Artykuły

Jubileusz Bogdana Paprockiego

Nic nie zapowiadało wielkiej i długiej kariery BOGDANA PAPROCKIEGO. Ale przyszła szybko, podobnie jak sława i uwielbienie młodszych kolegów.

To zadziwiające, że nawet w prywatnych rozmowach mówią o nim Mistrz. Chyba że są z Mistrzem zaprzyjaźnieni. Wtedy mówią... Kuba.

Paprocki jest fenomenem w skali światowej. Śpiewa bowiem do tej pory i to śpiewa pięknie. A artysta liczy już sobie 90 wiosen! Nie tylko zresztą kondycja śpiewaka zadziwia; pracowitość też. Ma bowiem w repertuarze prawie 60 partii operowych, podczas gdy inni tenorzy mają zazwyczaj około 30. Mistrz lubi powtarzać anegdotę (potwierdzoną przez świadków, więc to żadna anegdota), że po raz pierwszy wystąpił na estradzie jako członek chóru rewelersów w Szkole Podchorążych Rezerwy w Zamościu. To było w kwietniu 1939 r., miał wówczas 20 lat.

Śpiewać lubił od dzieciństwa i często urządzał recitale w pustych klasach szkoły, której jego ojciec był kierownikiem. O zawodzie śpiewaka nie myślał, marzyła mu się profesja wojskowego kartografa! Specjalistą od map nie został, a pobierane w czasie wojny lekcje śpiewu u Eugeniusza Koppa, potem zaś u Ignacego Dygasa zaprowadziły go do Reprezentacyjnego Zespołu Wojska Polskiego (gdzie był solistą), a później na scenę teatralną.

W Operze Śląskiej Bogdan Pa-procki debiutował 23 listopada 1946 r. partią Alfreda w "Traviacie". I to właśnie w Bytomiu będzie świętować 70-lecie pracy artystycznej i 90. urodziny.

W Operze Śląskiej stworzył wielkie kreacje - Alamavivę w "Cyruliku sewilskim", Rudolfa w "Cyganerii", Leńskiego w "Eugeniuszu Onieginie", Księcia w "Rigoletcie" i Jontka w "Halce", którą to partię zaśpiewał w ciągu całej kariery na 20 scenach.

Tadeusz Serafin, dyrektor Opery Śląskiej, mówi: - Cieszymy się z odwiedzin Mistrza, który o naszej scenie wyraża się zawsze serdecznie, choć od lat pracuje w Teatrze Wielkim w Warszawie. Gdy kilka lat temu poprosiłem go o zaśpiewanie partii starego Fausta, nie odmówił, wręcz się ucieszył. To legenda polskiej sceny operowej, ale ja wolę go nazywać fenomenem. Nigdy nie spotkałem artysty, który śpiewałby tak długo, a w kontaktach prywatnych był tak błyskotliwie inteligentny i pogodny. Jeśli młodzi artyści mieliby się od niego czegoś uczyć, to uczciwości w pracy i odpowiedzialności, z jaką przygotowuje nawet małą rolę.

Ukochaną postacią pana Bogdana był zawsze Don Jose, namiętny kochanek pięknej Carmen, w którego charakterze zazdrość idzie o lepsze z prawdziwą miłością. I nie był to wybór przypadkowy. Artysta słynął nie tylko z pięknego, urzekająco ciepłego w barwie głosu. Słynął też z nowoczesnego, aktorskiego podejścia do ról. Jan Ballarin, profesor katowickiej Akademii Muzycznej, także świetny tenor, potwierdza tę opinię: - Bogdan Paprocki był moim idolem od średniej szkoły muzycznej. Dbał nie tylko o to, by pięknie zaśpiewać, ale i o to, by stworzyć na scenie wiarygodnego bohatera. Na świecie wielu tenorów używa głosu do czarowania publiczności. A Paprocki głosem i grą tworzy na scenie skomplikowanego człowieka. Spotykałem się z nim wiele razy, choć na scenie tylko raz, w "Strasznym dworze". On śpiewał partię Stefana, ja Damazego. To było przeżycie!

Bogdan Paprocki darzy Śląsk sentymentem, chętnie do nas przyjeżdża, a wspomnienia ma nie tylko artystyczne. Tutaj urodziła się jego córka Grażyna, miał wielu przyjaciół i ulubiony klub piłkarski - Polonię Bytom! I do dziś ma gorących wielbicieli.

Opera Śląska zaprasza: 23 września g. 18 - gala tenorów, 24 września g. 18 - spotkanie z Bogdanem Paprockim

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji