druga przyniosła sensacyjną powieść "Opętani", którą Gombrowicz opublikował pod pseudonimem Niewieski. Ta prawie nie znana powieść Gombrowicza skusiła Elżbietę Morawiec i Tadeusza Minca do dokonania adaptacji. Prapremiera odbyła się w 1980 we Wrocławiu i rok później w Warszawie. Oba przedstawienia reżyserował Tadeusz Minc, jest to więc jego trzecia realizacja. Tadeusz Minc w rozmowie powiedział, że wraca do tej adaptacji, bo bawi go szukanie Gombrowicza w szmirze, bo szmira jest porażająca I ma czasem więcej prawdy, niż drugorzędna literatura, bo tak jak Gombrowicza bawi go mieszanie rzeczy niskich z wysokimi, wartości uznanych ze szmirą.

Czy równie dobrze jak reżyser bawią się widzowie w Teatrze Kameralnym w Sopocie? Myślę, że tak, powstał bowiem spektakl znakomicie zagrany, sprawnie wyreżyserowany, o dużej urodzie plastycznej, z piękną muzyką.

Spektakl, na którym widzowie znający twórczość Gombrowicza wyszukiwać będą motywy typowe dla jego utworów, a inni bawić sensacyjnym romanse kryminalnym panny z wyższych sfer i trenera tenisowego, odgadywać tajemnice starego zamku oraz przedziwnego morderstwa. Na scenie i w powieści znalazły się bowiem najbardziej ograne rekwizyty brukowych powieści - miłość z przeszkodami, morderstwo, duchy, jasnowidz, arystokratyczne towarzystwo, stary wierny sługa, rozpustny milioner itp. dziwności. Wszystko to podane z solenną powagą, a jednocześnie ujęte w finezyjny nawias. Widz cały czas ma świadomość, że to tylko zabawa. Nie traktuje więc poważnie, ani całej romansowości, ani horroru. Jest to zasługa reżysera Tadeusza Minca, który tak właśnie poprowadził spektakl, bawiąc się nie tylko treścią ale i formą.

W przedstawieniu nie było niemal momentów poważnych, choć działy się sprawy mrożące krew w żyłach. Reżyser nadał mu ton lekkiej komedii, przechodząc w łagodną groteskę lub melodramat tam gdzie mogłoby "grozić dramatem".

Cały zespół grał znakomicie. Kiedy obsada jest tak wyrównana, można by nie wymieniać nikogo, ale mam ogromną ochotę powiedzieć, że wybuchy śmiechu budzili: Ryszard Ronczewski jako stary książę, półobłąkany dziwak, Henryk Sakowicz kapitalną opowieścią, jak to "młody pan na niego na - napierał", Kuba Dąbkowski jako stary wierny sługa, czy Zbigniew Łobodziński jako perwersyjny milioner. Grzegorz Chrapkiewicz, czyli narzeczony był bardzo w typie powieści brukowej (przemyślana i ciekawa postać). Rola Joanny Bogackiej jako Markizy di Mildi to prawie epizod (pierwszy w jej karierze), a jednocześnie prawdziwa perełka aktorska. Małgorzata Ząbkowska, Teresa Kaczyńska, Krystyna Łubieńska, Andrzej Nowiński i wszyscy inni zasługują na szczere słowa uznania.

. Parę amantów grają Dorota Kolak i Jacek Mikołajczak. Gdyby ktoś był znudzony lub oburzony tekstem Gombrowicza, to na pewno z zapartym tchem śledzić będzie popis gry tej pary aktorów. Dorota Kolak z ogromną łatwością przechodzi od śmiechu do płaczu, raz jest panienką z dobrego ziemiańskiego domu, za chwilę panną z półświatka, wampem lub tylko zakochaną dziewczyną. Jacek Mikołajczak, którego widzowie pamiętają głównie jako Szlachetnego bohatera romantycznego, czyli Irydiona tym razem gra młodego chłopaka z ludu. Prostego, a może nawet prymitywnego w swoich reakcjach. On również zaskakuje umiejętnościami metamorfozy. Nie tylko mimika, zmiany sposobu mówienia ale i poruszania sprawiły, że była to rola bogata i barwna. Choreografia i pantomima w przedstawieniu są dziełem Wojciecha Misiuro, który wniósł do spektaklu wiele interesujących pomysłów. Zwłaszcza ciekawie ustawił ruch sceniczny w pierwszej części. Pomysłowa jest np. scena gry w tenisa, gdzie "walka-gra" zamienia się w "fascynację-opętanie".

W stworzeniu nastroju tajemniczości i grozy bardzo pomogła scenografia Barbary Ptak; dawno na scenie kameralnej nie widzieliśmy równie udanej i pomysłowej, do tego piękne kostiumy. Muzyka Zygmunta Karneckiego puentuje sytuacje, tworząc nastrój w sposób dyskretny. Tadeusz Minc stworzył spektakl zabawny, finezyjny i bardzo teatralny. Na premierze słyszałam jednak i takie opinie że "Co to by był za spektakl, gdyby zagrano inną sztukę, że szkoda wysiłków aktorów i realizatorów na tak marny tekst". Myślę, że byłby to inny spektakl, może nie tak udany.

Pewne zastrzeżenia budził trzeci akt, kiedy powieść grozy zaczyna przysłaniać zabawę formą. Robi się również trochę bałaganu na scenie. Tempo spektaklu, Jestem pewna, będzie zupełnie inne na dalszych przedstawieniach. Cóż, premierowa trema.

Proponując państwu zabawę w szukanie Gombrowicza w brukowej powieści, gorąco jednocześnie zachęcam do obejrzenia "Opętanych" w Teatrze Kameralnym w Sopocie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji