Artykuły

Demoludy. Odsłona druga

Słoweńcy kręcili na scenie film i równocześnie serwowali gotowy już produkt - o Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Demoludy w Olsztynie pisze Ada Romanowska z Nowej Siły Krytycznej.

- Czuję się jak w kinie klasy B, ale jestem wzruszony - takie zdanie pada z ust jednego z bohaterów "Fragile!", jaki przyjechał do Olsztyna z Slovensko Mladinsko Gledališče. I właściwie nic dodać, nic ująć. Bo oto podczas drugiego dnia festiwalu kino zawitało do teatru. Widzowie obejrzeli 120-minutową obyczajówkę tworzoną tu i teraz. Nad sceną zawisł wielki ekran, po bokach zostały ustawione telewizory. Właśnie na nich wyświetlany był film kręcony na żywo na scenie. Aktorzy wcielali się w role, byli równocześnie operatorami kamer i montażystami. Deus ex machina? Można tak określić.

Twórcy grali w wirtualnym studiu - na tle niebieskiej ściany wykorzystywanej zazwyczaj w telewizji. Tłem do akcji stawały się poustawiane z boku na długim stole miniaturowe scenografie przypominające domki dla lalek. Wystarczyło odpowiednio przybliżyć kamerę, by przenieść aktorów nie ruszając ich z miejsca. W jednej chwili byli w mieszkaniu, zaraz potem w biurze, na lotnisku i w barze.

Fabuła spektaklu-filmu zeszła na drugi plan. Biorąc jednak pod uwagę hasło festiwalu "Strefa tożsamości", "Fragile!" ukazało młode pokolenie Słoweńców, które - niczym Polacy - wyjeżdżają na zachód w poszukiwaniu lepszego życia. Brutalna rzeczywistość nie pozwala im jednak na spełnienie marzeń. Londyn jest dla nich ziemią obiecaną, ale tylko na obietnicach się kończy. Przykładowo Marko marzy o karierze aktorskiej, ale pracuje jako kelner, Gayle chce być malarką, ale zajmuje się uchodźcami, a Mila marzy o musicalach, ale może tylko śpiewać w obskurnym klubie. Wszyscy zmagają się też - mniej lub bardziej - z upiorami historii. W tle pobrzmiewa wojna w Bośni - najkrwawszy konflikt z kilku, które wybuchły podczas rozpadu Jugosławii. Od traumy przeszłości nie da się uciec.

"Fragile!" wyreżyserowany przez Matjaža Pograjca to spektakl niezwykle przemyślany i nowatorski. Gdyby zasłonić scenę, widz miałby wrażenie, że ogląda zmontowany wcześniej film. Czy dobry? Odzierając go z teatru określiłoby się go właśnie jako kino klasy B. Ale jako że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, więc właśnie za tworzenie na żywo, należy przyznać mu pięć gwiazdek. Bo diabeł tkwi w szczegółach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji