Kordian trzymaj się
CO tu dużo gadać, kłócić się, przekomarzać, kiedy nie ma o czem mówić. Derektor Hanuszkiewicz medal powinien otrzymać za wystawienie Kordiana w Teatrze Powszechnym, na Pradze Medal PKO pt. "Polak oszczędza Październik miesiącem Oszczędności".
No tak jest. ale oszczędzać trzeba także samo w styczniu i w lutem. Poucza nasz o tem derekcja Powszechniaka. Takie ciężkie sztukie minimalnem kosztem udało się jej wystawić. No, bo faktycznie parę starych desek półtorówek z sękami, dwie skrzynki po bułgarskich pomidorach, nieduże rusztowanie- to cała wystawa. A prawda, jest jeszcze pluszowa kapa z frędzlamy i drabina malarska rozkładana, ale ta była na miejscu za kulisamy, czyli że kosztów własnych nie przysparza, a nawet zmniejsza, bo górę Mont Blanc w sztuce odstawia, czyli, że znowuż oszczędności poważne przynosi, na altramarynie i inszych farbach, a także samo płótnie i blejtramach.
W ogólności drabina służy prawie do wszystkiego. Cały czas zajęta. Stale i wciąż ktoś na niej siedzi. Ale najwięcej Kordian. Mowy wygłasza, piosenki giełdowe śpiewa z towarzyszeniem orkiestry na elekstrycznych gitarach.
Trzeba mieć przytomność umysłu, a także samo równowagie w tych waronkach zachować, żeby się nie omsknąć. Kordian młody, szczupły chłopaczek, daje sobie z tem rade, ale dużo nerw publikie kosztuje - zleci czy nie zleci?
Insza rzecz, że derektor cały czas pod drabiną stoi, za nogie Kordiana trzyma, a nawet częściowo go wyręcza w dłuższych przemowach, żeby się artysta zanadto nie męczył. Słowacki tyle tego namachał, że starczy na dwóch i jeszcze się podobnież sporo w książce pozostało.
W ten deseń troskie o pracownika się wykazuje, czyli BHP, bo mówmy - artysta nie utrzyma się w powyższej pozycji, to kto będzie odpowiedzialnem - wiadomo derekcja.
Prawdę mówiąc drabiny się troszkie może nadużywa. Na przykład w pewnej chwili Kordian łapie ją na plecy i zaznacza, że leci zabić cara. Drabiną? Jest chyba w teatrze troszkie inszych poręczniejszych przyborów? Ale nie bądźmy drobiazgowe, może przez lufcik na pierwszem piętrze do Zamku chce się dostać. Nie wyjaśnione.
Także samo pluszowa kapa z frędzlamy dużą rolę w sztuce odgrywa. Nakrywa się nią rusztowanie - jest sala tronowa. Zdejmą się kapę - otrzymujem więzienie u Karmelitów na Lesznie.
Ze smykałką wszystko jest pomyślane i oszczędnościowo. Może nawet ciut, ciut za nadto. O dziewiątej, czyli w godzinie szczytu i światło w calem teatrze gaśnie i artyści elekstrycznemi latarkami i wyłącznie się posługują na scenie. Tak niemi mrygają na siebie i na publikie, że Gienia w końcu krzykła:
- O rety, nic nie widzę! Oślepili mnie!
- Nic, nic, zaraz ci przejdzie - to tak zwana kurza ślepota. Zresztą nic takiego się nie dzieje - mówię - Kordian rozmawia z wariatamy, to dużo się od nich dowiesz? Odpoczniesz sobie troszkie.
Na scenie faktycznie byli wariaci. Na razie myślałem, że to pijane z węgierskiej restauracji przyszli, bo za każdem z nich muzykant stajał i do ucha jem podgrywał, jeden na trąbie, drugi na basetli.
Ale się pokazało, że to jest słynna scena w domu obłąkanych, tylko przez oszczędność zaczem cały szpital budować, reżyser dwóch kopniętych w charakterze delegacji, do tronowej sali sprowadził.
Pomału rozwidniło się, wariaci poszli, Gienia przestała grymasić, zaczęliśmy znowuż sztukie obserwować. A sztuka jest taka więcej interesująca, tylko na razie nie wiadomo, o co się rozchodzi, a muchie czy o komara, jak to mówią.
I o czem idzie rozmowa? l co ta za dwie cizie, które w pierwszem akcie figurują? Dopieru jak Kordian przewraca jedną z nich na rusztowanie i zaczyna się dozwolone od lat 16-tu, dogadujemy się, że się zakochał.
No, a już potem, jak wstąpił do wojska, zrobił zamach na cara, za co w czapkie chłopaczyna dostał, obserwowaliśmy wszystko ze łzamy w oczach, a Gienia niemożebnie nawet spłakana wróciła do domu.
Ja tylko do dzisiej, skarż mnie Bóg. nie wiem. w jaki sposób on tego zamachu dokonał. Zamierzył się drabiną, czy jak?
[Data publikacji artykułu nieznana]