Artykuły

Dwie premiery i reorganizacja

W TRÓJMIEŚCIE zaraz po wizycie delegacji z NRD, którą przyjmowano niezwykle serdecznie i uroczyście - jeszcze nim wkroczono w okres przygotowań przedświątecznych - i gorąco dyskutowano nad sprawami... teatralnymi. Stało się to z dwóch powodów. Pierwszy - pozytywny. Dwie premiery na scenach Teatru "Wybrzeże". Adaptacja Zygmunta Hübnera arcydzieła Dostojewskiego "Zbrodnia i kara" i nowa sztuka Jerzego Broszkiewicza "Jonasz i Błazen", Drugi powód - mniej ciekawy: zamierzenia reorganizacyjne w teatrach.

Najpierw o premierach. "Zbrodnią i karę" zaadaptował nowy kierownik artystyczny Teatru "Wybrzeże" Zbigniew Hübner w sposób zgoła różny od schillerowskiej adaptacji warszawskiej z roku 1934 (Teatr Polski) i zupełnie też inaczej niż to zrobiono w pokazanym nam ostatnio filmie angielsko-francuskim. Pozbawił widowisko wszystkich wątków ubocznych, zubożając przez to zresztą tło, a całą uwagę skierował wyłącznie na zagadnienie zbrodni Raskolnikowa, z wszystkimi jej złożonościami psychologicznymi. Sam równocześnie reżyserując i inscenizując, wsparty został bardzo nowoczesną scenografią Alego Bunscha, zbudowaną z rur i schodów, funkcjonalnie tylko dzielonych bezbarwną płachtą, opadającą i podnoszącą się dla pokazania lub zakrycia jakby klatek - miejsca dla poszczególnych scen. Raskolnikowem był Edmund Fetting, sędzią śledczym Porfirym - Tadeusz Gwiazdowski.

Farsę Broszkiewicza "Jonasz i Błazen" - pełną celnych dowcipów i przejrzystych aluzji - wystawiono w inscenizacji i reżyserii Bimbomowskiej jeszcze spółki Zbigniewa Cybulskiego i Bogumiła Kobieli. Ile w przedstawieniu jest Broszkiewicza, a ile inscenizatorów trudno powiedzieć. Pewne jest, że ci ostatni naładowali sztukę ogromnym ładunkiem swych własnych pomysłów, często na zasadzie prawie filmowych "gagów", ale zawsze dowcipnych, pomysłowych i... bardzo cienkich. Zaskakujące pointy i nieoczekiwane sytuacje wywoływały zasłużone oklaski i huragany śmiechu. Tytułowe role zagrali: Stanisław Dąbrowski - profesora Jonasza i Tadeusz Wojtych - błazna Filuta, robiąc go trochę po chaplinowsku.

A teraz o reorganizacjach. Powstały ledwie przed rokiem Teatr Muzyczny ma stać się działem operetkowym Państwowej Opery i Filharmonii Bałtyckiej. Tak sobie życzą władze wojewódzkie, które przejęły już opiekę nad życiem teatralnym. Ale podobno dyrekcja Opery wcale się do tego nie pali. Również Państwowy Teatr Lalki i Aktora "Miniatura" wcale nie jest zachwycony propozycją przejęcia marionetkowego Teatru Lalek, któremu na wszelki wypadek mianowano nowego p. o. dyrektora w osobie ob. Teresy Trojanowicz. Teatr Powszechny - i słusznie - ma zająć się wyłącznie akcją objazdową po województwie, a spełnianą dotąd rolę impresaria imprez przyjezdnych oddać nowej instytucji, która powstanie przy Biurze Koncertowym, dotąd pracującym w oparciu o Państwową Operę i Filharmonię Bałtycką. Wreszcie wiadomość najsmutniejsza. Studio Rapsodyczne - o ile nie zostanie przejęte przez władze oświatowe - ma ulec likwidacji. Jak widać są to zamierzenia bardzo daleko idące. Chyba o niektórych z nich trzeba jeszcze dalej dyskutować.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji