Artykuły

Góra opowieści

"Mała Pasja" w reż. Pauliny Karczewskiej i Mateusza Tymury Teatru Wierszalin z Supraśla na VI Letnim Festiwalu Małych Form Teatralnych Teatru Bagatela w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Jego wóz jest starszy od niego. O ile? O jak wiele pokoleń? Odziedziczył go po ojcu? Tylko tyle? Może więcej, głębiej w czas trzeba zejść? Ojciec przejął wóz od swego ojca, a ten od swojego? Trzy pokolenia wstecz? Do trzech starczy zliczyć, by usprawiedliwić słowa "nieludzka starość"?

Jałowa mordęga. Wóz, wleczony po scenie przez człowieka odzianego w łachy znalezione gdziekolwiek, jest starszy od człowieka, lecz arytmetyka ziemian nic tutaj nie znaczy.

W sinym świetle, co gra blask księżyca, wóz wygląda jak monstrualne gruzy, wysypisko na czterech ledwo trzymających się kupy kołach, wędrujące wertepy rzeczy martwych. Przypomina namalowane twarze ludzkie, co je Arcimboldi pędzlem na płótnach klecił z podobizn pokarmów ziemskich. Rzepa, kalafior, ryba, przepiórka, marchew, ziemniak, sałata, krab, śliwka... Wszystko tam było. Ktoś, kto wóz człowieka w łachmanach znalezionych gdziekolwiek klecił, sklecił go z ułomności przedmiotów porzuconych. Tu też jest wszystko, co kiedyś żywe było.

Zardzewiałe ostrze piły tarczowej. Rozklekotane korbki od nie wiadomo jakich katarynek. Popękana walizka z tektury. Konewka dyndająca na haku. Żeliwne drzwiczki od dawno nieistniejących pieców kaflowych. Mozolnie wirująca rura, której jeden koniec zwęża się w coś na podobieństwo dzioba ptaka nie z tej ziemi. Pajęczyny drutów. Resztki rynien, krzeseł, foteli, stołów. Szmaty i lampki oliwne. Lampy naftowe, dzwonki, sznurki, nieruchome wskazówki. I trup zegara z kukułką, z którego, gdy wybije godzina, miast kukułki maleńki Jezus Chrystus na maleńkim krzyżu wyskoczy, mikry Zbawiciel i zapatrzony w Jego biedne ramię maleńki pies wycięty z kartonu. Tyle niech wystarczy. Wóz jest górą rzeczy, których nikt już nie chce. I czymś jeszcze. Brzmieniami?

Tak. Góra na kołach - buczy. Coś gada w niepojętym języku jęków, coś podpowiada, jakby ustalała intonację. W brzuchu góry brzęczą strzępy opowieści? Nie inaczej. I w szparach mignie czasem biała dłoń. Te palce, nie wiedzieć czyje, pomogą człowiekowi uruchomić konewkę - rynnami popłynie woda. Pomogą z nieziemskiego dzioba rury wysypać piasek, po którym Jezus wędrował ongiś, przemieniając ludzi w Ludzi. Palce i mruki pomogą śmiertelnikowi raz jeszcze opowiedzieć starą opowieść, co ją wcześniej powtarzało wielu i którą później powtarzać będzie wielu. A historia prosta jest. Jak odwieczne przypowieści prymitywów, zaklęcia, albo jak dziecięce wyliczanki.

Paulina Karczewska i Mateusz Tymura - ona będzie Duchem Opowieści w brzuchu góry, on człekiem w łachmanach - wyjęli ją z "Chłopów" Władysława Reymonta. Oto ten - zupełny Nikt - który wlecze wóz przez świat, zatrzymuje się i gadać zaczyna o Chrystusie i psie, co w nim Chrystus gestem i słowem zdławił wrodzone wściekłości, okiełznał nieufność, nauczył wierności, ciepło wetknął w mózg. To wszystko. Istne ene, due, rabe, bocian połknął żabę... Nic więcej tutaj nie ma. Czyste, biedne bajanie w czystym teatrze rzeczy biednych. Niczego więcej tutaj nie potrzeba.

I tak przez ledwie pięćdziesiąt minut człowiek i góra opowieści urodzą papierowe lasy, rozpustę niewiernych, włóczęgę Zbawiciela, żar pustyni, ulgę cieni drzew, a w trupie zegara bez kukułki - Golgotę i świeżą wierność psa pod krzyżem. Woda z konewki powtórzy w zardzewiałych rynnach bulgot tamtych źródeł. Trzask rozsypanego na scenie piachu zagra trzask pustynnych wzgórz Ziemi Świętej. Jęk tłuczonej kijem piły tarczowej przywoła jęk frazy: Boże, czemuś mnie opuścił! A na końcu będzie jak wtedy, jak dziś, jak jutro. Jak zawsze. Zgasną oliwne lampki przed pacynkową Golgotą. Zatrzasną się drzwiczki dziupli kukułki, co kiedyś przepadła gdzieś. I tyle.

Wóz człowieka odzianego w łachy znalezione gdziekolwiek jest starszy od człowieka, bo jest opowieścią od zawsze starszą od każdego. Co pozostaje? Pewien ślepiec, który widział jasno odwieczne słowa, powiada: "Opowieści są cztery". Jedna z nich to rzecz o lekcji psiej wierności. "Opowieści są cztery. Przez czas, jaki nam pozostał, będziemy je przeobrażać i snuć wciąż od nowa". Jak ten Nikt w byle czym, który wlecze górę skądś dokądś.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji