Artykuły

Z Belzebubem do Europy

Deser, jaki zaserwowano w Wielkim Bufecie Europejskiego II Miesiąca Kultury na zakończenie Tygodnia Witkacego, mógł zadowolić wybredne podniebienia. Przedstawienie "Sonaty Belzebuba" było ostatnim wydarzeniem owego Tygodnia, gromadzącego miłośników i znawców sztuki STANISŁAWA IGNACEGO WITKIEWICZA. Do tego audytorium zapewne bez trudności dotarła "Sonata Belzebuba" EDWARDA BOGUSŁAWSKIEGO - widowisko skomponowane w 1977 r. do dramatu Witkacego z 1925 r. Ta kolejna premiera Krakowskiego Teatru Ope-rowego odbyła się 21 czerwca 1992 r. w Teatrze Słowackiego, dobrze świadcząc o repertuarowej elastyczności krakowskiej sceny operowej.

Recepta, wedle której przygotowano przedstawienie, brzmiała: "Weź dwie miary Witkacego, szczyptę Bogusławskiego, przypraw Opalskim" - a oto, co z tego wynikło.

"Sonata Belzebuba" uważana jest za jedno z najwybitniejszych dzieł dramatycznych Witkacego. Poświęcono mu wiele komentarzy i analiz, bo też utwór jest bogaty, wielowarstwowy, stanowi ponadto kwintesencję mistrzowskiego emploi Witkacego-dramaturga. Wykłada tu autor swoją ideę, wedle której tylko sztuka W Czystej Formie zbliża nas do metafizycznej Tajemnicy Istnienia, prowadzi do prawdy. Za jej zdobycie artysta płacić musi niekiedy najwyższą cenę. A jednak dokonać tego może tylko pojedyncze ludzkie indywiduum, artysta o wzmożonym poczuciu własnej tożsamości. Musi zakwestionować porządek świata, który w zamian za "materialny dobrobyt, sprawiedliwość społeczną i ogólną szczęśliwość" zmienia ludzi w "mechaniczną miazgę", niszczy indywidualności, degraduje wartości. Akceptując ten porządek - artysta skazuje się na unicestwienie, przeciwstawiając się mu - przechodzi na stronę zła, gdzie także ostatecznie musi go spotkać zagłada. A jednak kompozytor Istvan całą swoją istotą pragnie stworzyć dzielo, choćby z pomocą Belzebuba. I tak oto bohater dramatu wikła się w tragiczny dylemat (z woli reżysera Istvan jest zewnętrznie uderzająco podobny do "obergeniusza metafizycznego w muzyce i w życiu", czyli podziwianego przez Witkacego KAROLA SZYMANOWSKIEGO).

Tryby tej piekielnej faustycznej machiny obracały się od stuleci, ale zawsze w klimacie podniosłej, egzystencjalnej powagi i namaszczenia. Witkacy zaś - na wiele lat przed Hanną Arendt - dostrzegł, że zło nie jest wcale majestatyczne, przeciwnie: okazuje się szare, wytarte, podszyte nudą i strachem, a niekiedy komizmem i groteską. Nietzscheański bunt artysty ukazał swą niedorzeczność, patos przerodził się w błazeństwo, groza paktowania z diabłem w najlepszym razie w tragifarsę. Macza więc Witkacy pióro w ironii, ztośliwości, sięga po groteskę, parodię, zapamiętałą kpinę.

Czy utwór Bogusławskiego jest jego poszukiwaną "sonatą Belzebuba'' a on sam mordowarskim Istvanem? Chyba nie - myślę, że jest to raczej ta "szczypta Bogusławskiego" dodane do Witkacego po to, żeby poprzez media muzyczno-sceniczno-plastyczno-ruchowe uwydatnić Witkacowską myśl - słowo. Zamierzenie więc odważne i ryzykowne, bo operowa scena od dawna skutecznie broni swego "belcanta" i bywa bezlitosna dla niechcianych przeszczepów. Uważam jednak, że Bogusławskiemu należy się wdzięczność i uznanie za podjęcie owego ryzyka. Przyjmując nadrzędność słowa Bogusławski dyskretnie "otoczyl" je muzyką. Zadeklarował również, co następuje: "Muzyka "Sonaty Belzebuba" pełni w moim odczuciu funkcję równoznaczną z takimi współczynnikami dzieła, jak ruch, plastyka itd. Służy na równi z nimi rozwojowi akcji scenicznej".

Tym samym pozostawił swobodę poczynaniom reżyserskim.

Jak skorzystał z niej JÓZEF OPALSKI, jakiej wizji przyporządkował owe rozliczne współczynniki dzieła, innymi słowy: czym rzecz "przyprawił"?

Najkrócej rzecz ujmując: nie uległ pokusie szukania jakiejś monolitycznej, jednorodnej koncepcji, ale wsłuchał się z prawdziwą muzykalnością w charakterystyczną Witkacowską polifoniczność, wielorakość; nie zamienił dziwności w dziwaczność, uszanowal prawo grymasu i chichotu, do wyrażania spraw śmiertelnie poważnych, bez utraty ich autorytetu. W ten sposób fizyczność i metafizyczność, przekształcanie postaci i miejsca akcji, trupy i ożywające zwłoki istnieją obok siebie niejako "naturalnie", bez utraty własnej dynamiki, dzięki nadaniu gestom aktorskim swoistej dwuznaczności i szczególnego rytmu z pogranicza prawdopodobieństwa i możliwości.

Majstersztykiem reżyserskiej przewrotności Opalskieao jest - by zacytować choćby jeden tylko przykład - wlożenie w usta (gardło) demonicznej budapeszteńskiej śpiewaczki operowej Hildy arii "Casta diva" z Belliniowskiej "Normy", w której zanosi ona do niebios (!) modlitwę o... pokój. Dokonał Opalski bardzo interesujących przesunięć kompozycyjnych: pod koniec drugiej odsłony zamiast dźwięków Istvanowskiej sonaty poczętej z diabelskiego natchnienia, uczestniczymy w sekwencji baletowej inspirowanej osobliwie malarstwem Witkacego. Ruchy tancerzy, gra świateł, falująca materia i desenie kostiumów ewokują formy i kształty obiektów plastycznych z rysunków i obrazów Witkacego. Za pomysł ten reżyserowi, choreografowi i wykonawcom (znakomicie rzecz rozumiejącemu zespołowi baletowemu) należą się wyrazy wysokiego uznania.

Kiedy zatem rozlegnie, się z woli reżysera sonata pokonanego lstvana, a zwycięskiego Belzebuba?

Rzecz w tym, że tej sonaty nie usłyszymy wcale. Gdy przyjdzie jej pora - rozlegnie się cisza, tym przenikliwsza, że odmierzana bezlitosnym ruchem kołyszącego się na pustej scenie wahadła. Robi się wtedy bardzo witkacowsko i metafizycznie. Opalski pokazał, że dobrze słyszy Witkacego.

Tak właśnie sprawnie i ze zrozumieniem intencji reżysera, przedstawili "Sonatę Belzebuba" artyści Opery Krakowskiej, z nieodpartego uroku Babcią Julią (STANISŁAW KNAPIK) na czele, a odegrała niewielka lecz bardzo ładnie brzmiąca orkiestra pod batutą ZDZISŁAWA SIADLAKA.

Byłoby szkoda, gdyby ta wizja sceniczna "Sonaty Belzebuba" przeminęła wraz z Tygodniem Witkacego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji