Artykuły

Bez pieniędzy, bez kultury

Kongres Kultury Polskiej był ważnym wydarzeniem w polskim życiu społecznym. Nadszedł czas, aby uświadomić politykom i mediom, w jakim kierunku powinny iść zmiany, aby kultura mogła spełniać swe zadania, być obecna i dostępna dla wszystkich - pisze dyrygent Antoni Wit w Gazecie Wyborczej.

A o tym, że był on bardzo potrzebny, przekonują pojawiające się obecnie głosy malkontentów zdziwionych tym, że kultura - każda, zwłaszcza ta wysoka - a także jej dostępność wymagają ogromnych środków finansowych. Nie da się prowadzić wspaniałych teatrów dramatycznych czy operowych, znakomitych orkiestr i festiwali, bogatych w zbiory muzeów, a także wszechstronnej edukacji kulturalnej bez stosownych dotacji. Bez pieniędzy nie powstaną także budynki, w których te znakomite instytucje będą mogły funkcjonować.

W dodatku działalność ta musi być planowana z wyprzedzeniem i mieć zabezpieczenie finansowe na dwa-trzy lata. Przekonanie, że wsparcie instytucji i projektów artystycznych przez prywatnych sponsorów pozwoli na utrzymanie wysokiego poziomu działalności artystycznej, można włożyć między bajki albo odsunąć na odległą przyszłość. Obecnie bowiem przy sponsorowaniu sztuka zawsze przegra z bardziej medialnymi tematami, takimi jak zdrowie, sport czy też dzieci.

A przecież podkreśla się stale, że kultura i sztuka to wspaniali ambasadorzy naszego kraju i często dzięki nim jesteśmy znani i rozpoznawani na świecie. Tak jest w każdym razie w wypadku muzyki. Dlatego żałować należy, że w plenarnej sesji "Przestrzenie twórczości" nie znalazł się nikt ze środowiska muzycznego, chociaż było tam po dwóch przedstawicieli teatru i muzealnictwa. To samo dotyczy końcowej sesji plenarnej. W dodatku w przygotowanych przez Narodowe Centrum Kultury kilkunastu raportach o kulturze zabrakło miejsca dla muzyki.

W tej sytuacji najbardziej donośnym głosem wyrażającym problemy dotyczące również muzyki było znakomite wystąpienie dyr. Waldemara Dąbrowskiego.

Pieniądze wszakże powinny być zawsze - a zwłaszcza wtedy, gdy nie ma ich w nadmiarze - właściwie wydatkowane. A co do tego można mieć sporo wątpliwości. Widzimy, że są instytucje, których działalność pozostawia wiele znaków zapytania włącznie z tym, czy nie należałoby ich zlikwidować. Czasem są prowadzone przez ludzi z lokalnych politycznych środowisk, niedających gwarancji należytego poziomu. Bardzo różna jest też ilość i jakość świadczonych przez nie "usług", np. jedne instytucje realizują 100-200 przedsięwzięć rocznie, a inne - o porównywalnym budżecie - 20-30. Są też instytucje, których działalność w pięćdziesięciu lub więcej procentach wypełniają przedsięwzięcia popularnorozrywkowe, chociaż zostały powołane do propagowania kultury wysokiej.

Uważamy więc, iż nadzór ośrodka centralnego jest niezbędny. Jakiś czas temu resort kultury objął opieką liczne instytucje kultury, ale wybór tych, którym się pomaga, często jest niezrozumiały.

Te wszystkie sprawy można by przekazać w dużej mierze Instytutowi Muzyki, jeśli taki powstanie, co jest postulatem środowiska muzycznego. Pod warunkiem wszakże, że będzie nim kierować merytorycznie właściwa osoba.

Cały artykuł w Gazecie Wyborczej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji