Artykuły

Łódź. Gajos o Swidrygajłowie

- Swidrygajłow to "rzecz" trudna, a grałem tę rolę sto razy - mówi Janusz Gajos wybitny polski aktor, który w sobotę [15 stycznia] na scenie Teatru Studyjnego zadebiutuje w roli reżysera.

Janusz Gajos przygotował ze studentami IV roku Wydziału Aktorskiego "filmówki" spektakl dyplomowy. Aktor, prowadzący tu od roku zajęcia ze studentami, niechętnie używa terminu "reżyseria". - Ja raczej to wszystko organizuję - mówi Gajos. - Słowa reżyseria nie chcę używać, ono groźnie brzmi. Gajos reżyseruje po raz pierwszy w życiu. Jak sam mówi, inscenizację ograniczył do minimum. - Opowiadamy o tym, co dzieje się w człowieku. A do tego nie są nam potrzebne wielkie dekoracje: wystarczą trzy krzesła - mówi o spektaklu.

Dwa sny

Przedstawienie zbudowane jest zgodnie z adaptacją "Zbrodni i kary" Dostojewskiego, której dokonał blisko 5 lat temu Andrzej Domalik (w inscenizacji tego reżysera na deskach warszawskiego Teatru Powszechnego Gajos grał Swidrygajłowa). - Dokonałem niewielkich zmian, wprowadzając sceny, które nazwaliśmy "sen Swidrygajłowa" i "sen Raskolnikowa". Ta pierwsza scena jest prologiem - mówi Gajos.

A dlaczego adaptacja pomija wątek rozmów Raskolnikowa z Porfirym, najczęściej eksploatowany w inscenizacjach powieści rosyjskiego pisarza? Dlaczego osią spektaklu jest Swidrygajłow? - W minionej epoce, przed 1989 rokiem, wątek ten był niezwykle interesujący, bowiem ocierał się o politykę - tłumaczy Gajos. - Tu chcemy powiedzieć o tym, że człowiek nie jest ani do końca zły, ani do końca dobry. Jest rozdarty między dwoma ramionami krzyża.

Tytułowy Swidrygajłow (Mirosław Haniszewski), rozpustnik o ciemnej przeszłości, pojawia się w życiu Raskolnikowa jako zalotnik ubiegający się o względy jego siostry. Odkrywszy zbrodnię Raskolnikowa, stara się ją wykorzystać do szantażu.

Jak Swidrygajłow ze Swidrygajłowem

W pracy ze studentami artysta największy nacisk, poza analizą literacką dzieła, stawia na pełną dyscyplinę zawodową. Jak sam mówi, poczynając od punktualności, przez właściwą postawę, staranność wypowiadanych kwestii, aż po odwoływanie się do wyobraźni. Nie sposób od dwudziestolatków wymagać, by doświadczenia, np. Swidrygajłowa, były ich udziałem.

Dyplomanci biorący udział w przedstawieniu podkreślają, że praca z profesorem Gajosem to wielka nauka. - Mam z profesorem relacje pedagog - student, mistrz - czeladnik i Swidrygajłow - Swidrygajłow - mówi Mirosław Haniszewski. - To bardzo pomaga. Janusz Gajos przyznaje, że doszedł do pewnego rodzaju biegłości od pomysłu do realizacji, tymczasem studentom niejedno trzeba było wytłumaczyć.

- Nigdy jednak, pomny na własne doświadczenia zawodowe, nie starałem się ograniczać ich inwencji. To bardzo istotne w naszej pracy - mówi Gajos. Aktor zdradza, że praca w szkole coraz bardziej mu się podoba i że choć po premierze "Swidrygajłowa" rozstaje się z IV rokiem, to chętnie zacznie pracę z kolejnym rocznikiem. Co się zaś tyczy reżyserii, przyznaje, że "chodziła" mu już wcześniej po głowie, ale dopiero teraz dostrzegł "jak wiele z tym zachodu". - Lepiej być aktorem, bo tych drobiazgów, których trzeba dopilnować, aktor ma mniej - wyznaje.

Na zdjęciu: scena ze spektaklu "Swidrygajłow" w Teatrze Poweszchnym w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji