Artykuły

Nowy festiwal, nowa szansa (fragm.)

Przyczyny powodzenia, jakim cieszą się festiwale muzyczne, nie zostały zdaje się dokładnie zbadane, w każdym razie jednak są one jednym z przyczynków do problemu prze­mian, jakie zaszły w formach ucze­stnictwa w kulturze współczesnych społeczeństw. Potencjalnym odbior­com bardziej, jak się okazuje, odpo­wiadają formy konsumpcji kultural­nej w pewien sposób skomponowa­nej, zorganizowanej, w analogii (i: często nie bez związku) z takimiż formami wypoczynku i turystyki. Polską specjalnością są w tym względzie raczej oferty specjalisty­czne: festiwal muzyki współczesnej w Warszawie, oratoryjnej we Wro­cławiu, ,czy szopenowskiej w Duszni­kach. Takie festiwale, o ściśle okre­ślonym profilu mają swoje tradycje (Wagner w Bayreuth, Mozart w Salzburgu, Haendel w Halle i wiele innych), jednak nie one tworzą główny nurt, lecz imprezy o znacznie szerszych założeniach programo­wych, zestawiające koncerty symfo­niczne i kameralne, recitale i przed­stawienia operowe, muzykę różnych epok i różnych gatunków imprezy, takie jak znany Holland Festival czy - bliżej nas - Praska Wiosna.

W tym właśnie centralnym nurcie, przybyła nowa, poważna impreza: Drezdeński Festiwal Muzyczny (Dresdner Musikfestspiele). W swej skrystalizowanej programowo i organizacyjnie postaci odbył się on tego roku po raz pierwszy, w dniach j od 9 maja do 4 czerwca (po wstępnej i zeszłorocznej próbie). Przez siedemnaście dni odbywało się w Dreźnie po kilka, a czasem kilkanaście koncertów i przedstawień dziennie. Wie­le z nich w pięknych zabytkowych salach i parkach tego miasta. Moc­ny w tym festiwalu akcent operowy tworzyły spektakle opery drezdeń­kiej oraz zespołów zaproszonych.

Z polskich imprez prócz poznań­skiego Teatru Marionetek Jerzego Wieczorkiewicza - w programie fe­stiwalu znalazł się występ Warszaw­skiej Opery Kameralnej oraz dwa spektakle Sceny Kameralnej Opery Wrocławskiej. ( Warszawski zespół wystawił "Ariadnę" Elżbiety Sikory, utwór nagrodzony rok temu w Dreź­nie na Konkursie Kompozytorskim im. K. M. Webera. Niestety, przedstawienie odbyło się po moim wy­jeździe. Byłem natomiast świadkiem sukcesu obu programów Opery Wro­cławskiej u licznie zgromadzonej pu­bliczności w sali tzw. Kleines Haus państwowego teatru (mimo arcyciekawych imprez konkurencyjnych, odbywających się w tym samym cza­sie w innych salach).

Pierwszym z owych programów była "Sonata Belzebuba" Edwarda Bogusławskiego do własnego libretta kompozytora według dramatu Stanisława Ignacego Witkiewicza. Suk­ces u publiczności, znajdującej się w stałej gotowości do entuzjastycznego przyjęcia rzeczy nowych i dziw­nych, był tu poniekąd wpisany w dzieło, ale przyczyniła się do niego chyba i łatwość, z jaką do wyobraź­ni widza niemieckiego toruje Witka­cemu drogę to wszystko, co pozosta­je u niego bliskie atmosferze ekspresjonizmu i secesji, a co właśnie w utworze Bogusławskiego i jego re­alizacji stało się szczególnie widocz­ne. Odbiorcy zdani tu byli nie tylko na scenografię Jana Polewki, pod­kreślającą te elementy z całą determinacją czy wręcz pikanterią oraz bogatą i wymowną akcję i grę aktor­ską - nie tylko, ponieważ kluczowe kwestie wypowiadane były przez ak­torów po niemiecku (prócz tego pub­liczność dysponowała oczywiście niemieckim streszczeniem libretta). Była to okoliczność istotna, bo w utworze tym kompozytor trzyma się jakby nieco na uboczu, zachowuje szlachetną powściągliwość, pozostawiając na pierwszym planie słowo i akcję dramatyczną. Wydaje się, że tylko w ten sposób owa muzyczna bądź co bądź forma udźwignęła z po­wodzeniem całą tę zawikłaną maszy­nerię absurdu, groteski i czarnego humoru. Zdołali ją również udźwig­nąć wykonawcy, przygotowani reży­sersko przez Bogdana Hussakowskiego. Pierwszy Witkacy na opero­wej scenie zdołał ich wszystkich au­tentycznie wciągnąć i zaangażować, a niektóre postaci - jak np. stwo­rzone przez Jadwigę Gadulankę, Ma­cieja Witkiewicza, Mariusza Majew­skiego czy aktora Erwina Nowiaszaka - kojarzą się w pamięci widza z teatrem z prawdziwego zdarzenia. Przygotowanie muzyczne oraz sprawne, pełne werwy prowadzenie całości było dziełem Roberta Satanowskiego, dyrektora Opery Wroc­ławskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji