Artykuły

Miłe niespodzianki

Wznowienie komedii Napoleona Sądka pt. "Kwatera nad Adriatykiem" na scenie "Ogniska Polskiego" w Londynie przyniosło dwie niespodzianki. Pierwsza to ta, że wbrew obawom i przewidywaniom sztuka nie tylko nie zestarzała się i nie trąci myszką, ale nabrała jakiegoś przyjemnego smaczku, jak dobrze ustałe wino, i jest dziś jeszcze zabawniejsza i cieplejsza, niż 16 lat temu, gdy była wystawiona po raz pierwszy.

Druga niespodzianka, bodaj jeszcze istotniejsza, bo dająca perspektywy na przyszłość - to częściowo nowy i odmłodzony zespół, a wśród niego smakowite rodzynki, że aż palce lizać!

O przedstawicielach średniego pokolenia aktorskiego (bo wszak starego nie ma!) w osobach Barbary Reńskiej, Romana Ratschki i Stanisława Zięciakiewicza nie trzeba pisać, bo wiadomo, że reprezentują klasę dobrego, fachowego rzemiosła i każdy z nich stworzył doskonałą sylwetkę. Wieczór jednak należał do młodych.

Danuta Michniewicz i Robert Oleksowicz wyróżnili się świetną aparycją, szlachetnością i elegancją, cechami koniecznymi do odtworzenia pary romantycznych bohaterów - polskiego oficera 2. Korpusu i szukającej miłości włoskiej panny na wydaniu.

Kompletnie jednak podbiła serca widzów para najmłodszych - Krystyna Podleska i Ryszard Orłowski.

Pikantna uroda Krysi (podobna do Leslie Carron?), jej wdzięk, temperament, lekkie harmonijne ruchy tancerki, zupełna, przedziwna przy debiucie swoboda poruszania się na scenie - predysponuje ją do ról "subretek", amantek, charakterystycznych, komediowych, czyli do tego wszystkiego, czego dotychczas tak brakowało w naszym polskim teatrze w Londynie. Nie należy "przewracać w głowie" początkującym adeptkom sztuki aktorskiej, ale nie mogę powstrzymać się od wyrażenia optymistycznej myśli, że przy odpowiedniej pracy pod dobrym kierownictwem Krysia Podleska może wyrosnąć na bardzo uroczą, zniewalającą najoporniejszych widzów aktorkę.

Ryszard Orłowski, już aktor z doświadczeniem, jest chyba największym "trouvaille" ostatnich lat naszego emigracyjnego teatru. Uroda la Marlon Brando, prostota, wdzięk, ogromna vis comica, pozbawiona najmniejszych śladów wulgarności, męskość i miękkość zarazem - kwalifikują go na aktora z kategorii tych "łamiących serca". Oczywiście nie wiemy jeszcze, jak dałby sobie radę z rolą nie dającą tak wspaniałych możliwości, jak ordynans Michał w komedii Sądka.

Wszystkie te niespodzianki zawdzięczamy oczywiście reżyserowi sztuki Leopoldowi Kielanowskiemu, który zdecydował się na to pozornie ryzykowne wznowienie i zdobył dla naszego teatru wartość zdawałoby się w naszych warunkach nieosiągalną - młodych uroczych aktorów, chcących i mogących grać na polskiej scenie. Co to znaczy entuzjazm i upór! Kielanowski jeszcze raz pokazał, że nie ma rzeczy dla polskiego teatru niemożliwych.

Wbrew pesymistycznym krakaniom, że polski teatr na emigracji kończy się, ostatnie jego premiery wskazują raczej, że rozpoczyna nowy dobry okres.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji