Idę by walić młotem...!
W związku z wystawieniem w Teatrze "Scala" w Londynie "Wyzwolenia" Stanisława Wyspiańskiego drukujemy artykuł nadesłany nam przez dr. Leopoloda Kielanowskiego. - Red.
"Teatr mój widzę ogromny, Wielkie, powietrzne przestrzenie, Ludzie je pełnią i cienie, Ja, jestem grze ich przytomny..."
TEATR OGROMNY, którego wizję snuł Wyspiański w twórczych marzeniach, dla którego szukał kształtu scenicznego w późniejszych swych utworach, jak "Akropolis", "Legion" czy przede wszystkim "Zygmunt August", bierze swój początek z "Wyzwolenia". Tutaj po raz pierwszy krystalizuje się w dialogu Konrada z Muzą myśl stworzenia Nowego Teatru, jako przeciwstawienie Teatrowi Staremu - teatrowi rozrywki, zabawy.
"Idę, by walić młotem"- słowa te włożone w usta Konrada łączą ideę Nowego Teatru z Mickiewiczem, z teatrem czynu jakim były "Dziady", a powtóre - stawiają po raz pierwszy wyraźne cele ideowe i formalne nowego teatru - Teatru Ogromnego. Przedstawiciele teatru starego, opartego na konwencji, nie mogą tego zrozumieć. "Czy tu potrzebna nowa forma, czy konieczna? - dziwi się Muza - pewno jaka sprawa odwieczna, by zeszła tylko Duze czy Sorma, i kurtynę wznieść można". Konrad godzi się na przedstawienie tego starego teatru; (wynoszą ograne rekwizyty i kostiumy, jak. np. strój Cześnika i Rejenta dla Karmazyna i Hołysza), ale wprzęga ten stary teatr - comedię dell'arte -do Teatru Nowego jako jeden z elementów. Teatr stary będzie spełniał zadanie odgrywanej przez aktorów pantomimy na dworze Króla Klaudiusza w "Hamlecie". "Wiesz li dla kogo teatr? Pułapka na myszy. Oni sami się wskażą, nikczemni i podli. Sumienie gryźć ich będzie, rumieniec ich zdradzi..." - wyjaśnia Konrad w rozmowie ze Starym Aktorem - Horacym. W wymiary konwencjonalnego teatru wprowadza wymiar nowy, wybiegający daleko poza ramy teatru starego, nakazujący spojrzeć na widowisko z innej, nowej perspektywy. Już sam bohater "Wyzwolenia" - Konrad nie mieści się w klatce starego teatru. Nie rządzą nim prawa postaci scenicznych mających swój żywot związany wyłącznie z kanwą sztuki. Konrad posiada swą odrębność, żyje poza kartami sztuki. Niczym Prospero, trzymający w ręku "tajemniczą laskę władzy scenicznej", wprowadza go poeta na deski sceny. Kim jest ten nowy Konrad - Wyspiańskiego? Czyżby tylko bohaterem mickiewiczowskich "Dziadów"? Byłoby to zbytnim uproszczeniem sytuacji. Konrad, pojawiający się na pustej scenie Teatru Krakowskiego - nie jest jedynie tym Konradem, którego uwiozła kibitka na daleką tułaczkę z raną w sercu, "którą sam sobie zadał". Ma poza sobą dalszą wędrówkę, niż - jeśli utożsamimy go z Mickiewiczem - tułacze życie na wygnaniu. Droga Konrada prowadziła poprzez myśli i czucia tych wszystkich ludzi, którzy przyjęli go jako swój ideał; bohatera, utożsamiającego się ze sprawą Ojczyzny. Gdziekolwiek budziły się myśli o niepodległości, gdziekolwiek prowadziły one do zrywów wyzwoleńczych, tam był Konrad. Rysy jego odnajdujemy raz po raz na kartach literatury, żyje i odradza się w świadomości narodowej tych Polaków, którzy "nie godzą się z niewolą i czują potrzebę zmiany". Tędy prowadziła droga Konrada, zanim znów pojawił się on na scenie.
"Idę z daleka, nie wiem, z raju czyli z piekła. Błyskawic gradem drży ziemia, z której pochodzę, we krwi brodzę, nazywam, się Konradem".
Wraca, by rozegrać jeszcze jeden akt swojej wędrówki, by przeżyć nowe trzy godziny - miłości, rozpaczy i przestrogi.
Nie mieszcząc się w wymiarach konwencjonalnego teatru, wznosi Wyspiański wymiar nowy symbolizujący wędrówkę myślową Konrada, jego urastanie wewnętrzne. Ta nowa rzeczywistość spina jakby klamrą cały utwór. Rozgrywa się w niej scena wstępna - pojawienie się Konrada na pustej scenie i tragiczny akord
końcowy mściwych Erynii. W tym wymiarze umieścił Wyspiański również cały akt drugi - dialogi z Maskami, wizję "Rodziny" i pojawienie się Hestii.
Tradycja głosi, że poeta chciał, by ten akt rozpoczynał się od powtórzenia słów Muzy z I aktu: "Wyzwolin ten doczeka dnia, kto własną wolą wyzwolony". Jest to może najjaśniejszy komentarz autora do dialogów z Maskami. Wyzwalanie się Konrada z myśli i idei, jemu obcych, które zrywa z siebie niby maskę, by odsłonić oblicze jedynie rzeczywiste, własne. Zwalcza równocześnie głoszone przez swych rozmówców hasła.
Najlepszym jednak komentarzem do "sceny z Maskami" jest Wyspiańskiego "Studium o Hamlecie". Nie tyle o szekspirowskim Hamlecie ta książka. Z jej kart można wyczytać dzieje bohaterów Wyspiańskiego, - przede wszystkim Konrada. Cień Hamleta idzie krok w krok za Konradem. W usta jego wkłada poeta całe zdania z tragedii Szekspira. Pozwala to na wniosek, że myślał w czasie pisania "Wyzwolenia" dużo o "Hamlecie" chociaż swoje "Studium" pisał dopiero na prośbę Kazimierza Kamińskiego w kilka lat później.
"Monologi Hamleta - pisze Wyspiański - to etapy Hamletowej myśli, jakby stacje myśli człowieka, który przyzwyczaił się myśleć głośno i, który tylko myśląc głośno, myśl swą rozwinąć jest w stanie i zdobyć dalszy lot i na dalszy etap wyższy wystąpić" ...a dalej - "myślenia Hamletowe to są jego zdobycze... zdobyczy tych już nikt mu nie jest w stanie wydrzeć... - otoczony szpiegami, odbywa pojedynki według stopnia inteligencji interlokutora i szermierkę na słowa".
Takie ujęcie bohatera szekspirowskiego odnosi się jednak przede wszystkim do bohatera Wyspiańskiego - do Konrada. W scenie z Maskami "dorasta on stopniowo ... by zdobyć się na czyn" ... "rośnie duszą ... A dorosłym do czynu jest się - gdy się czuje, że się istotnie wyżej stoi nad innymi. A wyżej stać można nie cudzą myślą się wspinając, jeno własną odnośnie do siebie. A myśl własną można zdobyć jedynie w walce. A walczyć znaczy - nie ulegać i nie ustępować".
Konrad - polski Hamlet urasta w szermierce słów z Maskami - do czynu. Zdobywa wewnętrzne prawo moralne do spełnienia zapowiadanego w rozmowie z robotnikami celu.
"Tam kędyś trzeba dojść i wnijść. A mocą rozprzeć wrota! ... I wznieść pochodnię ponad! "Tam kędyś trzeba dojść i wnijść siłą ! ...".
Droga Konrada prowadzi do wawelskich wrót. U ich progu otrzymuje pochodnię Hestii, która "płonąca, jest tą żywiołową siłą, którą posiada Dusza Wolna". Wówczas - wyzwolony swą własną myślą - wpada we wrota Katedry, by wygnać z niej - "zabić" - Geniusza. Tu rozpoczyna się podwójna tragedia Konrada. Z wymiaru swej myśli przechodzi w wymiar starego teatru, staje się bezwiednie aktorem "comedii dell'arte"; czyn jego będzie miał znaczenie tylko w przedstawianej przez aktorów na deskach teatru sztuce. Z chwilą zakończenia widowiska, rzeczywistość starego teatru - przestanie istnieć. Usuną dekoracje, aktorzy zdejmą peruki i kostiumy i rozejdą się w niezmienioną czynem Konrada zwykłą, codzienną egzystencję. Przedstawienie skończone. Pozostaną tylko deski sceny i paląca konradowa myśl. W niej rozegra się druga - ostateczna tragedia Konrada. Niczym nowoczesny Orestes - matkobójca wyklął i zabił w sobie poezję polskiego romantyzmu, która go przecież na świat wydała. Dościgną go więc mściwe Erynie.
Akcja Teatru Nowego, którego stworzenie zapowiadał na wstępie Konrad-Wyspiański rozgrywa się zatem w trzech rzeczywistościach, jakby w trzech wymiarach. 1) Na scenie teatru krakowskiego, 2) w granej przez aktorów "comedii dell'arte", i, 3) w myśli Konrada-Wyspiańskiego, poza przestrzenią i czasem. Te trzy rzeczywistości łącząc się i rozdzielając, przenikając się wzajemnie i piętrząc, tworzą jedyną w dziejach teatru konstrukcję artystyczną, zrodzoną z wizji TEATRU OGROMNEGO.