Artykuły

Sprawa Hłaski

Wśród listów do redakcji nie tak dawno temu jeden z czytelników, w związku z wystawieniem sztuki H. Morstina "Przygoda Florencka" poruszył bardzo ważną sprawę: należy, czy nie należy czytać i rozpowszechniać literaturę i wszelkiego rodzaju artystyczną twórczość pisarzy z Kraju? Oczywiście należy i jest to nawet naszym obowiązkiem.

Teraz kiedy Dziennik drukuje wyjątki z powieści M. Hłaski "Cmentarze" warto zagadnienie omówić dokładniej, aby nie było tak, jak w piosence Hemara:

Ach! Gdyby Polak

systematycznie

Robił to, co robi

spontanicznie.

Wiele wyczytałem ostatnio na temat Hłaski i wiele z tych wypowiedzi cechuje niestety nasza narodowa spontaniczność, więc może dla odmiany spokojnie i spontanicznie.

Przede wszystkim co się dzieje na tak zwanej niwie literackiej w Rosji Sowieckiej; czy i w jakim stopniu literatura w Kraju różni się od literatury w Rosji; jak na tym tle wygląda twórczość Hłaski?

Pisarza w Rosji, podobnie jak pisarza w Polsce i w krajach satelickich obowiązuje należenie do Związku Pisarzy. Rosyjska elita literacka skoszarowana jest pod Moskwą w "Miasteczku Literackim", w krajach satelickich w "Domach Literatów" przeważnie w stolicach.

Pisarzy w Rosji podobnie jak pisarzy w krajach satelickich obowiązuje tworzenie według doktryny socrealizmu. Socrealizm nakazuje pisarzowi po pierwsze - służyć społeczeństwu, co w sowieckim bloku znaczy - służyć komunizmowi; po drugie - opisywać [ubytek w gazecie] wydarzenia, zagadnienia [ubytek w gazecie] czyli realistycznie. Dodatkowe przepisy są następujące: Piękno samo w sobie jest bezużyteczne, sentymentalizm jest szkodliwym kapitalistycznym wymysłem, opisywanie własnych uczuć, wrażeń czyli samo wypowiadanie się jest nikomu niepotrzebnym luksusem i wreszcie erotyzm i seksualizm należy tępić za jego właściwości rozkładowe.

Wpływ pisarza i jego twórczości na społeczeństwo jest doceniany w całej pełni i odpowiednio wykorzystywany, to samo da się powiedzieć o całym bloku sowieckim.

Krytycyzm po krótkotrwałym chaosie i jeszcze krótszej żałobie po Stalinie, jest dozwolony i nie ogranicza się wyłącznie do kajania się. Dudincew się nie pokajał i jak dotąd jeszcze nic mu się nie stało. Sam Chruszczow zapowiedział, że nic złego go nie spotka. Tyle tylko, że nie będzie pisał tak, aby to zgniły Zachód cieszyło.

Jak wygląda rosyjski krytycyzm? Oto przykład: "Książka jest zwykłym oszczerstwem autor przedstawia życie w sposób ordynarnie wypaczony wybiera tylko negatywne charaktery Powieść jest pełna wulgarnych wypowiedzi". "Trybuna Ludu" o Hłasce i "Cmentarzach"? Nie! "Sowietskaja Kultura" o powieści "Żółty Metal" wydanej w r. 1957. Źródło, z którego ten cytat czerpię nie podaje nawet nazwiska autora, bo i tak nikt o nim na Zachodzie nie słyszał i słyszeć nie będzie. Burza wokół Dudinceva toczyła się jeszcze bardziej gromko.

Dlaczego powieści, które po ukazaniu się w czasopismach, (co się dzieje zazwyczaj przed wydaniem książkowym) spotkawszy się z takim ostrym krytycyzmem, jednak ukazują się w wydaniu książkowym? Przede wszystkim dla celów propagandowych. Mają one udowodnić światu poza Rosją i co ostatnio bardzo ważne, mieszkańcowi sowieckiego kraju, że obecnie istnieje naprawdę wolność wypowiadania się. Nie da się również zaprzeczyć, że przy dokładniejszym wejrzeniu, w Rosji daje się zauważyć wolniutki powrót do indywidualizmu. Nie można tego jeszcze nazwać "kultem jednostki w literaturze ", ale zarówno Łopatkin Dudinceva, jak i Franciszek Kowalski Hłaski SA indywidualistami, samodzielnie, nie według sloganów, myślącymi istotami. Nie jest to zresztą jedyna zbieżność między "Nie samym chlebem" i "Cmentarzami". Łopatkin pod koniec powieści wypowiada zdanie: "Człowieka, który nauczył się myśleć nie można pozbawić wolności". Dylemat Kowalskiego choć inaczej ujęty, pochodzi z tej samej szufladki.

W obu wypadkach jest to drobne ustępstwo na rzecz warstwy ludzi myślących, którą tak namiętnie w tej chwili Rosja produkuje.

Nim jednak przejdę do Hłaski chciałabym zwrócić uwagę na jedyną rozbieżność jaka istnieje między przepisami dla pisarza rosyjskiego i pisarza polskiego - w literaturze krajowej nie tępi się seksualizmu, przeciwnie - dozwolone jest bezgraniczne rozpasanie seksualne. Radze wziąć do ręki byle jaki egzemplarz "Przekroju", który według ogólnie przyjętego podziału jest t. zw. "family magazine" dla młodzieży i dorosłych, dla kobiet i mężczyzn. Dowcipy rysunkowe i słowne, kącik "Demokratyczny Savoir Vivre", komentarze pod "pin-up-girls" należą do gatunku tych, jakie niegdyś mężczyźni opowiadali sobie na ucho wychodząc "na papierosa" . Twórczość Hłaski pod tym względem jest nie do pobicia.

Dlaczego wieje takim - darujcie słowo - zaduchem z zadrukowanych w Kraju stronic? Nic łatwiejszego, jak taką rozbieżność usunąć z piśmiennictwa, w którym wszystko dzieje się według nakazów z góry. Czy też mam przypominać, że zasada "demoralizuj i podbijaj" stara jest jak rosyjski imperializm?

Tak więc doszliśmy do Hłaski.

W posłowiu do paryskiego wydania "Cmentarzy" pisze, że do końca życia będzie się wstydził opowiadania p.t. "Baza Sokołowska", które umieścił w zbiorze "Pierwszy krok w chmurach". Bardzo mnie to zastanowiło. Zbiór opowiadań uzyskał Literacką Nagrodę Wydawców na rok 1957. "Baza Sokołowska" jak z daty pod opowiadaniem wynika powstała w roku 1951, czyli autor miał pełne sześć lat czasu, aby sobie zadawać pytanie: Wstydzić się, czy nie wstydzić? Dlaczego zaczął się wstydzić od sierpnia 1957 do początku 1958?

W wymienionym opowiadaniu znajduje się taki dialog:

" Czy ty jesteś komunistą?

Milczenie.

- Nie - odparł tamten po chwili. - Nie i jeszcze długo nie. Ale będę nim. Myślisz, że to tak łatwo? Że wystarczy powiedzieć: Jestem komunistą i to już koniec? To ciężkie słowo i ciężkiej trzeba drogi, żeby pokryło się z życiem."

Pomijam wzniosły i patetyczny styl, jakim przemawia zwykły szofer, bo nie takie cuda dzieją się poza kurtyną, ale gdyby nie tego rodzaju dęte wypowiedzi, których jest wiele, "Baza Sokołowska" przypominałaby opowiastki z przedwojennych pisemek młodzieżowych, których zadaniem było budowanie charakterów.

Po przeczytaniu całego zbioru "Pierwszy krok w chmurach" składającego się z nierównej wartości - przeważnie miernych - szkiców i opowiadań, zamyka się książkę w przekonaniu, że nagroda została przyznana przede wszystkim za "Bazę Sokołowską", boć to socrealizm na piątkę. Może jeszcze za opowiadanie p.t. "Robotnicy" które pochodzi z roku 1955.

- Na równinnej pustce, w skwarne lato, robotnicy budują most. Robota jest ciężka i nieprzyjemna więc wyrazy trzy, cztero i pięcioliterowe powtarzają w gęstości tuzin na stronę, a że są źli na upał pracują nago choć wśród nich są i robotnice, ale pracują bo "piękną rzeczą w życiu człowieka jest praca". Budują ten most "nienawiścią, rozpaczą, chęcią ucieczki z równiny, która jak polip wyssała nasze serca i nasze dusze". Jednak kiedy most jest skończony i robotnicy odjeżdżają - płaczą. Płaczą z miłości do mostu, od którego odchodzą na zawsze.

Też socrealizm choć się go autor nie wstydzi.

Omawiając w Dzienniku na stronie "Konturów" Cmentarze B. Czaykowski zwraca uwagę na miłość autora do samochodów, "rzecz dotychczas nieznana w literaturze polskiej". Literatura polska kochała, dzięki za to Bogu, nie tylko konia, ale przede wszystkim człowieka. Miłość do samochodów, traktorów, semaforów i tym podobnych przedmiotów martwych jest normalnym zjawiskiem w młodości. W literaturze jest chytrym wymysłem marksizmu-leninizmu, czy jak go tam teraz zwią. Komunizm przewidziawszy uczuciową niedoskonałość człowieka skierował ją na fetysze. W republikach ludowych osobnika płci odmiennej się nie kocha, bo to sentymentalizm niepotrzebny przy budowie socjalizmu. Z osobnikiem płci odmiennej ma się dzieci, obecnie tylko ślubne, które płodzi się w izbie zajmowanej przez trzy pokolenia jednej a nieraz więcej rodzin. Za te dzieci mama zostaje nagradzana. Po pierwszym tuzinku zostaje bohaterką narodową i przypinają jej medal, tak jak w USA niebieską wstęgę rasowej krowie. Te dzieci podobnie jak cielęta odstawia się w porę od matki, aby jej w budowie socjalizmu nie przeszkadzały. Polecam przeczytanie, czy tylko przejrzenie książki-albumu fotograficznego p. t. "If You Were Born in Russia" - autor Arthur Goodfriend.

W tej miłości do samochodów i w jej braku do postaci które tworzy leży istota dotychczasowej twórczości Hłaski. Jak przystało na prawe dziecię komunizmu Hłasko nie jest humanistą. Jego postaci są papierowe i jednakowe. Klną jak najgorsze męty, myślą i mówią jak dekadenccy inteligenci, spełniają rolę głośników dla myśli autora i poza tym nic go z nimi nie łączy. Jakkolwiek znać na niektórych utworach wpływ Zachodu, trochę Sartre'a, trochę Camusa, trochę Hemmingway'a z czasów młodości, to jednak Hłasko ciągle jeszcze jest daltonistą niewidzącym na jedno oko.

Dla nas Polaków na uchodztwie i dla czytelników na Zachodzie, Hłasko ma znaczenie wyłącznie socjalne: młody pisarz wychowany w komunizmie, odkryty i nagrodzony przez komunizm maluje rzeczywistość komunistyczną w niczym nie odbiegającą od obrazu, który sami sobie wytworzyliśmy. Że jego twórczość opisuje stosunki przed październikiem dla nas jest bez znaczenia, ale kto wie czy dla czytelników w Kraju nie będzie to jeszcze jednym więcej oszustwem.

Nie należy też ponad miarę zachwycać się tym, że "Cmentarze" wydała paryska Kultura i nie należy każdej zbłąkanej komunistycznej owieczki od razu przytulać do czułego łona - tylko patrzeć jak by nas spod nich nie było widać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji