Artykuły

Baśń o akceptacji

"Brzydkie kaczątko" w reż. Macieja K. Tondery w Teatrze Kubuś w Kielcach. Recenzja Ryszarda Kozieja z Radia Kielce.

Klasyka literatury ma to do siebie, że jest uniwersalna, opowiada o nas samych niezależnie od miejsca i czasu, a tym bardziej gdy mamy do czynienia z klasyką literatury dziecięcej. W dwusetną rocznicę urodzin Hansa Chrystiana Andersena, która przypada na ten rok, także Teatr Lalki i Aktora "Kubuś" w Kielcach wystawił premierę "Brzydkiego Kaczątka" według duńskiego bajkopisarza. Według, bo autor przeróbki i reżyser spektaklu - Maciej Tondera - uwspółcześnił opowieść przenosząc ją w dzisiejsze czasy, ba, umiejscawiając bajkę w podkieleckim Borkowie. Nic w tym dziwnego, przecież historia odkrywania w sobie samego siebie może rozgrywać się i rozgrywa zawsze i wszędzie.

Babcia Katarzyna, która w Borkowie ma nieduże gospodarstwo z indykiem, kogutem, kurami, gęśmi i kaczkami codziennie dojeżdża do Kielc autobusem by opiekować się swoimi wnuczkami. Babcia jest zabiegana, wykonuje przecież dwie prace i może przez to pełna energii, ma jeszcze siłę zwrócić uwagę dzieciom, nieustępującym miejsca starszemu panu w autobusie. Babcia jest pogodna a tylko taka postawa pozwala na ogarnięcie wszystkiego w naszym szybkim życiu.

Kieleckie przedstawienie też jest pogodne, bo choć brzydkiemu kaczątku inni dokuczają, ono jednak nie zamyka się w sobie, raczej szuka własnej tożsamości i wygrywa. Sztuka latania, odrzucona i potępiana przez ptactwo domowe, nie jest odrzucana przez małego łabędzia, czującego swoje powołanie. Walka z zarozumiałym kogutem kończy się zwycięstwem. Nie wiem czy takie były intencje autorów spektaklu, ale przesłanie do małego widza adaptacji klasycznej bajki wydaje się wyraźne. Bardziej tu chodzi o akceptację własnej inności niż tolerancję dla inności kogoś, kogo możemy spotkać obok siebie.

Dzieci obecne na wczorajszym [8 stycznia] przedpremierowym spektaklu chętnie włączały się do interaktywnej gry, razem z kaczkami uczyły się kwakać, mówiły "cześć" babci Katarzynie a przede wszystkim gromkim śmiechem reagowały na pocieszne zachowanie mieszkańców podwórka, szczególnie na przezabawną piosenkę gęsi o pożytkach płynących z bliskości koryta. Bardzo podobały się lalki - pacynki, ale nie takie zwykłe, zakładane na dłoń, niektóre bardziej skomplikowane, wymagające od aktorów niezłego wysiłku. Jednak w przedstawieniu widać tylko lekkość i przede wszystkim humor, podwórko, choć nieprzyjazne innemu pisklęciu, nie jest miejscem złym.

Bohater, jak w baśni Andersena wyrasta na pięknego łabędzia, do końca nie jest jednak przekonany o swej urodzie, dopiero potwierdzenie tej wartości przez innych dopełnia całą opowieść. Spektakl zamyka piękna scena odlotu łabędzi w nieznane zawsze interpretowana jako zwycięstwo wolności.

Duże słowa, może niezrozumiałe dla małych widzów kieleckiego teatru, ale przecież nie o to chodzi, nie o zrozumienie a o zabawę, o obraz, o zapamiętanie sytuacji, które kiedyś, w dorosłym życiu z pewnością się przypomną.

Emisja recenzji w Radiu Kielce w programie "Kulturalna niedziela".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji