Artykuły

Za kulisami

Z Michałem Bajorem, aktorem i pieśniarzem, rozmawia Renata Moroz.

- Moja hierarchia wartości - mówi Michał Bajor - to zdrowie (śpię 9 godzin), szczęście, praca i talent.

- Ave, Cezar!

- (śmiech)...

- Nie mogę inaczej przywitać aktora, który do spółki z Jerzym Trelą uratował Kawalerowiczowi "Quo vadis" przed zupełną klapą.

- To jest wasza - dziennikarzy - opinia. I wy oczywiście macie swoje racje.

Mnie natomiast jest bardzo trudno oceniać coś, czemu się poświęciło półtora roku życia. Na pewno moje oczekiwania były większe, ale nie powiem że "Quo vadis" to film niedobry. Bo ja się z nim w pewnym sensie utożsamiam. Pracowaliśmy nad nim tyle miesięcy, podróżowaliśmy, spędzaliśmy wspólnie czas, a potem razem spijaliśmy te soki goryczy. Proszę pamiętać, że film trafił na bardzo zły moment - 11 września, a także na potężną dziurę budżetowo-ekonomiczną. Nie bez znaczenia był strach, który wówczas zapanował. W konsekwencji zamiast spodziewanych 10 milionów, film obejrzało tylko 5 milionów widzów.

- W historii kina był już jeden doskonały Neron - mam na myśli Petera Ustinova.

- Nie bał się pan porównań?

- Ja się na Peterze Ustinovie wzorowałem. Choć mój Neron to też wariat, ale bardziej cyniczny. A nade wszystko artysta. Nie chciałem, by na pierwszy plan wysuwał się Neron władca, ale właśnie artysta. Nie ukrywam, Ustinov non stop "siedział" mi nad głową.

- Ile czasu spędził Pan w ośrodkach dla psychicznie chorych, ile poświęcił na rozmowy z piromanami?

- Nie rozmawiałem, nie bawiłem się ogniem jak autentyczny Neron. Za to bardzo dużo czytałem o tamtych czasach, wiele godzin poświęciłem na rozmowy z historykami i samym reżyserem. Był "naukowo" dobrze przygotowany do "Quo Vadis".

- Pana ojciec był aktorem, babka śpiewaczką operową, siostry matki pianistkami. A pana ciągnęło w nieartystyczną stronę?

- Brata ciągnęło. Chciał być piłkarzem, potem malarzem, a w końcu i tak został aktorem. Ja cóż.. Od małego chłopczyka wyłączałem rodzicom telewizor mówiąc: ja umiem lepiej.

- Tkwi pan w artystycznym rozkroku. Z jednej strony film - role u Holland, Kieślowskiego, Marczewskiego, Sabo, z drugiej śpiewanie. Wydał pan prawie 20 płyt. Kim pan jest aktorem czy pieśniarzem?

- Ja jestem bardzo "umocowany" w teatrze piosenki. I to jest moje życie.

- Nigdy bym pana piosenkarzem nie nazwała.

- Jestem piosenkarzem popowo-literackim. Bo to, co śpiewam, to nie są pieśni ani piosenki.

- A jak mają rozumieć pana słuchacze obecność Kajah na nowej płycie?

- Kajah napisała piosenkę inną niż te, które sama wykonuje. Napisała z premedytacją, bo wiedziała, dla kogo pisze. To, co teraz śpiewam, trochę się zmieniło. Muzyka jest lżejsza, łatwiej wpada w ucho. Ale całość nie odstaje aż tak bardzo od moich dawnych piosenek.

- Tak się panu przyglądam i zazdroszczę. Ani grama tłuszczu. Podobno odchudza pan też przyjaciół. I to skutecznie. Receptę poproszę.

- Po pierwsze sen. Śpię 9 godzin. Choć kładę się późno - około 1 lub 2 w nocy, to jednak zawsze owe 9 godzin poświęcam na sen. Po drugie dieta.

