Słoneczniki
W ciągu tygodnia na scenie obozowej w Witley odbyły się 2 prapremiery sztuk polskich autorów co na tle sezonowej posuchy kulturalnej jest rzeczą godną podkreślenia. Po sztuce Kiersnowskiego: "Trzeci odchodzi" zobaczyliśmy komedię "Słoneczniki" pióra Teodozji Lisiewicz, która jako druga Polka na emigracji w ogóle, a pierwsza na wyspie, zdobyła laury sceniczne.
Premiera "Słoneczników" stalą się nowym sukcesem Polskiego Teatru Dramatycznego, autorki, artystek i reżysera. Prawdziwie zespołowy triumf!
"Słoneczniki" to pogodna, beztroska komedia, bez emigracyjnego bagażu publicystycznego i rozdzierania szat nad londyńską Sodomą i Gomorą. Akcja, w której występują tylko 3 aktorki toczy się żywo: dialog okraszony dowcipem płynie lekko i swobodnie. Jest dużą zasługą autorki, iż wprowadziwszy tylko trzy postacie potrafiła "wypełnić" scenę i tak poprowadzić akcję, iż uwaga widowni trzymana jest w ustawicznym napięciu.
Jadwiga Domańska, dawno niewidziana na scenie emigracyjnej, odniosła rzetelny sukces w trudnej roli rozmarzonej i nieco nieporadnej w sercowych sprawach wdówki; Janina Sempolińska (Dyderkowa z "Displaced Person") zasłużyła na liczne brawa stwarzając postać służącej trzęsącej całym domem. W roli Maryni debiutowała Janina Katelbach, która wstępnym bojem zdobyła sobie publiczność. Młodość, uroda i talent sceniczny to mocne atuty młodej artystki. Pogratulować dyrekcji teatru takiego "narybku"!
Reżyser Wacław Radulski umiejętnie wydobył ze sztuki wszystkie jej zalety słusznie podkreślając lekki, beztroski nastrój i nadając akcji żywe tempo. Skromne, ale estetyczne dekoracje dał Jan Smosarski.
O ile można wnioskować z przyjęcia, jakiego sztuka doznała na pierwszym przedstawieniu, "Słoneczniki" powinny mieć zarówno w Londynie, jak na prowincji zasłużone powodzenie.