Artykuły

Dorośli jak dzieci

Iwona Kempa wyczarowała z " Miłości do Trzech Pomarańczy " prawdziwe cacko dla miłośników teatralnych konwencji

Reżyserka zapowiadała przed pre­mierą, że spróbuje wpisać scenariusz komedii dell'arte Gozziego w nowoczesne formy, a podstawą spekta­klu będzie wyśmienite aktorstwo. Oba wa­runki spełniła z nadmiarem. Wraz ze sce­nografem Tomaszem Polasikiem wyjęli z XVIII-wiecznej, lecz magicznej bajki Gozziego kolekcję marionetek i dowcip­nie ustawili je poza współczesną przestrzenią na tle nieba z obrazów Margitte' a. Zbigniew Szymczyk obdarzył te wielobarw­ne postacie niezwykłą ruchliwością. Kre­ację Jerzego Senatora w roli Brighella zo­baczyć obowiązek!

Dworskie gry

Zabawnie jest od początku, kiedy Król Karo (Krzysztof Kuliński) rozpacza nad melancholią syna, księcia Tartalii (Eryk Lubos) w towarzystwie Pantalone (Bogu­sław Kierc). Biegając za monarchą z tro­nem w dłoniach, minister skarbu zacho­wywał się zaskakująco podobnie do zma­nierowanych polityków, których ogląda­my na ekranach TV. Ale też bohaterowie Kempy nie sugerują wprost, by tonący w czerwieni dwór był banalną metaforą polityczną naszych dni. Raczej z ironią rozdzielają prztyczki lub dorabiają gębę intrygantom, spiskowcom czy politykom chorobliwie ambitnym, w czym dostrzegam atrakcyjność ,,Miłości" dla widzów uczestniczących już w życiu politycznym. Dzieci satysfakcjonuje poziom waśni, a dociekliwe swobodnie dopytują rodzi­ców w trakcie spektaklu.

Przed laty ponura wróżka Fatamorgana (zeszyte w jednej sukni jak siostry syjamskie Irena Dudzińska i Elżbieta Golińska) w zmowie z pyszałkowatym Waletem Ka­ro (Włodzimierz Maciudziński), pierw­szym ministrem króla, i sadystyczną, sek­sowną Klaryssą (Beata Rakowska), która miała chrapkę na tron, rzuciła na Tartalię zły czar. Stąd cała intryga i zmaganie się księcia z siłami Zła. Tartalia wygrał dzięki pomocy czarodzieja Celia (Zbigniew Górski) i Truffaldina (Grzegorz Artman). Jak w każdej bajce, bohater musiał ulec przemianie w wyniku magicznej podró­ży. Jedną z trzech pomarańczy zamiesz­kiwała Ninetta (Paulina Napora), ale o tym książę się dowiedział dopiero po okiełzna­niu zmysłowego Powroza, kudłatego Psa i monstrualnie cycatej Piekarki. To pięk­ne obrazy godne okładek Pink Floydów. Gdy Tartalia nie dał się spętać, zjeść ani upiec i fikając masę koziołów - jak to w dell`arte - stanął do ostatecznej roz­grywki z wyłaniającą się z jeziora Fata­morganą, czujemy, że jesteśmy cząstką tej baśni. Zaczarowane jezioro Tomasz Polasik zbudował w sposób genialny - z wiel­kich miednic wypełnionych wodą. Gdy z niektórych, wprost spod wody wyłania się Fatamorgana - publiczność mdleje z zachwytu!

Sceny fantastyczne

Gdy akcja toczy się na dworze, spektakl przypomina pokaz haute couture, podczas którego piękno kostiumu idzie w parze z groteską dworskich gestów i precyzją barokowej muzyki. W scenie kulminacyj­nej - przymierzania purpurowej, królew­skiej szaty przez służkę, sepleniącą, złą Smeraldinę (kapitalna rola Ireny Rybic­kiej), która zamieniła oblubienicę Tartalii - Ninettę - w gołębia, wbijając jej szpilę w głowę (więc jest i horror!), widać spraw­ność reżyserskiej pracy Iwony Kempy. Bohaterowie jak mechaniczne, poruszane sprężyną zabawki przesuwają się w koło niczym figurki zegara. Jego tarczą jest krąg światła. Warto zobaczyć, jak łatwo dziecinna gra planszowa staje się polem dworskich intryg, rozstrzygających o lo­sach królestwa. Piękne są sceny fantastyczne. Na niebie fruwają nawet anioły i bo­haterowie porwani diabelską sztuczką przez wiatr.

Czarodziejska opowieść

Boh trojcu lubit! "Miłość do Trzech Po­marańczy" w Teatrze Współczesnym przypomina zegarmistrzowsko skonstru­owany domek lalek. Nawet siedzący w ostatnim rzędzie smakosz klasycznej li­teratury i malarstwa uczestniczy - zda się - w czarodziejskiej opowieści o człowie­ku, którego miłość leczy z życiowego gapiostwa. - Zostałem oczyszczony w te­atrze z plugastwa - mówił zachwycony prof. Janusz Degler w foyer.

Kolekcjonerzy wrażeń z pewnością wyj­dą urzeczeni. Mnie ten typ teatralnego piękna raczej zamyka, niż otwiera wy­obraźnię. Ale też nie mam żyłki kolekcjo­nera bajek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji