Artykuły

Taniec ze śmiercią

"Kuku na muniu" pod opieką art. Barbary Zachmoc, Juliusza Stańdy i Tomasza Szymańskiego w Teatrze im. Fredry w Gnieźnie. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej-Poznań nr 13.

Po tym spektaklu trudno zebrać myśli, niełatwo poskładać się z powrotem do kupki. Niełatwo - i dobrze, bo sam temat niełatwy. Mowa o "Kuku na muniu, czyli przeprosiny śmierci" z podtytułem "tragifarsa na śmierć i muzykę". To spektakl muzyczny oparty na wierszach Macieja Rembarza, nowe przedsięwzięcie Sceny Inicjatyw Aktorskich, grane na deskach Teatru im. Al. Fredry w Gnieźnie.

Rzecz jest o śmierci. Choć nie do końca. Brak tu fabuły, jakiejś spójnej opowieści. Jednak - czy aby na pewno? Na scenie dwoje aktorów. Ona (Joanna Kulczyńska) i On (Maciej Hęzła). Baba i chłop. Mąż i żona. Matka i ojciec. Kloszard i kloszardka. Kochanka i kochanek. Śpiewają o tym, co boli, i o tym, co pozwala o tym bólu zapomnieć. Są niedzisiejsi, a jednocześnie tak bardzo postmodernistycznie współcześni. Bo przecież to wszystko na scenie już było: i katharsis, i obwoźna rozrywka, i narodowowyzwoleńczy patos. "W kuku na muniu..." prawie niezauważalnie, a jednak konsekwentnie, przesuwają się epoki, zmieniają stroje i nastroje (znakomitą oprawę muzyczną spektaklu tworzą zespół i muzyka Jarosława Kostki). Jest knajpiana wóda, weselicho z przytupem, nostalgia zabawy ulicznej i bezpański pies w ciemnej bramie. Są też nadzieje - te młode, naiwne i te już niespełnione. Wreszcie śmierć. Ale i ona, jak wszystko w tym przedstawieniu, jest niejednoznaczna. Groteskowa w swej namacalności, wyziera z trumienki wystawionej w witrynie sklepu. Z trumienki, której "okucia miedziane, starannie dobrane, na szczęście, na szczęście nieskorodowane". Ale śmierć to przecież także ta wciąż potencjalna, naprawdę przerażająca, bo nieunikniona. "Też ją poczujesz. Poczujesz, nikt tego nie opowie, jak smakuje, nikt się nie dowie" i "Zawsze w cztery oczy ta gra się toczy" - śpiewają aktorzy. Już nie wiadomo, co jest na serio, a co ironicznie. I dobrze: ta wieloznaczność daje możliwość wyboru. A co lepszego w sztuce niż wolność?

Na zewnątrz styczeń i bezrobocie. Biednych i nieszczęśliwych raczej nie ubywa. Może tylko dzięki godzinnemu przedstawieniu to wszystko jakieś wyraźniejsze? Autobus, którym dojeżdża się do gnieźnieńskiego teatru z Poznania, nadaje spektaklowi zupełnie nowy wymiar. A sam spektakl? Igra ze śmiercią. I z widzem. Bo rzecz nie jest o śmierci, tak naprawdę. Jest o życiu. Bez niego śmierć nie istnieje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji