Artykuły

Nawrócenie na niby

W piątkowy wieczór więk­szość publiczności przyszła do Teatru Polskiego, by podziwiać Janusza Gajosa - występują­cego w Poznaniu gościnnie. Okazało się jednak, że to nie on jest tytułowym bohaterem "Na­wróconego w Jaffie" według Marka Hłaski - i było to pierw­sze zaskoczenie. Na scenie - na początku sztuki - domi­nował Mariusz Puchalski. Wy­kreował on Marka jako postać twardą, wręcz brutalną, go­tową za pieniądze nawet za­mordować, w dodatku czyny swoje potrafił usprawiedliwić. Choćby tym, że ktoś bez spoj­rzenia na niego, "jedząc wą­tróbkę", odmówił mu pracy. W jego cieniu pozostaje Robert (Janusz Gajos) usprawiedliwia­jący się za nieudany interes, w który włożył wszystkie wspól­ne pieniądze. Można mniemać, że to właśnie Robert będzie na­wracany, przystosowywany do życia. Druga część jednak za­przecza pierwszej. Marek, jakgdyby wierząc na słowo Ro­bertowi, że ten go wymyślił, realizuje jego oszukańcze pla­ny doprowadzając do obłędu pastora Seana (Janusz Grze­lak). Następnie jednak staje twarzą do ściany w geście po­kuty. Dlaczego? No właśnie.

Jan Buchwald - adaptator tekstu Marka Hłaski i reżyser tego spektaklu w piątkowej premierze nie wytłumaczył tej zmiany. Wartko następujące po sobie sceny, dialogi skrzą­ce się dowcipem i odgrywane niemal jak w farsie, też nie tłu­maczyły końcowej metamorfozy. Nie była to jedyna zagad­ka tej inscenizacji. Drugą by­ła więź między Markiem a Ro­bertem. Każdy z nich miał swój świat i o ile Robert - Janusza Gajosa potrzebował aktora do wymyślanych przez siebie sy­tuacji, to Marek - Mariusza Puchalskiego obywał się bez swego "nieudanego" kolegi. Szkoda więc, że ani jednym gestem, słowem nie wyrażono życiowo prawdziwych, psycho­logicznych relacji między tymi postaciami. Zwłaszcza że, w odróżnieniu od "Emigrantów" Mrożka (do których podo­bieństw w konstrukcji poznań­skiej inscenizacji można się doszukać), ci dwaj mężczyźni nie są związani sytuacją, w któ­rej się znaleźli, bo tylko Marek jest tu obcy. Kończąc kwestię wzajemnych odniesień głów­nych postaci spektaklu "Na­wrócony w Jaffie", trzeba stwierdzić, że obaj aktorzy by­li za dobrzy i - w poszczególnych scenach - swą wizją kre­owanej postaci "spychali" w tło partnera, ze szkodą dla ca­łości sztuki. W dodatku miało się wrażenie, że niektóre sce­ny (np. z małżeństwem Sponso­rów) wprowadzono wyłącznie dla ich popisów.

Premiera "Nawróconego w Jaffie" w Poznaniu wywołała mieszane odczucia. Z jednej strony rewelacyjna muzyka Jerzego Satanowskiego, bardzo zręcznie rozwiązująca przestrzeń sceny scenografia Grzegorza Małeckiego oraz prawdziwe "perełki" aktor­skie głównych postaci, z dru­giej brak logiki prowadzącej do tytułowego "nawrócenia" i wrażenie, że reżyser Jan Bu­chwald nie zapanował nad ca­łością. Trzeba mieć nadzieję, że po premierze następne spektakle będą trochę inne. Janusz Gajos ma zakontrakto­wane 25 przedstawień w Po­znaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji