Artykuły

Walpurgia metylowa

Fabuła banalna. Do "psychuszki" na odwyk trafia na alkoholicznym ssaniu mistrz blagi i powagi, artysta. Udaje mu się zwinąć z magazynu balon ze spirytusem. Razem ze współpacjentami pokoju nr 3 całą noc piją na umór. Dosłownie na umór, bo spirytus okazuje się przypadkiem metylowy. To wszystko.

Dzięki teatrowi TV (4 XI) mogliśmy wreszcie na własne oczy zobaczyć świat wykreowany przez Wieniedikta Jerofiejewa, a wyreżyserowany przez Kazimierza Kutza: "Noc Walpurgii czyli kroki Komandora". I koncertowo zagrany przez aktorów, z Jerzym Trelą w roli głównej.

Jerofiejewa kojarzy się odruchowo z jego niszczącą przypadłością: chorobą alkoholiczną, zaś jego dzieło - jakoby żywcem wyjęte z pijackiej maligny. Można i tak. Trudno bowiem się oderwać od takich skojarzeń. Można pójść za nimi dalej i dostrzec w tym swoistą filozofię picia: bo czyż warto trzeźwieć w świecie gorzej niż pijanym? Albo jeszcze dalej. Dla herezji, które "Wienieczka" mówił swoim rodakom o nich samych, o ich życiu, o ich rzeczywistości - czapka pijacka była hełmem chroniącym głowę nieszczęsnego herezjarchy. Bezpieczniej mu było wdziać na się postać wieczystego ochlapusa-przygłupa. Dotyczy to i "Nocy Walpurgii".

Zaczyna się farsowo, kończy tragicznie. Chociaż - tragedię osłabia myśl, że w ten oto sposób pacjenci pokoju nr 3 zdołali zbiec swoim oprawcom, uciec torturom, jakim byliby niechybnie poddawani do końca ich zasranego życia. W finale tytułowy Komandor kopię w bezsilnej wściekłości trupa artysty - nic mu już nie może zrobić, a zrobiłby najgorsze z najdzikszą rozkoszą.

W tym sensie "Noc Walpurgii" jest porównywalna z "Lotem nad kukułczym gniazdem". Tam jednak szpital psychiatryczny był wyizolowaną, zamkniętą, nieludzką przestrzenią absolutnej władzy jednego człowieka (zwanego lekarzem) nad drugim (zwanym pacjentem). A wokół, za murem, za kluczem, rozciągał się wolny świat, do którego człowiek chciałby się wyrwać. Tu natomiast przestrzeń "psychuszki" przypomina poczekalnię dworcową. Nieco bardziej zamkniętą, ale nie różniącą się zbytnio od rzeczywistości za bramą. Nic nie wskazuje na to, aby "tam" było swobodniej, lepiej czy choćby inaczej. Tak naprawdę, jedyną ucieczką z udręki jest śmierć. Zaiste, tego nie da się powiedzieć inaczej, jak po pijaku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji