Artykuły

Będzie mniej teatrów miejskich

- Mogę sobie wyobrazić, że w roku 2020 w Warszawie będzie siedem-osiem teatrów miejskich utrzymywanych bezpośrednio z budżetu miasta, a poza tym kilkadziesiąt scen działających w różnych formach organizacyjnych, prowadzonych przez spółki i organizacje pozarządowe - zapowiada Marek Kraszewski, dyrektor miejskiego biura kultury w rozmowie z Romanem Pawłowskim z Gazety Wyborczej.

Roman Pawłowski: Warszawa chce sama reformować miejskie instytucje kultury, nie czekając na zapowiadane przez Ministerstwo Kultury zmiany w ustawodawstwie. Na czym ma polegać ta reforma? Marek Kraszewski: Pracujemy z twórcami i organizatorami życia kulturalnego nad programem rozwoju kultury w Warszawie do roku 2020. Chodzi o to, aby Warszawa była miastem otwartym na kulturę, w którym mieszkańcy są nie tylko konsumentami kultury, ale w pełni uczestniczą w życiu kulturalnym. - Jakieś konkrety? - Chcemy bardziej niż dotychczas stosować zasadę pomocniczości, to znaczy przekazywać jak najwięcej zadań na jak najniższy szczebel. Czyli odchodzić od instytucjonalizowania kultury i powierzać realizację zadań kulturalnych podmiotom społecznym i prywatnym. To będzie stymulować rozwój kultury. W teatrach chcemy odejść od urawniłowki, czyli sytuacji, w której wszystkie sceny dostają po równo i wszystkim generalnie brakuje na działalność.

Tymczasem prognozy finansowe dla Warszawy są złe. W przyszłym roku budżet biura kultury ma się zmniejszyć o blisko 10 proc. - z 216 mln zł do 204 mln zł, w następnym ma wynieść jeszcze mniej - 170-180 mln zł. Czy w grę wchodzi likwidacja części scen?

- Jak sam pan powiedział, są to prognozy, podyktowane ostrożnością w trudnym, kryzysowym czasie. Mamy nadzieję, że będzie jednak nieco lepiej. Bez względu na to, jaki ostatecznie będziemy mieć budżet, nie biorę pod uwagę zamknięcia któregoś z naszych teatrów. Patrząc z punktu widzenia infrastruktury, nie jest ich w Warszawie znowu tak dużo. Poza tym pracujemy przecież nad rozwojem kultury, a nie nad jej likwidacją. Warto jednak postawić pytanie, czy miasto powinno utrzymywać aż 19 scen. Są przecież stolice europejskie, takie jak Berlin, w których tylko osiem-dziewięć teatrów jest własnością publiczną. Pozostałe należą do fundacji, organizacji pozarządowych czy firm prywatnych. Miasto wspiera je na wiele sposobów.

Jakie sceny chce wspierać Warszawa?

- Chcemy chronić przede wszystkim działania kulturotwórcze i artystyczne, natomiast mniej nam zależy na rozrywce. Preferujemy działania, które kulturę rozwijają, wzbogacają. A co nowego do kultury wnosi wystawienie jeszcze jednej farsy?

Czy to oznacza, że wycofacie się z finansowania teatrów rozrywkowych, takich jak Roma, Syrena, Komedia i Kwadrat?

- Nie, ale szukamy nowych rozwiązań organizacyjnych dla tych scen. Prowadzenie teatrów rozrywkowych nie jest zadaniem samorządu, ale samorząd powinien pomóc w prowadzeniu takiej działalności, na przykład przekazując nieodpłatnie budynki. Oczywiście z zastrzeżeniem, że będzie tam działalność kulturalna, a nie supermarket.

Większość budynków teatralnych w Warszawie nie jest jednak własnością miasta, to mocno ogranicza możliwość ruchu.

- Rzeczywiście, sfera infrastruktury kulturalnej w Warszawie jest niezwykle skomplikowana. Kiedyś nikt się nie liczył z realiami ekonomicznymi, tworzono teatry w obiektach, które się do tego nie nadawały. Przykładem jest Teatr Kwadrat. Czy to jest racjonalne, aby teatr grający farsy i komedie działał w sali na 180 miejsc? Jeżeli Kwadrat miałby do dyspozycji dwa-trzy razy większą widownię, mógłby z powodzeniem sam się utrzymać.

Jak miasto chce ten problem rozwiązać?

- Szukamy nowego miejsca dla Kwadratu, chcemy zaadaptować na ten cel istniejącą przestrzeń. W przypadku innych scen posiadających stabilną pozycję staramy się wykupić budynek. Udało się to już z Teatrem Współczesnym, teraz prowadzimy rozmowy w sprawie Ateneum. Chcemy także uregulować sytuację TR Warszawa, przestrzeń przy Marszałkowskiej nie nadaje się na teatr tego typu, jaki robi od dziesięciu lat Grzegorz Jarzyna. Stąd projekt przeniesienia TR do nowego gmachu Muzeum Sztuki Nowoczesnej, w ubiegłym tygodniu projektant Christian Kerez podpisał aneks do umowy w tej sprawie.