Przestrzegam jednej zasady - nie łączę węglowodanów z białkami. Jeśli nie jem chleba z szynką, a np. samą szynkę, nie jem mięsa z ziemniakami tylko z sałatą, to tracę na kilogramach, a już na pewno ich mi nie przybywa. W ciągu pół roku potrafię schudnąć 5-6 kilogramów. Więcej przy moim wzroście (174 cm, 64 kg) nie mogę, bo przypominałbym kościotrupa. Moi znajomi też potracili po 6-7 kilogramów w pół roku.

- Trzeba mieć siłę, żeby wytrwać za kulisami (taki tytuł nosi ostatnia płyta Michała Bajora). Jak tam jest?

- Różnie. Ale na pewno nie jest ciężko.

- Łatwo się mówi, kiedy ma się ugruntowaną pozycję i status gwiazdy.

- Nie jest ciężko, gdy się jest szczęściarzem. A ja jestem. Moja hierarchia to zdrowie, szczęście, praca i talent.

- A gdzie miejsce dla pieniędzy?

- Pieniądze są konsekwencją sukcesu i pracy. Jeśli jest sukces, to pieniądze też są, mniejsze czy większe, ale są.

- Pan nie narzeka na ich brak?

- Nie narzekam. Nie jestem bogaczem ale mogę powiedzieć, że jestem niezależny.

- Ma pan etat?

- Nie mam. I dlatego wydaję więcej. ZUS, podatki, jakieś opłaty...

"Zrzeszeni" na etatach mogą mnie nie zrozumieć. Ja myślę jednak, że w pewnym momencie istotą staje się, że wciąż istnieje się w świadomości ludzi. I to nie na zasadzie gwiazdy, która wyskakuje na rok czy dwa, tylko jest się constans. W związku z tym te pieniądze płyną wolno, ale stale.

- Niektórzy pana koledzy z branży pomagają karierze bywając na tzw. salonach. I nie mają nic przeciwko temu, by zdjęcia z owych salonów publikowały kolorowe pisma. Pan na takich łamach rzadko bywa...

- Nie lubię tzw. bywania. Kompletnie nie jest mi to potrzebne. Choć nie mam nic przeciwko tym, którzy bywają. Mają po prostu taki sposób na życie. Swoją drogą Gajosa czy Jandy pani tam też nie zobaczy. Oni idą swoją piękną artystyczną drogą.

- Zobaczyłam za to Jandę i Gajosa w reklamie. Pana natomiast nie.

- Nie sądzę bym zagrał w reklamie. Jak by na to zareagowała moja publiczność? Byłaby chyba zdziwiona.

- Wszystko ma swoją cenę.

- Pewnie tak.

- Z przyjemnością zobaczyłabym pana w reklamie np. kolekcji płyt z najgenialniejszymi utworami muzyki poważnej.

- Problem w tym, że w Polsce się takowych nie wydaje, bo nie ma na nie klientów.

- Lubi pan swoje piosenki i... czyje jeszcze?

- Whitney Houston, Barbry Streisand. Polskich wykonawców również słucham. Nie jestem ignorantem. Śledzę zarówno drogę Reni Jusis, jak i zespołu Ich Troje, bo żyję w bardzo dużym kraju, ale w konkretnym środowisku. Muszę wiedzieć, co się dzieje.

- Rozmawiamy na pół godziny przed pana koncertem w Teatrze Muzycznym w Gdyni, w którym zaśpiewa pan piosenki z nowej płyty "Za kulisami". Podobno darzy pan to miasto i ten teatr sympatią.

- Bardzo dobrze mi się współpracuje z dyrekcją teatru. Czuję się tutaj domowo. Mogę nawet powiedzieć, że dla gdyńskiej - bardzo nowoczesnej sceny - porzuciłem Teatr Wybrzeże.

- W jednej z piosenek śpiewa pan o mężczyznach: nie wracają do domów, może nie chcą być sami. Jest aż tak źle?

- Dobrze nie jest, sądząc po rosnącej liczbie samotnych kobiet i mężczyzn.

- Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji