Artykuły

Projekt niby-walki

"Projekt walki" Iwony Gilarskiej i Anny Jędrzejczak-Skutnik na Gdańskim Festiwalu Tańca. Pisze Łukasz Rudziński w portalu trójmiasto.pl

Spektakl Iwony Gilarskiej i Anny Jędrzejczak-Skutnik - "Projekt walki" - jest faktycznie nieustającą walką. O ile jednak bójka tancerek na scenie kończy się zwycięstwem jednej z nich, to ich spektakl ponosi porażkę na wszystkich frontach.

Sam pomysł na spektakl "opowiedziany" poprzez walkę jest interesujący. Gilarska i Jędrzejczak-Skutnik proponują wyostrzenie reguł rządzących naszą rzeczywistością, sprowadzając je do mocnego znaku, jakim jest podzielona na kilka rund walka bokserska. Obie wychodzą więc na scenę przy puszczonym z offu aplauzie i przyciemnionym świetle. Naśladują zachowania pięściarzy patrząc sobie najpierw głęboko w oczy, potem rozpoczynając pojedynek, przerywany odejściem do swojego narożnika i wznawiany dźwiękiem gongu.

Ruch sceniczny Iwony Gilarskiej i Anny Jędrzejczak-Skutnik to skrzyżowanie pojedynku bokserskiego, wrestlingu i walk z gier komputerowych. Taka efektowna i wymagająca ogromnego przygotowania fizycznego kompilacja niewiele ma jednak wspólnego z tańcem. Tancerki świadomie z niego rezygnują na rzecz symulacji brutalnej walki, zakończonej całkowitym triumfem nad przeciwnikiem. Widz ma jednak prawo oczekiwać bardziej wyrafinowanego przekazu.

Oglądamy kolejne starcia, bokserskie ciosy i zapaśnicze zwarcia, wsparte tautologicznymi projekcjami walk byków, kogutów i psów widocznymi za plecami tancerek, zastanawiając się czemu właściwie ma służyć ten pokaz. Repertuar wymyślnych ciosów i chwytów zadawanych w rytm ostrych rockowych piosenek Radiohead, nie wystarcza na 40-minutowy spektakl.

Gilarska i Jędrzejczak-Skutnik stały się zakładniczkami pomysłu konfrontacji poprzez walkę. Efektowne chwyty, uniki i upadki zdominowały w moim odczuciu znacznie ciekawsze, a ledwie zaznaczone momenty zawahania, zwątpienia, czy buntu wobec wszechobecnego stanu opresji. Nieliczne momenty "zawieszenia" walki i wyrwania z tej rzeczywistości częściej służyły tancerkom za chwilę odpoczynku niż wprowadzały nowy, zaskakujący kontekst (pocałunek złożony Annie Jędrzejczak-Skutnik przez siedzącego na widowni męża).

Tancerki niepotrzebnie siliły się na bezpieczną, bo pozorowaną walkę, co zniekształciło podstawowy rys przedstawienia, czyniąc je karykaturą prawdziwego starcia. Poza wizualizacjami nie ma zapowiadanego przez wykonawczynie zwierzęcego ducha walki. Główny motyw spektaklu, będąc zaledwie bardzo odległą, mało precyzyjnie ukazaną metaforą życia, nie został wykorzystany choćby do zaprezentowania gamy odczuć, czy emocji stających się udziałem walczących. Zobaczyliśmy walkę bez walki.

W efekcie "Projekt walki" Iwony Gilarskiej i Anny Jędrzejczak-Skutnik pozostał imponującym popisem możliwości fizycznych i bardzo skromnym spektaklem teatru tańca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji