Artykuły

"Kordian" Hanuszkiewicza

Pamiętam, że kiedy we wrześniu 1939 roku wkroczyli Niemcy do Gniezna, zakopałem w nocy w ogrodzie starą ułańską szablę mojego pradziadka, a do piwnicy gimnazjalnej zniosłem z woźnym tron cara i jakieś fragmenty góry Mont Blanc z Kordiana, którym byłem na uczniowskim przedstawieniu odegranym w sali Hotelu Europejskiego... Potem rozpoczęliśmy też prawdziwe konspirowanie, ale w Wielkopolsce hitlerowcy żałowali kuli zdekonspirowanym Kordianom, głowy ścinali gilotyną. Potem w Warszawie przed powstaniem i przed konspiracyjną maturą znów czytaliśmy Kordiana, ale wyobraźnię naszą, jak wtedy konspiratorów z lat 1861-1862, scena spisku już nie rozpalała, rzeczywistość bowiem okupacyjna dawno ją przerosła, pozostała jednak literatura, jej romantyczna aura, tragizm, heroizm, poezja, erotyka, sarkazm, tak czyste i wzniosłe, jak młodzieńcza euforia, która je przenikała. Choć młodzi zamachowcy: Lot, Juno. Kruszynka, Olbrzymek i inni nie myśleli o śmierci, a strzelając do kata Warszawy Kutschery nie dawali upustu straceńczej frustracji. Zamach przygotowany skrupulatnie był wynikiem swoistego, kategorycznego imperatywu. To, co robili było powszechnie aprobowane przez warszawską ulicę, na której odbywały się egzekucje Polaków. Ale oni, ci zamachowcy też nie byli letni. Mimo zapiekłej determinacji i kamiennego oblicza dusze chłopców wrzały...

A dziś? Co robić z młodzieńczą euforią? Kiedy to już niektóre dziewczyny i chłopcy, w wieku w którym Gabriela Zapolska stawała na ślubnym kobiercu, odkręcają kurki z gazem. Laura, Violetta i Kordian? To śmieszna i bombastyczna lektura szkolna.

Co robić zatem z młodzieńczym amokiem, zanim realne staną się podróże międzyplanetarne? I dopóki ziemskie pokusy orgiastyczne są tak wielkie! Jaki stworzyć równoważnik tamtych, silnych przeżyć? Big beat i seksualizm nie wyczerpują zagadnienia, a odwoływanie się do moralności jest zajęciem tyle bezpłodnym, co bezużytecznym. Choć w tej sprawie ma wiele racji profesor Kotarbiński odwołując się do tak zwanej moralności racjonalnej, pozbawionej transcendentalnej motywacji, moralności, którą zastąpi być może technika moralna, to znaczy wszczepiony ludziom impuls do nieczynienia krzywdy większej, aniżeli to w stosunkach społecznych jest potrzebne, moralności nie jako wypadkowej pewnych zmagań wewnętrznych, ale jako psychiczny odruch warunkowy!

Ale czy są możliwe tak szlachetne impulsy moralne bez pewnego ideału szczęśliwości dostosowanego do biologicznego rytmu człowieka? A więc dążność do określonego typu euforii twórczej opartej jednak na jakiejś ideologii społecznej lub jej negacji, prowokującej więc konflikty, dramaty, frustracje, kompromisy... Bo bez ideologii, jakiejkolwiek: politycznej, religijnej, filozoficznej nie ma postępu, jest stagnacja, cynizm.

I tu wracamy do Kordiana, który w didaskaliach Słowackiego ma w pierwszej scenie 15 lat! A na sali jego rówieśniczki i rówieśnicy (na biletach wydrukowała dyrekcja teatru zastrzeżenie, że sztuka dozwolona jest dla młodzieży od lat 16...). Mamy więc na scenie coś w rodzaju podestu zbitego z nieociosanych desek i na niej Kordiana ubranego w niebieski tużurek, białe spodnie i brązowe buty z żółtymi wypustkami. Zanim jednak przemówi Kordian, na ten prostokąt z bierwion wejdzie Andrzej Kurylewicz z puzonem i jego konfratrzy z drugim puzonem, kontrabasem i perkusją. Kurylewicz kłania się, a młodzieżowa widownia powyżej szesnastu lat wiwatuje na cześć muzyków...

Przerzucam kartki "Ze świata ułudy", książki - pamiętnika Józefa Kotarbińskiego, dyrektora i aktora Teatru Miejskiego w Krakowie i odnajduję opis prapremiery Kordiana z 1899 roku (grał go Tarasiewicz) ...Już po pierwszych obrazach przed domem wiejskim, w willi włoskiej i na szczycie góry, rozległy się oklaski - czuć było, że wytwarza się pożądana harmonia pomiędzy sceną a widownią. Czarowała melodia cudownego języka w dobrze prowadzonej dykcji, unosił się. nad salą czar fantazji...

Kordian - Andrzej Nardelli mówi w stylu recitativo:

Boże! zdejm z mego serca jaskółczy niepokój,

Daj życiu duszę i cel duszy wyprorokuj...

Nardelli jest bardzo młodym Kordianem, z pewnością najmłodszym w scenicznej historii polskich Kordianów. Może dlatego ten jego recytatyw jest tak bardzo szkolną recytacją. Ale czy 24-letni Słowacki lub 21-letni Baczyński mówiliby sugestywniej swe wiersze?

Potem na scenę wchodzi Laura. Ma na sobie piękna, długą amarantową suknię (nie wiem dlaczego wszystkie Laury, bo i Axerowska Laura - Mrozowska i inne jak tylko pamięcią sięgam, zawsze nosiły czerwone suknie!). Dawno już nie widziałem tak pięknej Kucówny o miękkich, prawie jedwabnych ruchach i dyskretnie, a jak wyraziście wabiącej Kordiana seksem Laury.

Był w Paryżu (w latach pięćdziesiątych) w sztuce "The et symphatie" moment, gdy wielka Ingrid Bergman pomagała rozbierać się młodemu mężczyźnie, aby nauczyć go miłości. Oczywiście Kucówna nie próbuje robić tego, choć w tej nowatorskiej inscenizacji Hanuszkiewicza i to byłoby chyba możliwe. Jest jeno próba pocałunku, bardzo piękna próba, bo w tym niespełnieniu jest cały Kordian: pacholęcy, neurasteniczny, z erotycznymi zahamowaniami i tą miłosną nieporadnością tak bardzo podniecającą Laurę. Potem albo przedtem, bo już nie pamiętam (ale to nie tak ważne) Laura i Kordian odśpiewują swe arie:

Mój Aniele! mój Aniele!

Kwiat ci niegdyś wieńczył głowę,

A było kwiatów tak wiele,

Że nim zwiędły, brałaś nowe.

Jest to naturalnie fragment wiersza Kordiana z jego sztambucha. Scena ta nie czaruje melodią cudownego języka, jak cmokał przed pół wiekiem na jej wspomnienie dyrektor Kotarbiński. Ale dyrektor Hanuszkiewicz jest człowiekiem nowoczesnym, apelującym do wyobraźni bardzo młodych ludzi, którzy za lat kilka wyedukowani na jego interpretacji wielkich romantyków przyjmować będą może Dziady jako dziewiętnastowieczne jasełka z Gustawem Holoubkiem już w roli księdza Piotra...

Mówił mi raz profesor Kazimierz Wyka, że ilekroć (co zdarza się mu oczywiście rzadko) czymś bardzo się denerwuje i ma na razie dość tego świata, wówczas odseparowuje się, zapala w ciszy swego gabinetu lampę i czyta sobie Króla Ducha Słowackiego. Ja co prawda nie zdenerwowałem się aż na tyle, ale ogromnie jestem wdzięczny dyrektorowi Hanuszkiewiczowi za to, że zmusił mnie po swym Kordianie do nowej jego. Boże mój, po ilu już latach, lektury. A była to lektura fascynująca, i anim się spostrzegł gdy rozpocząłem sam recytować (jak wtedy w Gnieźnie, kiedy miałem wymagane przez Wieszcza 15 lat!). Ale mistrz Adam Hanuszkiewicz zgromił mnie surowo i rzekł: amatorszczyzna! Słowackiego głośno recytować mogą tylko aktorzy i pod moją batutą reżyserską!... Szkoda, że był to tylko sen.

I oto mamy już akt drugi (w rękopisie Słowackiego!) i rok 1828. Kordian (podstawiając pod niego J. S. urodzonego w 1809 roku) ma więc 19 lat. Scena w James Parku w Londynie i po niej łożnica Wioletty. Aktorka (Ewa Żukowska) jest w przejrzyście zamaskowanym stroju mini-bikini. Okazuje się jednak, że ten sposób bycia lub minimalnego nakrycia bardzo krępuje młodą aktorkę, która starając się być swobodną hurysą staje się rozebraną dziewczyną z ubawu, tym bardziej nieskładną w pozach wiedząc, że jest publicznie obserwowana.

Kiedyś podobno była bardzo obnażona na scenie jako Lady Godiva Staffa Irena Solska (reżyserem jej był sam Ludwik Solski!), ba, lecz primo - wynikało to z kontekstu sztuki, secundo - Solska była też malarką, a swe postacie sceniczne komponowała z dużym znawstwem i smakiem plastycznym. Jest więc Kordian przy Wioletcie, ściślej nad Wiolettą, lecz przysięgam, że większe wrażenie robiła na mnie ta scena buduarowa w 1956 roku w Teatrze Narodowym, kiedy to Śląska - Wiolettą była bodaj zapięta pod szyję, a Łomnicki - Kordian nie wykonywał wymyślnych czynności, które tu Nardelli - Kordian imituje, a które, jak Boy niegdyś, nazwać moglibyśmy "zabiegami przedpłcennymi".

To erotyczne intermezzo kończy się więc klęską dla Kordiana, który spoliczkowany przez Wiolettę odskakuje od niej, chwyta mikrofon i aby zatrzeć tamto spudłowanie (psychoanalitycy nazywają to: neurotyczną dekompensacją) - zaczyna podrygiwać w takt rytmicznej melodii big beatowej, do której słowa napisał Juliusz Słowacki. Z kolei scena w Watykanie rozegrana jest w stylu buffo. Ironia goni tu patos. Kalenik - Anioł mówi rolę Papugi, a zamiast niej skrzeczy sam Papież (Dzwonkowski). Ex-odaliski (ze sceny z Wiolettą) ubrane w białe habity trzymają w rękach palące się świeczki. Kordian rozsypuje przed papieżem garść ziemi pobranej z kraju męczenników. Papież koronuje też cara na króla Polski. Śpiew Nieznajomego jest melodią Warszawianki. Ostatni szczebel drabiny wierzchołkiem Mont Blanc. A za Kordianem jak cień chodzi jego ucieleśnione w Hanuszkiewiczu (Doktor. Szatan, a może i Słowacki) alter ego, tyle, że zimne, sceptyczne i arbitralne.

Scena spisku? Pierwsza chyba tak śmiała i nabita dynamizmem w dziejach inscenizacji Kordiana. Spiskowi bez masek. Prezes (Machalica) w sile wieku. Car, który ma być zamordowany - obecny wśród spiskowych i przytomny, jak memento tego, co ich czeka. Tyrady Kordiana rozbite na kilka Kłosów. Wśród nich Zeidler i Damian Damięcki, gniewni, zbuntowani, och, jak bardzo przypominali mi zamachowców z czasów warszawskiej okupacji! Wśród spiskowych (a być ich miało ponoć aż stu pięćdziesięciu) antyrządowa determinacja jest już w punkcie wrzenia i zabójstwo cara zdaje się nie podlegać najmniejszej wątpliwości. Gardłują bowiem tylko jego zwolennicy. Tym większe zaskoczenie, że za wyrokiem na cara tylko pięć kuł padło... Ano zgodnie z prawdą historyczną. Ale Hanuszkiewicz zagrał tu fortissime, dramatycznie celnie, lecz psychologicznie niezbyt wiarygodnie. Nie bądźmy jednak pedantami. W tej scenie tak istotnej dla ideologii sztuki, przesunął Hanuszkiewicz punkt ciężkości w stroną Prezesa, którego racje moralne i polityczne brzmią mocno i autorytatywnie. Wyrok na Kordiana pada więc już w podziemiach katedry św. Jana. Afirmacja oportunizmu czy mądrości politycznej? Zbyt retorycznie rozegrana jest ta scena, na zbyt wielkim koturnie uczuć i gorących myśli, aby można było wyważyć jej racje tak oczywiste przecie w przekroju całego dramatu.

I tak jest właściwie wszędzie: bardzo sugestywny obraz i wyrafinowana forma. Hanuszkiewicz nazywa to językiem teatru: autonomicznym, czystym, atakującym wyobraźnię, lecz czy nie zbyt apodyktycznie? Scena na placu Saskim, zwłaszcza z żołnierzami - manekinami, jakby wyjętymi z pudełka do zabawek znów znakomita, choć plącze się jeszcze w pamięci piekielnie krwisty i spontaniczny Wielki Książę Kurnakowicza!... I ucięty przed końcem wściekły dialog Cara (świetna maska Kamasa) z Konstantym (bardzo dobrym i wiernym tradycyjnej interpretacji Butrymem), i znów obecny wśród nich Kordian!

Co jednak wynieśli z przedstawienia ci, którzy ukończyli 16 lat? Z sztuki, która jest oszałamiającym montażem kilkunastu udramatyzowanych skeczów? I jaki jest w końcu ten Kordian? Patetycznie, romantycznie rewolucyjny? Programowo antykonformistyczny, czy też psychologicznie pogięty, jakim był kiedyś Kordian Osterwy. Są to na pewno już dla Hanuszkiewicza dawno przebrzmiałe epitety. A jednak jego Kordian dać powinien jakąś lekcję narodowej historiozofii. Przedmówca (w programie) reżysera, publicysta Wiesław Górnicki napisał, że Kordian mimo wszelkie pozory nie jest dramatem jednej klasy, lecz metaforycznym obrachunkiem ogólnonarodowym oraz że... monologi na Mont Blanc są tylko umowną, nie znaczącą scenerią, w której toczy się kluczowy spór narodowy Polaków: spór o poprawność myślenia...

Wojciech Natanson notował kiedyś w Teatrze (w 1956 roku), że współcześni inscenizatorzy akcentują złożoność i wielobarwność dramatu, nie starając się na ogół przykrawać do swej własnej myśli, przez architekturę inscenizacji (...) traktują Kordiana jako wielką symfonię (...)

Są w inscenizacji Hanuszkiewicza błyski i uderzenia pioruna, ale nie ma w niej symfonii, jej motywu przewodniego, choć kto wie, czy nie właśnie Hanuszkiewicz mógłby za Norwidem w Fortepianie Szopena recytować z emfatyczną determinacją:

Zaczął że on

Uderzać w ton?...

Czy taki Mistrz!..: że gra...

choć - odpycha?...

Ale, może ten typ interpretacji Norwida miał też na myśli Czesław Niemen komponując swój Bema pamięci rapsod żałobny...?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji