Artykuły

Mazepa, czyli o nieodwzajemnionych uczuciach

"Mazepa" w reż. Krzysztofa Prusa w Teatrze im. Szaniawskiego w Płocku. Pisze Lena Szatkowska w Tygodniku Płockim.

Kto kogo kocha? Kto woli życie, a kto śmierć? Czy zachodni realizm może istnieć w kulturze wschodniej? Takie pytania zadaje reżyser rozpoczynającego nowy sezon teatralny 2009/2010 spektaklu "Mazepa" według dramatu Juliusza Słowackiego. Jego premiera odbyła się 6 września, uświetniając obchody Roku Słowackiego.

Ta sztuka uchodzi za jedną z najlepszych sztuk światowego romantyzmu. Powstała w ostatecznej wersji w 1839 roku, równo 170 lat temu. Była to jedyna sztuka Słowackiego wystawiona za jego życia, napisana dla teatru klasycznego. Pokazał ją teatr węgierski. Nie zawsze miała szczęście do reżyserów, ale tym razem się udało. W Płocku jej inscenizacją zajął się Krzysztof Prus. Z dobrym skutkiem. Okazuje się bowiem, że nie zawsze trzeba wrzucić na scenę japońskie motocykle, wielki ekran filmowy czy przebrać aktorów w marynarki od współczesnych projektantów. Trzeba go tylko, ale i aż, dokładnie przeczytać, zrozumieć jego przesłanie i spróbować jak najlepiej przekazać je publiczności, co w wypadku tego dramatu Słowackiego nie jest proste.

- Po co Słowacki? W szkole średniej uważałem, że po nic. Kilkanaście lal temu ten autor jednak zaczął być dla mnie ważny. Wtedy przyszedł pomysł na Lilię Wenedę, moim zdaniem najlepszą sztukę napisaną po polsku. Propozycje wystawienia tego spektaklu składam w każdym teatrze, ale jakoś spada i pojawia się inna propozycja. W wyniku rozmów z dyrektorem Mokrowieckim wybraliśmy Mazepę - mówił podczas konferencji prasowej Prus.

"Mazepa" to dramat romantyczny, ale jego akcja' umieszczona została w czasach polskiego baroku i sarmatyzmu. Prus pokazuje na scenie sprzeczności tej ciekawej epoki, rozciągające się miedzy ekstatyczną miłością do Boga, a równie gorącymi miłościami ziemskimi. Kto koga kocha? Na to pytanie też trudno odpowiedzieć. Obiektem uczuć wielu spotykających się na ponurym, położonym nad jeziorem zamku Wojewody jest jego młoda żona Amelia. Miłością romantyczną kocha się w niej syn Wojewody z pierwszego małżeństwa, pożąda jej król Jan Kazimierz i jego paź Mazepa. Dramat miłosny to jednak nie jedyna płaszczyzna tej sztuki. Jest w niej dużo więcej: gotycki klimat (choćby odcięta głowa), polskie Kresy, gdzie spotykają się różne kultury i różne emocje, wiele wątków i wielu różnych bohaterów, których drogi splata ze sobą przeznaczenie. - Popełniłem błąd, który wszyscy popełniamy wobec "Mazepy". Pamiętałem to jako melodramat, jako sztukę płaszcza i szpady, którą rzeczywiście jest. Roi się tutaj od pojedynków i walk, ale im bardziej się czyta, dostrzega się inną płaszczyznę. W tym dramacie jest już zalążek dramatów mistycznych - mówił Krzysztof Prus.

Jakie będzie to przeznaczenie? Nieszczęśliwe. Skomplikowany klimat i relacje odzwierciedla ascetyczna scenografia Marka Mikulskiego. Powolny taniec sztandarów, które po jednej stronie mają pyszne portrety magnatów, po drugiej - ich portrety trumienne to jedna z najlepszych scen przedstawienia. Warto zwrócić też uwagę na scenę stypy. Jest to powrót do XVII-wiecznej tradycji. Smutek wylewany przy jedzeniu i piciu, tańcach, słowem - święto. Centralny punkt scenografii to komnata Amelii, odzwierciedlająca romantyczną myśl o kobiecie jako centrum wszechświata.

Językiem scenografii jest światło. - Chciałem oddać stylistykę polskiego baroku. I ten klimat został zachowany. Ale nie jest kalką, tylko ekwiwalentem artystycznym tego, jak w oparciu o wiedzę historyczną wyglądał świat polskiego baroku - powiedział Marek Mikulski. Jego kostiumy nawiązują do strojów z epoki, ale nie są kalką.

Atutem spektaklu są aktorzy. Jacek Mąka grający Wojewodę stworzył jedną z najlepszych ról w swoim dorobku. Znakomicie portretował mu Marek Walczak jako król Jan Kazimierz - chwilami pełen dostojności, chwilami obłudny, ulegający żądzom. Brawurą i temperamentem podbił publiczność Mariusz Pogonowski jako Mazepa. To też bardo dobra rola. Przypomnijmy, że Pogonowski zadebiutował w płockim teatrze właśnie w przedstawieniu reżyserowanym przez Prusa Gdyby.

Czy warto obejrzeć płocką realizację Mazepy? Z pewnością tak. Jest to spektakl uniwersalny, zrozumiały także dla tych, którzy nie znają historii, która rozgrywa się na zamku Wojewody w XVII wieku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji