Artykuły

Co za kolacja

"Punktem wyjścia komedii "Kolacja na cztery ręce" jest zdarzenie fikcyjne - spotkanie Bacha z Haendlem w roku 1747 z okazji przyjęcia Bacha do Towarzystwa Nauk Muzycznych".

Tak podaje autor sztuki "Kolacja na cztery ręce", a w ślad za nim program teatralny. Gwoli ścisłości trzeba podać, iż historycznie rzecz biorąc tym dwom największym kompozytorom epoki baroku nigdy nie było dane spotkać się ze sobą. Mimo iż okazji ku temu było sporo (choć - jak wiadomo - Haendel większą część życia spędził w Anglii, a Bach w Niemczech). Ale Haendel nie przejawiał chęci do tego spotkania mimo kilkakrotnie ponawianych, przez Bacha prób w czasie kolejnych pobytów Haendla w Niemczech. Sztukę tę jako przedostatnią w sezonie wystawił warszawski Teatr Współczesny.

Paul Barz, zachodnioniemiecki pisarz i publicysta, może imponować odbiorcy tak świetną znajomością realiów epoki i biografii jej największych kompozytorów. Niezaprzeczalnym tego dowodem jest "Kolacja na cztery ręce".

Oto jesteśmy świadkami zaaranżowanego przez autora spotkania Haendla z Bachem przy kolacyjnym stole. Obserwujemy znakomity pojedynek dwóch rywali w świetnym wykonaniu aktorskim. Haendel postanowił przywdziać maskę gbura, kabotyna, aroganta i opowieściami o swej , sławie nie tylko przyćmić, ale wręcz upokorzyć Bacha. Bacha - rywala. Ale nie tylko, ta maska to także odreagowanie pewnych napięć, stresów, kompleksów. Aby być wciąż sławnym, zabiegi o podtrzymanie sławy są niezbędne. Haendel musi więc żyć i zachowywać się tak, by utrafić w gusta londyńskiej arystokracji (tam w większości spędza swoje życie). Toteż teraz podczas kolacji z Bachem wypada mu grać rolę znudzonego sławą artysty. Kpiąc, bowiem, broni się przed rywalem..

I do pewnego momentu udaje mu się to. Bach jakby na serio przyjmuje jego kabotyństwo, szyderczy ton. Czuje się onieśmielony z powodu zaszczytu jedzenia kolacji z samym mistrzem. Znakomity jest Czesław Wołłejko jako Haendel. Kawałek po kawałeczku, z niesłychanym kunsztem aktorskim, powoli odsłania prawdziwą twarz swojego bohatera. Jakże samotną, jakże ludzką.

W tym "odsłonięciu" pomaga mu Bach. Onieśmielony początkowo wielkością Haendla, godzi się na bezczelne zachowanie tamtego, by po pewnym czasie przejąć jego sposób bycia. Odtąd nie muszą już grać względem siebie i pokazywać się sobie nawzajem innymi niż są naprawdę.

W roli Bacha (gościnnie w tym teatrze) wystąpił Mariusz Dmochowski. Rolą tą ujawnił swój ogromny talent komediowy. Ten znakomity duet uzupełnia tercet Henryk Borowski jako stary Schmidt. Każde wejście Borowskiego, to zarazem, pojawienie się specyficznego klimatu (ciepło, dobro, ufność). Kunszt aktorski tego jednego z najwybitniejszych polskich aktorów sprawia, iż nawet epizod z jego udziałem pozostaje na długo w pamięci.

Maciej Englert sprawnie i z dużą dozą poczucia humoru wyreżyserował to spotkanie dwóch tytanów muzyki - Haendla i Bacha. A jasno i czytelnie postawiony problem skłania do refleksji na temat relacji: artysta - władza, artysta - społeczeństwo, człowiek i mroczne zakamarki jego psychiki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji