Artykuły

Teatr i kuchnia

Krytycy dotychczas milczą uparcie. Przypominają ludzi, którym zdziwienie nie pozwala na żadne uwagi. Otwierają tylko usta, z których wydobywa się skatalogowany już dawno ciąg zasług reżysera, czy też szczere, o co ostatnio coraz trudniej, wyznanie "nie rozumiem".

Rzadkie to wyznanie i nie każdego na nie stać. Większość stać na oklaski po opadnięciu kurtyny. De gustibus. Słuszna to maksyma. Czy jednak rzeczywiście gusty i upodobania odgrywają tutaj rolą? Nie sądzę. Mit Hanuszkiewicza rósł, dojrzewał. Najpierw było przybliżenie odległych idei, uwspółcześnienie klasyki. Potem zaczęło się to stawać komplikowaniem spraw prostych i kanonizowaniem własnych koncepcji w coraz to innych eksperymentach formalnych. Trudno zrozumiała, wymagająca czytelności interpretacji "Rzecz listopadowa" Brylla, została przez Hanuszkiewicza mistrzowsko zagmatwana, za co należą się reżyserowi ogromne brawa. Rozlegają się one również po "Kordianie" Słowackiego. Chociaż nie wiem czy autor życzyłby sobie, by z tym, co można tam zobaczyć wiązano jego nazwisko. Ale zwykle autorem tego, co reżyseruje, staje się sam Hanuszkiewicz. Było "Wesele" Hanuszkiewicza, będzie również jego "Kordian".

Wychodzą najpierw młodzi ludzie i grają jak w Stodole czy Jazz Clubie, potem Kordian bierze mikrofon i śpiewa niczym w "Pod Gwiazdami". Potem mamy jeszcze przedsmak Kongresowej w postaci pań w szatkach powiewnych a przeźroczystych. Co do mnie, wolę Kongresową; nie mówi się tam wierszem i nie wmawia, że to co widzimy, to jedynie pretekst dla czegoś o wiele głębszego. A kto tego nie widzi, zasłuży w pełni na nieraz wypowiadany na spotkaniach przez reżysera zarzut o sklerotycznych staruszkach nie rozumiejących jego koncepcji. Był i "Don Juan" w rytmie samby, Hamlet jako bitnik i wiele innych spektakli. Większość z nich miała jednak myśl przewodnia której podporządkowana była całość.

Metoda Hanuszkiewicza przypomina natomiast próby eksperymentujących kucharzy poszukujących nowej potrawy. Gdy się poszukiwania powiodą - powstaje przepis: "weź zmieszaj, dosyp". Jeżeli nie, mało udany wynik wędruje do kosza, by nie narazić degustatorów i klientów na niestrawność. Tej drugiej możliwości brak niestety w teatrze.

Proponuję więc następujące przepisy, uwzględniające zainteresowania Hanuszkiewicza repertuarem polskim: "Rozmowa Mistrza Polikarpa ze śmiercią" w wykonaniu czołowego barytona przy wtórze ludowej kapeli, "Marię" Malczewskiego, której poszczególne sceny uprzystępniałyby Kama-sutre czyli indyjską sztukę miłości. "Krakowiaków i Górali" w hawajskiej scenerii i którąś ze współczesnych sztuk polskich, w czasie której aktorzy staliby na drabinach w chwili wygłaszania swoich, kwestii, tylko reżyser na szczególne życzenie publiczności pojawiłby się po skończonym przedstawieniu z zapadami. Chociaż byłoby to trudne ze względu na wszechstronność osoby Hanuszkiewicza, który jest zwykle aktorem w reżyserowanych przez siebie sztukach.

Degustujmy więc, gdy jeszcze możemy strawić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji