Artykuły

"ZBRODNIA I KARA" DOSTOJEWSKIEGO w adaptacji Zygmunta Huebnera

F. Dostojewski "Zbrodnia i kara". Adaptacja, inscenizacja i reżyseria - Zygmunt Hübner. Scenografia - Ali Bunsch. Wykonawcy: E: Fetting, M. Nochowicz, H. Plachecka, H. Sokołowska, T. Kaczyńska, L. Załuga, I. Trojecka, K. Talarczyk, G. Sielicki, Z. Tadeusiak, Z. Zemło, M. Werchowski, B. Horska, S. Mielczarek, M. Nawrocki, L. Pietrasz, I. Grzmociński, J. Skwierczyński, W. Ochmański, P. Baldy, J. Niewęgłowski, Z. Bogdański, Z. Suknarowskl, J. Walewski, T. Gwiazdowski. Opracowanie akustyczne - Zofia Szczygielska. Dyrektor - Antoni Biliczak. Kierownik literacki: Walerian Lachnitt. Premiera w Teatrze Wielkim w Gdańsku.

Niewielu jest pisarzy, którzy tak głęboko sięgnęliby swym spojrzeniem w najbardziej skryte zakamarki ludzkiej psychiki, jak uczynił to Fiodor Dostojewski. l bodajże on jeden tylko spośród pisarzy swej generacji miał odwagę swoje niejednokrotnie grozę budzące odkrycia ubrać w kształt powieściowy, przekazać ludzkości.

Toteż, gdy większość utworów współczesnych mu wielkich pisarzy zastygła dziś w monumentalny kształt klasyczny, dzieło Dostojewskiego żyje, drga od wewnętrznego żaru i pasji, w jakiej było tworzone, pobudza do sporów i polemik, a nawet zdarza się, - pamiętamy ubiegłe lata - że bywa egzorcyzmowane i wyklinane.

Dzieła genialnego Rosjanina, "Bracia Karamazow", "Biesy", "Idiota", "Zbrodnia i kara" - jak na to już zwracano uwagę - są właściwie wielkimi, ogromnie scenicznymi, nabrzmiałymi od dialogów dramatami o wypunktowanej, skondensowanej akcji. Nic też dziwnego, że stanowiły obiekt wielu mniej lub więcej udanych scenicznych adaptacji.

Podejmując potrójny trud adaptacji, inscenizacji i reżyserii "Zbrodni i kary" odważył się Zygmunt Hübner na wielkie artystyczne ryzyko. Tym większa jego zasługa, że wyszedł z tej próby sił obronną ręką.

Zbrodnia, śledztwo, policja, widmo katorgi - to jedna warstwa dramatu, ta najbardziej zewnętrzna. I, jak w kawkowskim "Procesie", nie ona jest tu najistotniejsza, choć ten właśnie wątek potraktowany został przez Dostojewskiego z ogromnym realizmem, z drobiazgowością i prawdą szczegółów, w jakiej celować będą później mistrzowie powieści kryminalnej. Nie darmo też Tomasz Mann nazywa "Zbrodnię i karę" - największą powieścią kryminalną wszystkich czasów. Raskolnikow, to nie zwykły morderca. To morderca z ideologią. Jeśli Cezar i Napoleon posyłali tysiące ludzi na śmierć, dlaczego on, Raskolnikow nie mógłby odważyć się, przekonać, czy potrafi przekroczyć zasady moralne, czy ośmieli się sięgnąć po władzę? A więc próba "sił", którą powtórzy później gide'owski Lafcadio Wluiki w "Lochach Watykanu", wyrzucając człowieka z pędzącego pociągu. Apologeta siły i mimowolny inspirator ideologii "nadczłowieczeństwa", Fryderyk Nietzsche, nazwie Dostojewskiego swoim wielkim nauczycielem".

Wskazując na te filiacje nie oskarżamy Dostojewskiego. Wiemy, że "Zbrodnia" kończy się ekspiacją, odrodzeniem moralnym Raskolnikowa-katorżnika. wolno jednak było Hübnerowi zakończyć dramat w momencie, gdy pod naciskiem okoliczności zewnętrznych bynajmniej nie skruszony zbrodniarz oddaje sie w ręce tych, którymi gardzi z urojonych wyżyn swego społeczeństwa".

Potęga dramatu "Zbrodni" leży w obiektywizmie, z jakim pokazane zostały racje obu stron: zbrodniarza-indywidualisty i tych, za którymi stoi moralność i prawo, mimo że i wśród nich nie brak kanalii i szubrawców. Przy wszystkich jednak niedoskonałościach ludzkich urządzeń są granice, których nie wolno przekroczyć. Pamiętamy dobrze tych, którzy "odważyli się", którzy chcieli wprowadzić nowy moralny ład. Ogień krematoriów i cyklon gazowych komór dały ludzkości krwawą lekcję wprowadzonego w życie "nadczłowieczeństwa". I dlatego hübnerowska interpretacja "Zbrodni i kary" brzmi tak współcześnie, ma tak mocną jednoznaczną wymowę.

Takie właśnie ujęcie postaci Raskolnikowa i takie potraktowanie całości musiało znaleźć swoje odbicie w inscenizacji, jak też i scenografii. "Unowocześnienie" Raskolnikowa każe wprowadzić go w tło sceniczne proste i surowe, przypominające swym kształtem kompozycje Mondriana. Ali Bunsch sięgnął do wielkich wzorów teatru awangardowego Wachtangowa i Piscatora, znajdując jednocześnie swoje własne, ciekawe rozwiązania. Oryginalność scenografii w połączeniu z bardzo utrafionymi pomysłami inscenizacyjnymi, przyczyniają się w dużej mierze do artystycznego sukcesu hübnerowskiej adaptacji. Adaptacji szczęśliwej, wydobywającej z powieści najistotniejsze, najbardziej węzłowe momenty.

Nie wiem tylko, czy nie byłoby wskazane skrócenie ostatnich scen sztuki dla tym mocniejszej jej wymowy. Od pierwszych już bowiem scen sztuka uzyskuje tak duże napięcie, widz znajduje się pod działaniem tak silnych "wstrząsów", iż wrażliwość jego jest już pod koniec sztuki, jak gdyby stępiona i przydługi monolog raczej do niego już nie trafia.

"Zbrodnia i kara" opiera się na roli Raskolnikowa. Młody utalentowany EDMUND FETTING udźwignął tę rolę-gigant, pierwszą, w której miał możność zademonstrowania nam wszystkich swych aktorskich możliwości. Gra jak gdyby skokami, przerzucając się z nastroju w nastrój, szarpany tysiącem bodźców i sprzecznych uczuć. Jest tam poczucie swej małości obok zaślepionej pychy, miłość obok nienawiści, strach, przechodzący w panikę obok straceńczej determinacji. Wśród tego jak dominanta, powtarza się u niego motyw poczucia swej odrębności, pogardy dla innych, swego nędznego "nadczłowieczeństwa". Fetting na ogół umiejętnie rozłożył dramatyczne akcenty, inteligentnie zbudował swą trudną rolę.

Drugą wielką kreacją w "Zbrodni" jest Porfiry TADEUSZA GWIAZDOWSKIEGO. Artysta ten znajduje się obecnie w pełnym rozkwicie swojego talentu, swych twórczych możliwości. Jak świetnie oddał on zagadkowość postaci "łowcy dusz", jego jedwabistą przebiegłość i siłę, a jednocześnie - wbrew pozorom - ludzkość i uczciwość. Rola Porfirego, to jeszcze jedno wielkie osiągnięcie aktorstwa Tadeusza Gwiazdowskiego.

Brawurowo, z naciśnięciem pedału, rozegrał swego Razumichina ZBIGNIEW BOGDAŃSKI. Pyszną sylwetkę Nikodema Fomicza stworzył JÓZEF NIEWĘGŁOWSKl. Dobre momenty w swej scenie miał KAZIMIERZ TALARCZYK jako Marmieładow. Nie poznałem natomiast zupełnie tym razem TERESY KACZYŃSKIEJ. Udało jej się położyć na obie łopatki rolę Soni. A gdyby tak zdjąć jej fatalną białą perukę? Czasem i od takich drobiazgów zależy udanie się roli. Zawód sprawili również ZBIGNIEW TADEUSIAK (student) i Z. SUKNAROWSKI (Zosimow).

Zrobilibyśmy krzywdę JÓZEFOWI SKWIERCZYŃSKIEMU, gdybyśmy nie wymienili jego udanego "człowieka spod ziemi", Niezłym Zamiotowem był WIESŁAW OCHMANSKI, a PAWEŁ BALDY trafnie nakreślił postać porucznika Procha. W roli Kocha zobaczyliśmy MIECZYSŁAWA NAWROCKIEGO, malarza gra JÓZEF WALEWSKI a Anastazję MARIA NOCHOWICZ.

Z okazji sztuki Giraudoux pisaliśmy, iż dyr. Z. HÜBNER dotrzymuje przyrzeczenia, danego u progu nowego teatralnego sezonu. Obecna premiera, będąca wydarzeniem artystycznym dużej miary, stanowi jeszcze jeden dowód konsekwentnego prowadzenia przez niego linii repertuarowej naszego wybrzeżowego teatru.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji