Artykuły

Pan w kraciastym kaszkiecie

"Święto głupców, czyli walka Karnawału z Postem" w reż. Wiesława Hołdysa w Teatrze Mumerus w Krakowie. Pisze Paweł Glowacki w Dzienniku Polskim.

Jak prędko jałowieją wiekuiste rytuały? W sobotę wieczorem Wiesław Hołdys pokazał na dziedzińcu Muzeum Etnograficznego "Święto Głupców, czyli walkę Karnawału z Postem".

Ile razy - pytałem niemo widza w kraciastym kaszkiecie - ile razy i od którego razu z ducha, ile zaś razy i od którego razu już tylko z nawyku odtańcowywałeś stareńki taniec przyrodzonych grzeszków z przykazaną czystością? Ile razy bez bólu balowałeś, boś wiedział, że za chwilę bez bólu ustatecznisz się wedle prawideł Postu, a gdy czas stateczności minie - rozgrzeszony wrócisz lekko na barowe parkiety, do golonek i gorzał, albowiem tak jest od zawsze i na wieki wieków, amen?

Pytałem tak, choć przecież znam odpowiedź. Gdy aktor grający pijaka w pilne ucho księdza cedził wyznanie: "Srałem na cały świat!", cedził i wiedząc, że jutro znów umoczy dzioba, pokornie czekał na rozgrzeszający wyrok - pan w kraciastym kaszkiecie patrzył gdzie indziej, na drewnianym balkon nad podwórkiem obok placu teatralnej walki Karnawału z Postem. Umorusane chłopię mruczało tam coś do zardzewiałej śruby - największej swej zdobyczy ostatnich dni. Była to obojętność pana w kraciastym kaszkiecie na teatralnie wybrzmiewające przed nim pouczenia, odwieczne i święte? A może to duchowa tępota, co człeka na zawsze odcina od prawideł wiary?

Obojętność, owszem. Lecz taka, która ocala normalność codzienności. Obojętność wprost z obrazów Piotra Bruegla. Na płótnie "Upadek Ikara" świat cały jest cudownie normalnie odwrócony plecami do mitu, rytuału, urzeczywistniającego się w morzu. Wystająca z wody łydka tonącego "lotniarza" - paproch przeoczony przez wszystkich. Jaki tu jest arytmetyczny stosunek obojętności do istoty? Milion do jednego? Z grubsza taki, jak na malowanej w 1559 "Walce Karnawału z Postem". Na pierwszym planie - odwieczne zwarcie: z lewej - spasiony sybaryta na beczce, z prawej - blada dewotka, co z miłości do Boga w królową anoreksji się przemieniła. Tak to wygląda. Lecz pierwszy plan - mały. Co tkwi z tyłu, w ogromnym powietrzu?

Co jest za plecami starej bijatyki Karnawału z Postem? Wyobraźcie sobie, że zwyczajne życie. Kto ma co jeść, ten je. Kto ma co pić - pije. Schlany śpi, bo schlany. Handlarka rybami - handluje rybami. Paralitycy - czołgają się. Kulawi - kuleją. Prości się nie garbią, garbaci się nie prostują. Pokutnicy pokutują, rozpustnicy dziwek wypatrują. Ktoś krzyczy, ktoś milczy, ktoś płacze, ktoś śmieje się, ktoś tańczy, ktoś kostnieje, wóz ciągnie ktoś. Słowem - obojętność świat ocalająca. Post Postem, Karnawał Karnawałem, ale przecież trzeba jakoś dociągnąć do jutra, choćby to miało się skończyć męką piekielną... A co z panem w kraciastym kaszkiecie?

Nie ma go u Bruegla - był u Hołdysa. Niezamierzenie - lecz jednak. Inspirację dla swej jarmarcznej godziny teatralnej Hołdys z tego właśnie, w wiedeńskim Kunsthistorisches Museum wiszącego arcydzieła Bruegla zaczerpnął, ale też Bóg go strzegł, by w Post i Karnawał jakieś bombastyczne intonacje wpompowywać, na zalatujących kadzidłem koturnach opowiastkę ustawiać i z wyżyn duć dewocyjną lekcję wyższości, że tak powiem, szkła pustego nad pełnym. Nie! Hołdys odwieczny rytuał, tę jak świat starą historię zwarcia ciała z duchem, obrócił w totalny tingel-tangel, w odpustowość litą, w śmiech bezpretensjonalny, w pocieszną głupotkę.

Okutał aktorów fatałaszkami przypominającymi biedne szaty indywiduów Bruegla i kazał wygadywać "mądrości" godne tych, co nimi ongiś niejaki Marchołt w króla Salomona ciskał. Gdzie? W jakim tekście? W sumie - nieistotne. Jak i nieistotne jest, czy dzieło Hołdysa w ogóle trzeba nazwać "przedstawieniem teatralnym", czy też godziną naszej dobrej obojętności wobec spraw, które z dziada pradziada aż za dobrze znamy.

Do sedna wracając: kiedy wigilijny karp stał się tylko plastrem męczących ości, a jajko święcone - jałowym prologiem przyjemnych kiełbas i procentów? Wiem jedno: nihil novi sub sole. Pana w kraciastym kaszkiecie nie ma u Bruegla tylko dlatego, że w 1559 ludzkość jeszcze nie znała kraciastych kaszkietów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji