Artykuły

Czeskie życie

"Zwyczajne szaleństwa" w reż. Pawła Szkotaka w Teatrze Polskim w Poznaniu. Recenzja Błażeja Kusztelskiego w Gazecie Poznańskiej.

To, że odkurzacz w roli kobiety stanie się nieomal sprężyną akcji, mógł chyba wymyślić tylko czeski autor. Wprawdzie nie jest to Hrabal czy Kundera, ale i tak Petr Zelenka w swych "Zwyczajnych szaleństwach" prezentuje dobrą czeską szkołę parodii, absurdu i życiowego wariactwa.

Jego sztuka grana na scenie Teatru Polskiego obrazuje krótkie, surrealistyczne niemal scenki z życia nieprzystosowanych, sfrustrowanych, zagubionych, sfiksowanych, niedobranych, zakompleksionych, samotnych czy rozmamłanych życiowo, ukazanych w groteskowej aurze. "Antybohaterowie" uczestniczą w komicznie zwyczajnych zdarzeniach, które sparodiowane, urastają do rangi ekscentrycznych, bombastycznych lub egzystencjalnych.

Główny bohater przez pomyłkę obcina włosy cioci zamiast ukochanej, o której powrót do siebie walczy (zabawny odprysk mitu Samsona), jego przyjaciel dotknięty samotnością uprawia seks z... odkurzaczem lub... umywalką, bo wszystko mu się nieprzyzwoicie kojarzy, co przez moment grozi nawet tragedią, potem na szczęście kontentuje się manekinem, który na dodatek ożywa. I tak incydent goni incydent.

Karton codzienności

W tym absurdalnym świecie reżyser Paweł Szkotak czyni głównego bohatera, Piotra, współczesnym Syzyfem, który na początku "wyposażony" zostaje w wielki karton, symbolizujący przyziemną egzystencję. Podłoga podestu scenicznego w miarę upływu czasu coraz to pochyla się i coraz bardziej bohater ma pod górkę. Aż w końcu po jej stromiźnie wspina się, dźwigając swój karton, a blisko szczytu wyrzuca z niego całą zawartość, pozbawiając się balastu codzienności. Skoczy w dół czy urosną mu skrzydła - już nie wiadomo. Po obu stronach podestu - scenki, szachownicy (dosłownie) zdarzeń, siedzą aktorzy, którzy w odpowiednich momentach włączają się do akcji, wchodząc na ów podest. Niemal jak w kabarecie, jak w arlekinadzie. A że podest jest pochyły i całkiem pusty, zaś horyzont ma kolor błękitu, przeto wydaje się też jakby zwariowana nierzeczywista rzeczywistość toczyła się... na dachu.

Wyraziste aktorstwo jest plusem tego przedstawienia. A więc m.in. Leszka Lichoty (rozmamłany i zagubiony Piotr), Piotra Łukawskiego (dobroduszny w swym niewinnym zboczeniu Mucha), Agnieszki Dygant, Katarzyny Bujakiewicz, Teresy Kwiatkowskiej (apodyktyczna w swym absurdalnym praktycyzmie i misyjności matka), Ziny Kerste (Ewa - anielsko kobieca w swym manekinowym wydaniu). Popularność telenowel sprawi też zapewne, że spektakl zyska i na popularności, i na zabawnym kolorycie, bo w tej surrealistycznej, zwariowanej komedii uczestniczy zarówno... niebieski ptak z "Na wspólnej", jak i... kobiecy personel z "Na dobre i na złe".

Dobry spektakl, dobre aktorstwo, trafny i funkcjonalny zamysł reżyserski. Dla młodej widowni - w wielu momentach ostra zabawa. Przydałby się jeszcze ołówek... dla paru skrótów w tekście i kilku reżyserskich pomysłów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji