Szatan i spółka w kościele
Okazuje się, że po pół roku grania w bielskim Teatrze Polskim przedstawienia "Mistrz i Małgorzata" sprawdziło się przysłowie odnoszące się do wina - im starsze, tym lepsze. Mogą się o tym przekonać nie tylko widzowie z Bielska-Białej.
Po letniej przerwie i dodatkowym spóźnieniu rozpoczęcia sezonu teatralnego w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej - związanym z remontem gmachu - wznowiono spektakl "Mistrz i Małgorzata" wg. M. Bułhakowa. Przedstawienie ma częściowo nową obsadę. Barbarę Guzińską, która odeszła z teatru, w roli Małgorzaty zastąpiła Anna Samusionek - nowy nabytek zespołu teatru wprost z Warszawy. Rolę konferansjera, granego dotąd przez Pawła Podoska (zmarłego niedawno), dostał Michał Bukowski - wprost po łódzkiej "Fiłmówce".
Po kilku miesiącach w repertuarze bielskiego Teatru Polskiego spektakl stał się dojrzalszy i robi wrażenie spójnej całości. W premierowym wydaniu raził nierówny poziom scen, a teraz, mimo pewnych niedoskonałości, spektakl jest wyraźniejszy - zarówno w koncepcji jak i w realizacji scenicznej. Wreszcie można było usłyszeć i zobaczyć napięcia, które potencjalnie tkwiły w dialogach między postaciami, ale dopiero teraz stały się jawne (np. w scenie rozmowy między Piłatem Henryka Talara i Kajfaszem Cezariusza Chrapkiewicza). Niewątpliwie jest to zasługa aktorów, którzy "zbliżyli się" do granych postaci. Mniej też narzucająca się jest teraz muzyka Tadeusza Woźniaka, która podczas premiery nie towarzyszyła przedstawieniu, ale wręcz zdała się dominować nad nim.
Mistrz nadal, niestety, jest zbyt nerwowy, jak na udręczonego człowieka, który zasłużył na spokój i Małgorzatę. Jego towarzyszka natomiast jest może bardziej przekonująca jako zakochana wiedźma - niż poprzedniczka w tej roli - ale w niektórych scenach pokazuje dramat tytułowej Narkomanki, którą grała w innym przedstawieniu Teatru Polskiego. Nadal jednak nie wiadomo, dlaczego zamiast spieszyć się na Bal u Szatana Małgorzata demonstruje ekstatyczne wygibasy, niczym nie umotywowane, a już na pewno nie tekstem Bułhakowa.
Michał Bukowski bardzo udatnie - chociaż odmiennie niż zrobił to P. Podosek - wszedł w rolę kłamliwego konferansjera moskiewskiego Teatru Varietes. Niestety, postacią, z którą nic nie zrobiono w ciągu tych kilku miesięcy, jest profesor Strawiński, poprowadzony przez Aleksandra Pestyka bardziej farsowo niż dramatycznie. Na "Mistrza i Małgorzatę" publiczność wali tłumnie i to nie tylko ta zorganizowana szkolno-zakładowa, ale również jak najbardziej indywidualna. Spotkałyśmy także kilka osób, które na "Mistrzu i Małgorzacie" były przynajmniej dwukrotnie. Jednak ze znajomością utworu, którego realizację ogląda się na scenie, bywa różnie. I niektórzy, już po spektaklu, w szatni próbują uściślić sens dramatu, sprowadzając go do trudnych przejść samego Bułhakowa z władzą radziecką.
Spektakl już niejednokrotnie wychodził poza gmach Teatru Polskiego. Bielscy artyści występowali z "Mistrzem i Małgorzatą" m.in. w Wiedniu, a ostatnio w Archikatedrze w Częstochowie. Szykują się również do pokazania tego przedstawienia w bielskim Kościele ewangelickim M. Lutra (30 października br.). Chyba dlatego, publiczność w samym Teatrze Polskim przyzwyczajana jest niską temperaturą do chłodnych wnętrz świątynnych, zdobywając sprawność polarnika-teatromana i co najmniej katar. Mimo chłodu w teatrze, gorąco polecamy spektakl. Same mamy ochotę na jeszcze raz.