Ile powinno być pana zdaniem teatrów miejskich w Warszawie?

- Mogę sobie wyobrazić, że w roku 2020 w Warszawie będzie siedem-osiem teatrów miejskich utrzymywanych bezpośrednio z budżetu miasta, a poza tym kilkadziesiąt scen działających w różnych formach organizacyjnych, prowadzonych przez spółki i organizacje pozarządowe. Wszystkie mogłyby liczyć na wsparcie miasta, którego poziom zależałby od charakteru działalności. Oczywiście ostateczny kształt reformy i podział teatrów będzie wynikiem szerokich konsultacji, nie da się tego zrobić z nakazu urzędniczego. Chcemy z jednej strony skorzystać z niezależnego audytu, który oceni organizację i zarządzanie teatrami, z drugiej strony rozmawiać ze środowiskiem teatralnym.

Co się stanie z teatrami, które nie znajdą się pod parasolem miasta?

- Będą dalej działać, ale w nowej formule. Jest kilka możliwości: miasto wycofuje się z finansowania, ale przekazuje nieodpłatnie budynek z przeznaczeniem na działalność teatralną. W tym wypadku nowy zarządca finansuje działalność teatru z dochodów, ma za to zapewnioną siedzibę. Inne rozwiązanie to powierzenie prowadzenia teatru organizacji pozarządowej, już to zresztą robimy z Teatrem Ochoty. Miasto w takim układzie utrzymuje budynek i daje część pieniędzy na działalność, resztę organizacja zdobywa ze sprzedaży biletów i innych funduszy publicznych i prywatnych.

Partnerstwo publiczno-prywatne w warszawskiej kulturze nie ma dobrych notowań, sztandarowy projekt - Centrum Artystyczne "Koneser" - zakończył się klapą.

- To skutek kryzysu, inwestor spowolnił prace, czekamy na lepsze czasy.

(...)

Chce pan oddać część scen w zarząd organizacjom pozarządowym, tymczasem dostają one wielokrotnie mniej pieniędzy publicznych niż instytucje miejskie. Czy będą w stanie działać, mając mniej środków?

- Ten odsetek z każdym rokiem wzrasta. Kiedy zaczynałem pracę w 2007 r., NGO'sy dostawały 8 proc. z budżetu na kulturę, teraz doszliśmy do 14 proc. W perspektywie chciałbym, aby dofinansowanie dla organizacji pozarządowych osiągnęło poziom 20 proc. Poza tym mogą one szukać innych źródeł finansowania. Ważny sygnał, że warszawskie rozwiązania dla organizacji pozarządowych idą w dobrym kierunku, otrzymałem w Krakowie na Kongresie Kultury. Zwracali się do mnie przedstawiciele innych miast z prośbami o podpowiedź, jak mogą przeszczepić stołeczne wzorce na swój grunt. Bowiem tylko w Warszawie istnieją konkursy trzyletnie dla organizacji pozarządowych, konsultuje się ze środowiskiem tematy obszarów współpracy i zadań konkursowych, przedstawiciele środowiska kultury uczestniczą też w zespołach przyznających dotacje, tu także bardzo prężnie działa komisja dialogu społecznego ds. kultury. Warto sobie uświadomić, jak jesteśmy daleko przed innymi miastami.

Przewiduje pan zmiany na stanowiskach dyrektorów warszawskich scen?

- Musimy się najpierw zastanowić, które teatry będziemy wspierać, a dla których trzeba szukać innych rozwiązań organizacyjnych. Jeśli zaczniemy od nazwisk, nic się nie zmieni.

Tymczasem grupa aktorów Teatru Studio domaga się odwołania dyrektora Bartosza Zaczykiewicza. Co pan zamierza w tej sprawie?

- Sytuacja w Studiu jest rzeczywiście trudna, już na początku roku 2009 przeprowadziliśmy weryfikację działalności dyrektora Zaczykiewicza, która jednak nie wykazała jakichś rażących błędów. Z drugiej strony niepokoi mnie, że premiery są odwoływane jedna po drugiej, a atmosfera w zespole jest napięta. We wtorek spotykam się z zespołem i dyrektorem i wtedy zobaczymy, czy jest on w stanie nadal kierować teatrem.

Nie obawia się pan, że środowisko zablokuje zmiany, jak to miało miejsce w przeszłości?

- Problem jest trudny, przez 20 lat niewiele zrobiono w kwestii reformy teatrów. Ktoś musi zacząć o tym myśleć. Dzisiaj mamy nową sytuację, którą wywołało powstanie prywatnych scen takich jak np. Teatr Polonia Krystyny Jandy. Miasto finansuje je w niewielkim stopniu (w przypadku Polonii to zaledwie 4 proc.), jednocześnie ich przedstawienia przyciągają coraz więcej widzów i odgrywają coraz większą rolę w życiu kulturalnym miasta. Wszelkie zmiany wymagają jednak przekonania opinii publicznej i środowiska. Dlatego nie mówimy o rewolucji, ale o ewolucji.

Całość w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji