Artykuły

Teatr o inteligentnych zabójcach

O "Bash" Neila LaBute'a w reż. -> (nowy pseudonim Grzegorza Jarzyny) w TR Warszawa pisze Roman Pawłowski.

"Bash" Neila LaBute'a w TR Warszawa. To już siódme przedstawienie z cyklu "Teren Warszawa" zrealizowane przez Teatr Rozmaitości wspólnie ze studentami szkół teatralnych.

Po nowoczesnym biurowcu i barze na Dworcu Centralnym artyści opanowali przestrzeń nieczynnej drukarni w centrum miasta. Scenę zainstalowano w hali nad pustą wyrwą po maszynie rotacyjnej. Zdewastowana i niebezpieczna przestrzeń, w której każdy krok musi być dobrze obliczony, świetnie koresponduje z dramatem Neila LaBute'a. Składają się nań wyznania czwórki ludzi opowiadających o zbrodniach, które popełnili.

Tym, co najbardziej przeraża, nie są jednak opisy śmierci, ale to, że zabójcami są zrównoważeni ludzie, niepozbawieni inteligencji i dobrych manier.

Stereotyp mordercy o brudnych paznokciach i nieogolonej twarzy rozpada się w proch. Tu zabójcą jest młody menedżer (Cezary Kosiński), który udusił ośmiomiesięczną córkę, aby zaszantażować pracodawcę i uniknąć zwolnienia. Para modnie ubranych studentów (Roma Gąsiorowska i Piotr Głowacki), których wyprawa na tytułowy "bash", czyli imprezę, skończyła się zmasakrowaniem geja w toalecie publicznej. I współczesna Medea (Danuta Stenka), która zabiła syna, aby zemścić się na nauczycielu, który ją uwiódł i porzucił, kiedy była nastolatką.

Trzy historie, które u LaBute'a rozgrywają się osobno, reżyser Grzegorz Jarzyna umieścił w fikcyjnym talk-show, w którym uczestnicy wyznają swoje winy. Na ścianach wyświetlane są obrazy z poczekalni, w której bohaterowie czekają na swoją kolej. W ten sposób spektakl nawiązuje do telewizyjnych widowisk, w których ludzkie tragedie stają się medialnym towarem. Telewizja jest tu zarazem ludzkim ściekiem i pseudokonfesjonałem. Brakuje tylko przerwy na reklamy.

To trzymające w napięciu, ważne przedstawienie pozostawia tylko jedną wątpliwość - dlaczego, aby opowiedzieć o problemie winy, nasz teatr musi sięgać po tekst amerykański? Czy nie ma tekstów Marka Modzelewskiego, Pawła Jurka, Marka Pruchniewskiego, Krzysztofa Bizio, które dotykają podobnej tematyki? Autorzy spektaklu próbowali spolszczyć sztukę, ale zmiana Nowego Jorku na Warszawę i Wall Street na aleję Jana Pawła II niewiele pomogła. Bohaterowie mówią, myślą i działają na sposób amerykański. Zresztą polonizacja LaBute'a nie została dokończona, jeden z bohaterów mówi o kolegach z "naszego kościoła", co w oryginale odnosi się do konkretnego kościoła ewangelickiego, a w Polsce nic nie znaczy. Natomiast matka-Medea swemu synowi nadaje imię Billy na pamiątkę Billie Holiday (kochanek uwielbiał jej nagrania), co - nawet biorąc poprawkę na upodobanie Polaków do zagranicznych imion - wydaje się dziwaczne.

Projekt "Teren Warszawa" mógłby oprócz wynajdowania nowych przestrzeni dla teatru znaleźć też nieco przestrzeni dla nowego polskiego dramatu. Inaczej niewiele po nim zostanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji