Artykuły

Wracając z Kotliny Kłodzkiej

Stanisław August Poniatowski swą wielkość oparł głównie na promowaniu sztuki, otaczaniu się artystami, sprawowaniu mecenatu nad architekturą, malarstwem, teatrem, muzyką, tańcem i operą włoską. Gdyby za jego czasów odbywały się kongresy kultury, siedziałby w pierwszym rzędzie, często przemawiał i nie dopuszczał do głosu ówczesnych Balcerowiczów, Hausnerów czy Bonich - pisze Sławomir Pietras w Angorze.

Odnotowawszy niewielkie sukcesy w namawianiu znanych osób, aby nie wypowiadały się lub przestały się wypowiadać w sprawie Romana Polańskiego, pojechałem do Kotliny Kłodzkiej. Tam od roku opowiadam nadspodziewanie dużej liczbie słuchaczy o wielkich Polakach. Odbywa się to z inicjatywy burmistrza Kazimierza Szkudlarka i prezesa Zbigniewa Piotrowicza, w salonie recepcyjnym Zakładu Przyrodoleczniczego "Wojciech" w Lądku-Zdroju. Mówiłem już o Mickiewiczu, Curie-Skłodowskiej, Kazimierzu Wielkim, Modrzejewskiej, Paderewskim, Chopinie, Janie Pawle II, Moniuszce, Sienkiewiczu i św. Jadwidze. Tym razem przyszła kolej na Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Mieliśmy różnych monarchów. Niewątpliwie za mało doceniamy pierwszego i ostatniego. Mieszko I był mężny, mądry, przewidujący i jurny. Z żoną sprowadzoną z Czech spłodził Bolesława Chrobrego. Wiemy o nim zbyt mało. Cała nadzieja w wykopaliskach prowadzonych w Poznaniu przez prof. Hannę Kocką-Krenz. Wraz ze swą utalentowaną ekipą wykopała na Ostrowie Tumskim kaplicę Dąbrówki i domniemane miejsce chrztu Polski. Musiała jednak wykopalisko zasypać, bo nie było pieniędzy na kontynuowanie badań.

Jeśli chodzi o ostatniego władcę, to pamięć o nim - jak to u nas - naznaczona jest wieloma sprzecznościami. Za młodu romansował w kilku krajach Europy z rówieśnicami, ale i z leciwymi, opiekuńczymi damami z arystokracji. Najpierw w Warszawie, a potem w Petersburgu był utrzymankiem ambasadora angielskiego, który jednak z kobiecością nie miał nic wspólnego. Następnie wdał się w miłosne awantury z żoną następcy tronu rosyjskiego, późniejszą Katarzyną II. Aby uczynić go królem Polski, caryca przysłała do Warszawy 7 tysięcy wojska i worek pieniędzy na przekupienie posłów.

Stanisław August Poniatowski swą wielkość oparł głównie na promowaniu sztuki, otaczaniu się artystami, sprawowaniu mecenatu nad architekturą, malarstwem, teatrem, muzyką, tańcem i operą włoską. Gdyby za jego czasów odbywały się kongresy kultury, siedziałby w pierwszym rzędzie, często przemawiał i nie dopuszczał do głosu ówczesnych Balcerowiczów, Hausnerów czy Bonich. Lekką ręką rozdając pieniądze na różne cele, po upadku państwa i abdykacji zostawił dług w wysokości 40 milionów ówczesnych złotych polskich, co było niewyobrażalną fortuną. Był urodziwy, inteligentny, słabego charakteru, niestały w uczuciach, ale towarzyski i filuterny. Już jako młodzieniec swobodnie rozmawiał w 6 językach.

Wychodząc raz na spacer po ogrodach Fontainebleau w towarzystwie pewnej księżniczki francuskiej, usłyszał następującą prośbę: "Hrabio, proszę mi przynieść z pałacu moją cipkę". Osłupiały - poprosił o powtórzenie polecenia. "Przecież powinna Pani mieć ją zawsze z sobą!" - próbował rozumować. Doszedł do siebie dopiero wtedy, gdy dowiedział się, że chodzi o poduszeczkę podpinaną do krynoliny, aby księżniczka mogła swobodnie usiąść w parku.

Wracałem z Lądka przez Bardo Śląskie, gdzie, według tradycji, Mieszko zatrzymał się na noc, wioząc z Pragi do Poznania swą narzeczoną - Dąbrówkę. Może wtedy właśnie poczęto Bolesława Chrobrego, co zapoczątkowało dynastię Piastów?

Był piękny jesienny dzień. We wszystkich polskich stacjach radiowych dudniło od afery hazardowej. Przełączyłem na mój ukochany program II. Jak codziennie przed południem firmowana nazwiskiem Piotra Orawskiego nadawana była już 418. "Lekcja muzyki". Mówił jak zawsze bardzo interesująco o Schubertowskim "Pstrągu", prezentując najpierw oryginalną wersję pieśni, potem ten sam temat rozpisany na kwintet. Wreszcie pozwolił wysłuchać obszernych fragmentów kwintetu smyczkowego C-dur, który Franciszek Schubert skomponował na kilka tygodni przed śmiercią.

Przystanąłem w lesie. Było spokojnie, wczesnojesiennie ciepło w pełnej symbiozie urody lasu z genialną muzyką. W dal odpłynęły łapanki na Polańskiego, brak forsy na badania archeologiczne, wątpliwy spęd ratowników kultury polskiej i tandeta naszej klasy politycznej.

Zamiast się w to wszystko wdawać, lepiej rozmawiać w kurortach z zasłuchaną publicznością, namawiać ludzi do obcowania z mistrzowskimi audycjami programu II, czytać książki, a może nawet je pisać, chodzić do teatru, na koncerty, oglądać telewizję (ale tylko po uprzednim uważnym wyselekcjonowaniu programów, a zwłaszcza filmów). Poza wszystkim co tydzień pisać felietony i jak zawsze dbać o wejście dla artystów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji