Artykuły

Bolesność oczyszczająca

Rozmowa z reżyserem Tadeuszem Dutkiewiczem

- Nie miałam jeszcze okazji rozmawiać z reżyserem, który równolegle pracuje nad dwoma różnymi ale równie trudnymi dramatami, do tego z obsadą tak odmienną - z jednej strony są to młodziutkie studentki, w "Czekając na Godota", z drugiej - doświadczone, znakomite aktorki naszej sceny w "Prezydentkach"...

- Wyprzedzę twoje pytanie: dlaczego w najsłynniejszym, owianym legendą dramacie Becketta obsadziłem dziewczyny? Najpierw wypowiem banał, iż jest to niezwykle mądry, głęboki i przenikliwy tekst; egzsystencjalny i jednocześnie naładowany wspaniałym humorem. Jego głównym walorem jest uniwersalizm, tak przesłania, jak podstaw bohaterów, mimo egzystencjonalnej beznadziei wciąż czekających z nadzieją i w tym czekaniu coraz bliższych sobie, coraz bardziej ludzkich. Tekst wcale ich jednoznacznie nie określa, chociaż postaci mają męskie imiona (zresztą bardziej "literackie" niż z życia wzięte). Myślę, że w gruncie rzeczy płeć nie odgrywa w tym dramacie istotnej roli. Przede wszystkim są to pełni, wyraziści ludzie, o nich, nie o postawach, ideach, jest ta sztuka, choć filozofia jest w nią oczywiście wpisana. Wierzę, że już po paru minutach widzowie przestaną zwracać uwagę na płeć bohaterów, a skupią się na słowach i treściach tego wspaniałego tekstu.

- A gdy widz zada sobie jeszcze takie pytanie: jeżeli już wbrew tradycji obsadowej, to dlaczego dziewczyny a nie na przykład doświadczone kobiety

grają te role?

- To też będzie argument przemawiający za uniwersalizmem beckettowskiego dramatu. Zawsze bowiem młodzi czy dojrzali mężczyźni, młode czy dojrzałe kobiety będą wyrażali tę samą ideę - obsesję Becketta, którą egzystencjaliści ujęli w słowach: "człowiek w momencie narodzin zaczyna umierać". Ten problem dotyczy nas wszystkich niezależnie od płci i wieku. Beckett jednak rozpięty między tą myślą a danym człowiekowi naturalnym ładunkiem optymizmu zawsze broni się czymś absolutnie ludzkim - potrzebą humoru równoważącego tragizm. Dlatego jego bohaterów trzeba grać bardzo prawdziwie, jak Czechowa, dramaturgów amerykańskich, Fredrę.

- Ale istnieje jeszcze specyficzna, beckettowska forma...

- Nie można jej oczywiście pominąć, aktor musi się z nią zmierzyć, musi mieć świadomość jej istnienia, ale właśnie to dochodzenie do prawdy i jednocześnie nakładanie się na nią formy jest znakomitym i frapującym doświadczeniem dla aktora. Szczególnie dla wchodzącego do zawodu. To od razu wrzucenie na głęboką wodę, dlatego z taką przyjemnością pracuję ze studentkami.

- Równolegle zaś zmagasz się z zupełnie inną dramaturgią i nie tylko inną formą, ale wręcz nową jakością języka teatralnego.

- "Prezydentki" Wernera Schwaba to utwór niezwykły, tak jak i jego autor, który po nagłej śmierci w wieku 34 lat stał się w Austrii postacią kultową, choć wcześniej jego dramaty nie miały wstępu do szacownych murów teatrów repertuarowych. Odbierano go jako prowokatora, nihilistę, nawet pornografa, gdy tymczasem on, młody w końcu chłopak z niezwykłą przenikliwością dojrzałego człowieka docierał do najciemniejszych zakamarków ludzkich dusz obnażając - prawda, w bulwersującej formie - okrucieństwo człowieka, jego wulgarność, płytkość, prymitywizm, skrywane pod maską wizerunku wzorowego obywatela. Jego bohaterowie nie są prości a prostaccy, nie religijni a wierzący płytko, na poziomie dewocji i fanatyzmu. Schwab kompromituje taką mentalność boleśnie i sarkastycznie, wyśmiewa wręcz groteskowo pokazując jednocześnie, że takie "prezydentki" jak Erna, Greta czy Mariedl są w gruncie rzeczy ofiarami pewnych społecznych nawyków, norm, wzorców, którym ulegają nie tylko one, ale większość z nas. W efekcie skazane są na samotność tym tragiczniejszą, że nieuświadomioną, która w końcu prowadzi do nienawiści.

- I te wszystkie mroczne aspekty natury człowieka prostackiego zamknął Schwab w nowatorskim języku będącym stylistycznym odbiciem obscenicznych myśli, wydumanych i najbardziej wyrafinowanych pomysłów.

- On stworzył zupełnie nowy język i niespotykaną dotąd składnię, gdzie słowo służy wydobyciu umieszczonej w mózgu "parującej gnojówki". Stąd "biologizm" jego słownictwa, swoisty wulgaryzm, "bebechowatość". Ten język ma prowokować do myślenia, refleksji, ma wstrząsnąć widzem ale nie być prowokacją samą dla siebie. Aktorki grające bohaterki Schwaba muszą budować postaci w oparciu o język właśnie, który jest trudny w przekazie, ale niezwykle wzbogaca postać. Bardzo jestem ciekaw reakcji publiczności, która rzadko ma w teatrze do czynienia z dramaturgią tak sugestywną, tak bolesną, ale - mam nadzieję - poprzez tę bolesność - oczyszczającą.

- Dziękuję za rozmowę.

W Teatrze im. Stefana Jaracza dzień po dniu dwie zamykające rok 1997 premiery. W sobotę o godzinie 19.00 spektakl dyplomowy III roku Studia Aktorskiego - "Czekając na Godota" Samuela Becketta, w niedzielę również o 19.00 polska prapremiera nowatorskiej i bulwersującej sztuki austriackiego pisarza Wernera Schwaba pt. "Prezydentki". Oba przedstawienia przygotował na scenie kameralnej Tomasz Dutkiewicz (rocznik 1965, absolwent wydziałów: aktorskiego i reżyserii warszawskiej PWST oraz wydziałów: polonistyki i religioznawstwa Uniwersytetu Warszawskiego) znany w Olsztynie z realizacji sztuk: "Transfuzje", "Czyż nie dobija się koni", "Rabenthal albo jak przyrządzić rybę fugu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji