Artykuły

Łódź. Festiwal Kolory Polski zakończony

Michał Urbaniak występem z orkiestrą Filharmonii Łódzkiej zakończył 10. edycję festiwalu "Kolory Polski". W przyszłym roku impreza znów potrwa dwa miesiące. Koncerty mają się pojawić także w ciągu tygodnia, a wstęp na nie będzie ograniczony.

Pod względem frekwencji niedzielny finał Wędrownego Festiwalu Filharmonii Łódzkiej w sali koncertowej przy ul. Narutowicza przypominał koncerty z "terenu". Choć różnią się muzyką - od klasycznej, przez dawną, cerkiewną, folk, muzykę świata po jazz - mają jedną wspólną cechę: słuchaczy jest więcej niż miejsc. Do filharmonii tłumy przyszły wysłuchać projektu "UrbSymphony", w którym Michał Urbaniak połączył fascynacje muzyką klasyczną, jazzem, folkiem i muzyką filmową. Każda kolejna odsłona tego przedsięwzięcia nieco różni się repertuarem i składem wykonawczym. Tym razem słynny skrzypek zaprezentował 10 kompozycji z trzech rozdziałów swojej twórczości: utworów "polskich" (m.in. "Walcoberek", "Polak"), "manhattańskich" ("Manhattan Man", "New York Polka", "UrbTime") i filmowych, napisanych do "Długu" i "Pożegnania jesieni". Mistrza ceremonii oraz prowadzonych przez Huberta Kowalskiego łódzkich filharmoników wspomagali: Krzysztof Pacan na basie, Przemysław Pacan na perkusji i Jan Smoczyński na fortepianie.

Trudno zrozumieć, skąd wśród publiczności aż tak gorące owacje na stojąco po zakończeniu koncertu. W symfonicznym projekcie prekursora fusion, poza kilkoma efektownymi momentami, jak latynoski wręcz "Walcoberek", czy ciekawym mieszaniem barw z odległych muzycznych światów (np. pulsacji reggae, podhalańskiej melodii i hollywoodzko-filmowego brzmienia), nie ma wiele do podziwiania. Orkiestracje nie zachwycają, bardziej liryczne kompozycje w wersjach orkiestrowych tracą kręgosłup. A sam mistrz ceremonii dopiero na bis przypomniał, dlaczego jest jednym z najbardziej znanych skrzypków jazzowych świata.

Pierwszy etap wieczoru wypełniła, ku niezadowoleniu części fanów Urbaniaka, "ceremonia" kończąca tegoroczne "Kolory Polski". Szef FŁ Lech Dzierżanowski i dyrektor wakacyjnego festiwalu Tomasz Bęben zaprosili na scenę prawie 10-osobową ekipę, która przez trzy miesiące pracowała przy 26 koncertach, 19 wycieczkach autokarowych i - tegorocznej nowości - atrakcjach turystyczno-rekreacyjnych (rajdy rowerowe, nocne podchody czy spływy kajakowe). Elżbieta Hibner, wicemarszałek województwa łódzkiego, zachwalała: - Zmieniają się ekipy polityczne, zmienia się dyrekcja filharmonii, a festiwal trwa. To rzadkość w naszym kraju. Festiwal stał się trwałą wartością, którą doceniają i finansują politycy, niezależnie od opcji.

Co z minionej edycji zapadło w pamięć dyrektorowi i pomysłodawcy "Kolorów Polski" Tomaszowi Bębnowi? - Festiwal to nie tylko wysiłek nasz, ludzi Filharmonii Łódzkiej, ale także naszych partnerów z województwa. Zapamiętam kilka miejsc, w których ludzie chcieli skorzystać z naszego pomysłu. Na przykład Dobroń, gdzie koncert zagrała Kapela Brodów. Były tańce, przedstawienie "Wesele sieradzkie", polski poczęstunek. Albo Radomsko, gdzie na naszą prośbę po kilku latach muzyka zabrzmiała w budynku teoretycznie nieprzystosowanym do koncertowania - Radomszczańskim Centrum Biznesu. Nawet pani prezydent przepraszała słuchaczy, mówiąc, że to dyrektor festiwalu się uparł. Po latach istnienia festiwalu ludzie uwierzyli, że konwencja "Kolorów Polski" pomaga im w wypromowaniu tego, co mają najpiękniejszego i najciekawszego.

10. edycja "Kolorów Polski" była rekordowa: trwała o miesiąc dłużej niż poprzednie. - W przyszłym roku wracamy do dwóch miesięcy - zapowiada Bęben. - We wrześniu zaczyna się sezon i bardzo trudno koordynować taką ilość koncertów. Aby przedłużyć "Kolory Polski" na wrzesień, trzeba by przekształcić festiwal w osobną instytucję.

Czy to oznacza, że koncertów będzie mniej niż w te wakacje? Niekoniecznie. Bęben: - Będziemy musieli zagęścić festiwal. Będzie trwał także w ciągu tygodnia, aby turysta, który przyjedzie do Łodzi czy województwa w środę, nie musiał czekać na koncert do soboty.

To nie koniec zmian. Ten festiwal był także rekordowy, jeśli chodzi o frekwencję. Czasami "Kolory" stawały się ofiarą własnej popularności. Tak było choćby podczas koncertu muzyki cerkiewnej w Sieradzu czy występu baletu dworskiego Cracovia Danza w Poddębicach. - Melomani nie mogli w komforcie wysłuchać koncertów. Wysiłek nasz i artystów szedł na marne. Musimy wprowadzić jakąś formę ograniczenia wstępu na koncerty. Nie wiem jeszcze, czy będą to bilety, vouchery, czy może bezpłatne zaproszenia.

Sława festiwalu rośnie. Prawdopodobnie w przyszłym roku podobne imprezy - na licencji "Kolorów Polski" - pojawią się poza województwem łódzkim. - Bo nie ma w Polsce festiwalu, który tak łączyłby muzykowanie z podróżowaniem - podsumowuje Bęben. Brzmi to nieskromnie, ale po 10 pracowitych wakacjach Tomasz Bęben ma powody, by pogratulować sobie dobrej roboty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji