Artykuły

Bestie kapitalizmu

"Ziemia obiecana" w reż. Jana Klaty, premiera na VIII Festiwalu Dialog Czterech Kultur w Łodzi. Pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

Reżyser pokazał kapitalizm jako burdel, dżunglę, cyrk. Udanie wydobył zwierzęce emocje, jakie kryją się za fasadą cywilizacji. Moryc, Maks i Karol, skamląc o kredyt, podskakują wokół Zuckera niczym pieski. Za dobry procent opłaca się sprzedać przyjaciół. I Maks to robi. A bohaterowie śpiewają cynicznie "Money, Money" Abby.

Nagle halę dawnej łódzkiej fabryki Scheiblera przeszywa solo Phila Collinsa z "In the Air Tonight". Lucy Zucker (Ewa Skibińska) i Karol Borowiecki (Bartosz Porczyk) wykonują piosenkę o kłamstwie i zdradzie na dwie perkusje. Karol wali w bębny przebrany w kostium małpy. Szczytują. Razem, ale osobno. Nie chodzi o miłość, tylko o wyładowanie emocji.

Pazerność jest dobra

W inscenizacji Klaty kobiety są największymi przegranymi. Lucy zrzuca piękne białe futro i naga zatacza się między kolumnami dawnej przędzalni, gdzie zainstalowali swoje biura giełdowi macherzy. Samotna, porzucona przez Borowieckiego, nieszczęśliwa. Z głośników płyną dźwięki "I Will Always Love You" Whitney Houston. Poszarpany reżyserski remiks odarł szlagier z melodramatyzmu. Wydobywa brud i bezwzględność damsko-męskich relacji w świecie, gdzie pieniądze ważniejsze są od miłości.

"It's a Man's World" - przyznają bohaterowie Klaty, śpiewając szlagier Jamesa Browna, podczas gdy bohaterki tańczą na rurach w barze go -go, przez cały spektakl ubrane w obcisłe, seksowne gorsety i czarne pończochy. Są przystawką na biznesowy lunch. Tymczasem faceci najbliższy kontakt mają z laptopami, bilardowym kijem, flaszką, kokainą. Częściej niż kobiety obściskują podczas pijackich orgii swoich biznesowych partnerów i konkurentów. Równie fałszywie jak żony i kochanki. Zgodnie z hasłem "Pazerność jest dobra".

To motto spektaklu. Wypowiada je Bum Bum (Marcin Czarnik), postać o wielu obliczach. Jest mistrzem ceremonii, raperem w białym kombinezonie. Złym duchem, diabłem. Przychodzi jako śmierć. Uosabia piekło i przynosi pożar. Dosłownie. W finale płonie jak fabryka Borowieckiego.

Na premierze scenie tej, pomimo ofiarności Marcina Czarnika, brakowało precyzji. A wcześniejsza, kiedy Karol przysięga Zuckerowi, że nie miał romansu z Lucy - utonęła w banale pijackiego bełkotu pozostałych postaci. Zmarnowano mocny efekt wejścia Bum Buma z wielkim drewnianym, osmalonym krzyżem, na który przysięga Borowiecki. I za to krzywoprzysięstwo spotyka go kara.

Narodowe stereotypy

Konsekwencji brakuje w prowadzeniu kobiecego wątku. Klata osadził "Ziemię Obiecaną" we współczesności. Ale wśród ludzi biznesu nie ma żadnych kobiet. Reżyser ewidentnie okazuje współczucie Lucy Zucker i Madzie Müller, która pragnie miłości i chce się rozwijać intelektualnie. Tymczasem eteryczna Anka z pojemnikiem na kury i Trawińska wyszukująca włoskich nowinek - z plastikowym stolikiem na głowie! - to blond idiotki ze szlacheckiego dworku. Klata zapowiadał, że chce uniknąć narodowych stereotypów, ale się nie udało.

Zabawne, że Michał Majnicz gra Moryca jak Pszoniak, Bartosz Porczyk zaś - Olbrychskiego. Niestety, reżyserowi brakuje precyzji Wajdy. Do premiery w Teatrze Polskim we Wrocławiu warto teledysk przemontować.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji