Artykuły

Iwona, Walenty i Dwór

Ta Iwona z całą pewnością nie jest żadną maszkarą. Nie jest brzydka, odrażająca. Przeciwnie. Ma ładną twarz o delikatnych rysach, miły atos, porusza się z naturalnością i wdziękiem. Owszem, ubrana jest dość okropnie, ale strój to już nie jej zasługa, ale ciotek. A że się godzi na to? Godzić się musi na znacznie więcej. Wygląd ilustruje tu jej psychiczną postawę - kompletnej rezygnacji.

Iwona jest przede wszystkim INNA. Jej naturalność kontrastuje ze sztucznością i fałszem otoczenia. Jej bezbronność i bierność - z agresywną aktywnością. Jej delikatność - z ordynarną brutalnością. Iwona, przez swą odmienność, jest dla innych nie do zniesienia. Trzeba ją zabić, bowiem sama jej obecność stanowi zagrożenie dla pozostałych. Obnaża, prowokuje do zrzucania masek, skrywających całą brzydotę i nędzę moralną.

Iwona tym bardziej irytuje, ponieważ nie dostosowuje się do obowiązujących reguł gry. Iwona nie "funkcjonuje". Nie "cieszy się życiem". Jest znużona i apatyczna, od idiotycznego zgiełku usiłuje schronić się we własnym milczeniu. Odmawia uczestnictwa w grze, a jej spojrzenie wyraża tyleż dezaprobaty, co bolesnej rezygnacji. Iwona nie broni się przed atakami. Nie umie? Raczej uważa sprawę za z góry przesądzoną, przegraną. Poddaje się bez protestów, ponieważ i tak by niczego nie zmieniły. Znajduje się w pułapce bez wyjścia.

Inni, zamknięci w kole obowiązkowych rozrywek, w martwym kręgu, bez szans na to, aby rzeczywiście zaistnieć, też są w potrzasku, ale tego nie zauważają. A jeśli nawet widzą beznadziejność i absurd sytuacji, akceptują istniejący układ. Nie razi ich jałowość egzystencji.

Książę w pewnym momencie ma dość: spostrzegł bezsensowność swoich zachowań. Znużyły go nieustannie te same gry i zabawy, odgrywanie roli cieszącego się powodzeniem młodego mężczyzny. Pragnie odmiany. Nie chce wciąż, w kółko, tego samego powtarzać.

Książę, dzięki Iwonie, pragnie zaistnieć. Chce być kimś, mieć indywidualność, pragnie uwolnić się spod władzy stereotypów. Jednakże nowa sytuacja bawi go tytko do momentu, kiedy zaczyna podejrzewać, iż agresja i kpiny dworzan kierowane są teraz nie tylko przeciw Iwonie, ale również przeciw niemu. Tej próby nie wytrzymuje. Nowa narzeczona, standardowa dama dworu, Iza, stanowi dla niego wyzwolenie, ułatwia mu pozbycie się odmienności. Znów książę staje się taki, jak inni, więc nie naraża się już na cudze złośliwości.

Zabawy dworu, dworskie rytuały, są przejawem aktywności zastępczej. To zaledwie powierzchnia zjawisk. Pod nią dopiero ukrywa się istota rzeczy.

Dworski ceremoniał wskazuje, że najwyższe miejsce w hierarchii zajmuje król. Najniższe, oczywiście, lokaj. Tak wygląda to oficjalnie. A naprawdę?

Król jest prostacki, prymitywny. Niedałby sobie rady ani przez moment bez swojego szambelana. Szambelan jest bystry, pojmuje w lot, co się dzieje. Umie zaradzić trudnościom. To on dyryguje funkcjonowaniem dworu. To on w odpowiednim momsncie i w odpowiednim miejscu podstawia królowi żebraka (jest nim przebrany lokaj Walenty), aby król mógł poddanym okazać swoją łaskawość.

Właśnie, lokaj Walenty. Czy szambelan poradziłby sobie bez Walentego? Nie, z całą pewnością nie. Lokaj Walenty posiada bank informacji. Pojawia się zawsze, gdy coś istotnego się dzieje, gdy skandal wisi w powietrzu. Może się przydać Szambelanowi bardziej niż ktokolwiek. Nasuwa się pytanie: kto komu - bardziej jest potrzebny: Walenty szambelanowi, czy szambelan Walentemu? Walenty mógłby obyć się łatwiej bez szambelana. Ale szambelan? Temu bez wątpienia byłoby znacznie trudniej. A więc szambelan jest uzależniony od tego, kto pozornie znajduje się na najniższym szczeblu społecznej hierarchii.

Przedstawienie "Iwony księżniczki Burgunda" w warszawskim Teatrze Powszechnym iskrzy się świetnym aktorstwem. Zbigniew Zapasiewicz w roli króla objawia swój talent komediowy. Znów budzi podziw swoim bogatym warsztatem aktorskim, swą mistrzowską biegłością i niezmiernie rozległą skalą możliwości. Tworzy postać, która prowokuje widownię do śmiechu, ale śmiechu, na którego dnie kryje się groza.

Znajduje odpowiednią partnerkę w Mirosławie Dubrawskiej, w roli królowej Małgorzaty. Maciej Szary brawurowo wykoriuje partie Innocentego. Dałoby się powiedzieć wiele dobrego także o innych. Szczególnie zwracają na siebie uwagę dwie nieme, a raczej prawie nieme role. Pierwsza - Iwony, która w wykonaniu Darii Trafankowskiej jest istotą nadwrażliwą, stłamszoną psychicznie przez otoczenie. Druga - Walentego (mówi bodaj tylko dwukrotnie, w dodatku jedno słowo: "Otworzyć?") w wyśmienitej interpretacji Zygmunta Sierakowskiego.

Jest to przedstawienie bardzo inteligentnie wyreżyserowane. Spektakl klarowny, a wieloznaczny. Wierny Witoldowi Gombrowiczowi, choć wierność ta wydaje się nieco przewrotna: obraz, który widzimy w teatrze, zdaje się mówić więcej - i jakby na nieco inny temat - niż tekst Gombrowicza. Wyeksponowanie postaci Walentego - a sztuka daje taką możliwość interpretacji - stwarza zupełnie inną perspektywę. Przedstawienie to, zrealizowane przez Zygmunta Hubnera, należałoby polecić głównie kandydatom na reżyserów, a i praktykującym reżyseromtakże. Może ono bowiem stanowić pomoc dydaktyczną w nauczaniu trudnej sztuki reżyserii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji