Artykuły

Czarna magia Michałowskiej

Danuta Michałowska należy do pionierów teatru jednego aktora w Polsce. Co prawda wścibscy szperacze wygrzebali z zapomnienia fakty pozwalające ustalić, że niezależnie od specyficznych recytatorsko-aktorskich recitali Rychterówny, jeszcze przed pierwszymi spektaklami Siemiona i - zainspirowanej jego przykładem - propozycjami Michałowskiej, były inne próby, podejmowane przez mniej znanych aktorów, faktem jednak pozostaje, że teatr jednego aktora jako zjawisko artystyczne o znaczniejszym rezonansie i zasięgu społecznym zaczął się u nas od nich właśnie.

Michałowska w pojedynkę przysposobiła na scenę i wielokrotnie wykonywała następujące spektakle: "Bramy raju" wg. Andrzejewskiego, "Dzieje Tristana i Izoldy" wg Bediera, "Pieśń nad pieśniami" Szołem Alejchem. "Pana Tadeusza" Mickiewicza, "Komu bije dzwon" Hemingwaya, "Opowieści o Tatianie" wg. Puszkina, "Gilgamesz" wg. Stillera, "Kwiaty polskie" Tuwima, wreszcie "Czarną magię" wg. Bułhakowa.

Jak wynika z tego przeglądu, zainteresowania Michałowskiej skupiały się na wielkiej literaturze, światowej polskiej klasyce, tej sprzed wieków i tej, która klasyką się stała w naszych czasach. Realizując ją na scenie na ogół nie dokonywała skromnych wyimków, nie wybierała pojedynczych wątków, starała się oddawać ducha całości. Tworzyła - gdy wspomnieć chociażby znanego wrocławianom "Gilgamesza" - monumentalny teatr jednego aktora, coś zgoła odmiennego od propozycji innych wykonawców, może nie przystającego do przyjętej później koncepcji tego teatru, jako teatru intymnej kameralnej wypowiedzi, teatru, który uszedł ze sceny próbuje znaleźć inny sposób kontaktowania się z widzem, niż to bywa w przypadku "normalnych" przedstawień. Michałowska podejmowała działania raczej karkołomne. Rzecz w tym, iż umiała im sprostać.

W tych dniach wrocławianie mieli okazję zetknąć się z jedną z takich właśnie propozycji Michałowskiej. Występowała gościnnie na scenie kameralnej Teatru Polskiego ze spektaklem "Czarna magia" według powieści Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata". Dwie godziny sama na scenie, wspomagając się zmiennym światłem, krzesłem i szalem jako jedynymi rekwizytami, powściągliwa (ale jakże precyzyjna) w środkach aktorskich wyczarowała niemal z niczego (w sensie użytych środków) niezwykłą atmosferę niezwykłego utworu. Była to z pozoru zwykła opowieść, aktorska relacja. Wystarczyło jednak zamknąć oczy aby się przekonać, że to wcale nieprawda; nie ostałby się tu zarzut stawiany nieraz wykonawcom w teatrze jednego aktora, że to tylko słuchowisko radiowe, wykonane na żywo. To po prostu "czarna magia" Michałowskiej.

Z tej fascynacji całością, można na upartego wyłowić w drugiej części spektaklu, na którym byłem - miejsca o mniejszej sile tej magii, jakby ślady zmęczenia i spadku wewnętrznego napięcia wykonawczyni. Nie zakłóciło ono wszakże dominującego wrażenia obcowania z wielką literaturą w znakomitej interpretacji oraz z teatrem skromnym, lecz o dużej sile oddziaływania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji