Artykuły

Jak wam się podoba

Teatr Popularny (Łódź). "Jak wam się podoba" W. Szekspira. Reż. - Z. Hübner. Scenogr. - J. Masłowski. Premiera 22.II.63 r.

"...Świat jest teatrem, aktorami ludzie,

Którzy kolejno wchodzą i znikają..."

Wiele cytatów z Szekspira weszło do mowy potocznej, i często - poza słynnym "być albo nie być" - nie pamiętamy, z jakiej sztuki pochodzą, toteż i piękna metafora o teatrze nie od razu kojarzy się nam z komedią "Jak wam się podoba". Takich metafor spotykamy zresztą w twórczości Szekspira więcej. Był człowiekiem teatru i synem epoki elżbietańskiej, tak rozmiłowanej w teatrze, że - jak pisze J. Kott w "Szkicach o Szekspirze" - "scena była (dla niej) światem i świat był sceną". Dopiero jednak genialny autor "Hamleta" pokazał, że ów "świat na scenie" może być czymś więcej, niż powierzchownym złudzeniem, że "tak się dzieje naprawdę umiał w wielkim skrócie ukazać historię i osobiste ludzkie konflikty, tragizm i urodę życia, siłę filozofii i potęgę namiętności.

Także i te sztuki, które nazwał "komediami", nie stanowią wyjątku. Humor miesza się tu z ironią, a nawet sarkazmem, poetycki wdzięk z gorzką refleksją, fantastyka z jaskrawym realizmem. Myliłby się ten, kto chciałby w historii Rozalindy i Orlanda, Febe i Sylwiusza, Celii i Oliviera widzieć tylko pełną wdzięku bajkę o zakochanych parach gruchających w Ardeńskim Lesie" Las Ardeński w "Jak wam się podoba" nie jest fantastyczną dekoracją, lecz areną tragicznych konfliktów i silnych namiętności, jest także - metaforą. Chronią się tutaj ludzie wydziedziczeni, ścigani przez możnych a niesprawiedliwych: książe wygnany przez uzurpatora, synowica odtrącona przez stryja, brat prześladowany przez brata. Za nimi ciągną ich przyjaciele, którzy świadomie wybrali życie wolne. Ale i tutaj nie uwolnią się od konfliktów, od cierpienia, chociaż rozbrzmiewa beztroska piosenka, a na korze drzew pojawiają się serca przebite strzałą. Błazen-Probierczyk - to nie rozśmieszający publiczność Arlekin, lecz ludowy filozof, który wszystkich widzi jako błaznów na scenie życia. Jakub to nie tylko "melancholik" lecz człowiek, który czuje się zbyt słaby, by "oczyścić świata chorowite ciało, zaś uczucie Rozalindy to szarpiąca siła, skazująca ją na cierpienie. Nie ma w tym wszystkim ani cienia sentymentalizmu, życie w Lesie ardeńskim wstrząsa prawdą, a jeśli w zakończeniu pojawia się korowód szczęśliwych par, to jednak słowa Jakuba każą pamiętać, że

"Szeroka ziemia jak teatr olbrzymi

Smutniejsze widzom przestawia dramata

Niż ten, na którym odgrywamy rolę"

Niełatwo było zamknąć tę wielopłaszczyznową sztukę w wąskich ramach telewizyjnego ekranu. Zabrakło tu nie tylko barwy, lecz przede wszystkim szerokiej przestrzeni, powietrza. Kamera zbliżała poszczególne grupki i z konieczności widzieliśmy zawsze tylko wycinki na tle dekoracji.

Może byłoby lepiej zastosować tło bardziej umowne, uzyskać w jakiś sposób wrażenie perspektywy? Ale trudno, trzeba było wybrać mniejsze zło": inscenizacja łódzka chciała uniknąć odrealnienia, na pewno słusznie, i osiągnęła to, co najważniejsze: bohaterowie nie są postaciami z bajki, ukazują całą głębię swych przeżyć. Wszyscy pięknie podawali tekst, można jednak mieć zastrzeżenia co do obsady poszczególnych ról B. Baer (zdj. 1) jako błazen Probierczyk był kanciasty i pospolity, łączył ludową rubaszność ze sceptycyzmem mędrca, stworzył postać z krwi i kości, natomiast wygnany książe (F. Żukowski) był nieco hieratyczny. Doskonała w swej prostocie, w prymitywnych reakcjach była U. Modrzyńska jako Febe, natomiast E. Mirowska (zdj. 1, 2, 3) jako Rosalinda nie uderzyła we właściwy ton, była zbyt subtelna i uduchowiona, nie czuło się tutaj tej gwałtownej miłości od pierwszego wejrzenia, podobnej do nagłej choroby; kostium Ganimeda był tutaj tylko przebraniem zakochanej, gdy w istocie miała to być szalona i ryzykowna "próba uczuć" gra o wielką stawkę na wąskiej granicy między nadzieją i rozpaczą. Ciekawszą kreację stworzył B. Sochnacki (zdj. 2) jako Orlando, świetny zwłaszcza tam, gdzie tekst podsuwał mu reakcje mocne i ostre. Najsilniej narzuca się pamięci wyrazista twarz M. Voita (Jakub - zdj. 4), jego subtelna interpretacja tekstu. Był on ze wszystkich postaci najbardziej współczesny, ale też jest on w sztuce osobą z innego świata, tym, który najmocniej podważa złudzenia szczęśliwego życia na łonie natury.

Hymen w masce był zupełnym nieporozumieniem. Jego partie mogła z powodzeniem zastąpić jeszcze jedna przy dźwiękach gitary odśpiewana piosenka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji