Artykuły

Czy warto kochać "Cyda"?

Jeśli "Cyd" Corneille'a znajduje się wśród obo­wiązkowych lektur szkolnych, współczuję nauczycielom. Jakimi wartościami dramatu mogą zainteresować współ­czesną młodzież? Jakie wzor­ce moralne zalecą do naśla­dowania? Którego z bohate­rów uznają za godnego sza­cunku i za jakie cnoty?

Pytania takie muszą postawić sobie wszyscy ci, którzy czytają względnie oglądają "Cyda" uważnie, a nie ogra­niczają się wyłącznie do pow­tarzania ogólnikowych opinii ukształtowanych przed wieka­mi. A opinie takie wloką się za nami. Najpierw obowiązek, potem uczucia. Interes spo­łeczny przed interesem osobis­tym. Heroizm ponad rozsąd­kiem. Duch męski przeciw­stawiający się duchowi kobie­cemu. Tak traktowany Corneille bywał antagonistą na przykład Racine'a.

Oczywiście hasła charakte­ryzujące twórczość Corneille'a wyglądają pięknie, szlachetnie. Niektórym nie można nic za­rzucić, z innymi niekiedy przyjdzie się zgodzić. Wszyst­ko zależy od tego, kto głosi i wyznaje takie zasady, w jakiej sytuacji, powodowany jakimi pobudkami.

Bohaterowi "Cyda" Rodrygowi przy pierwszym poznaniu nie można nic zarzucić. Słowa i fakty przemawiają na jego korzyść. Występuje w obronie honoru ojca. Gdy ojczyzna jest w potrzebie rusza na wojnę i zwycięża. Daje wreszcie satys­fakcję Szimenie. która chce pomścić śmierć ojca.

Poznajmy jednak sprawę głębiej. Zbadajmy co kryje się za słowami i czynami.

Dwaj dostojnicy dworscy Gomez i don Diego żyją w zgodzie, zamierzają nawet po­łączyć węzłem małżeńskim swoje dzieci. Córka Gomeza Szimena ma poślubić syna don Diega - Rodryga. Aliści król obdarza w pewnym momencie przywilejami starego don Diega. Urażony Gomez pro­wokuje kłótnię i wykorzystu­jąc swoją przewagę fizyczną znieważa don Diega. W obro­nie ojca występuje Rodrygo i w pojedynku zabija Gomeza.

Konflikt miał charakter am­bicjonalny. Rozegrał się na tle walki o przywileje. W czasie sprzeczki dwaj dworacy nie skąpią sobie złośliwości. Nie jest to gra o wielką sprawę, ale o doraźne korzyści. Czy w taki konflikt warto angażować honor? I czy śmierć człowieka jest odpowiednią ceną, jaką trzeba zapłacić za obrazę?

W epoce Corneille'a i w je­go literaturze nie liczono się ze śmiercią. Umieranie w obronie honoru, umieranie za króla - było czymś natural­nym, życie ludzkie miało nie­wielką wartość. Dopiero teraz wiemy, że jest inaczej.

Analizujmy dalej postępki bohaterów "Cyda". Rodrygo idzie na wojnę aby walczyć z wrogiem. Czy idzie tak cał­kiem dobrowolnie? Przecież dopiero co zabił królewskiego dostojnika, czeka go kara. Czy pójście na wojnę nie jest w tej sytuacji ucieczką przed ka­rą?

Król też nie jest w porząd­ku. Najpierw postanawia uka­rać Rodryga, potem - na wieść o zbliżaniu się wrogów - zwleka z wykonaniem ka­ry, bo wie, że może posłużyć się Rodrygiem, jako orężem.

"Cyd" jest dramatem pięk­nie napisanym, pełnym pato­su, wzniosłych słów, elegan­cji. Wyróżnia się też nienagan­ną konstrukcją, uwzględniają­cą klasycystyczne jedności. Do tego wiersz, melodia... Nie można nie ulec tym urokom. Żyjemy jednak w czasach, gdy piękne słowa, same deklaracje nie wystarczają. Liczą się: czy­ny, motywy działań, intencje. Oto kryształowa Szimena. Tłumi uczucia, bywa podstę­pem zmuszana do ujawniania najskrytszych myśli. Szlachet­na ofiara dworu. Ale i ona kluczy. Chce być w zgodzie z duchem epoki i konsekwentnie domaga się pomszczenia ojca. Na mściciela wybiera wszela­ko don Sansza, młodzieńca niezbyt, dzielnego i sprawnego, który nie jest w stanie zwy­ciężyć kochanego skrycie Rod­ryga - zabójcy. Pozory, szlachetne porywy co rusz kłócą się z ukrytą, maskowaną prawdą.

Jaką rolę w "Cydzie" odgry­wa Infantka? Wszyscy wiedzą, że kocha się w Rodrygu. Nie­równość stanowa wyklucza jednak związek. Infantka wznosi się na wyżyny szlachet­ności. Popiera, a nawet stara się przyspieszyć małżeństwo Szimeny z Rodrygiem. Do cza­su, do pierwszej okazji roz­grzeszającej inną postawę. W pewnym momencie wikłają­cych się zdarzeń Infantka stwierdza, że pragnie złego, że wolałaby nie widzieć kochają­cej się pary w szczęściu.

Jak z tego wynika, koturny na jakich poruszają się boha­terowie "Cyda" są zbędne. Spod pięknych szat wyzierają charaktery, postawy, intencje niezbyt kryształowe. A próbo­wałem rozwikłać osobowości największe.

Co dopiero powiedzieć o dworakach, Gomezie i don Diegu? Ich dialog, aczkolwiek prowadzony tonem wzniosłym, przy zachowaniu eleganckiego słownictwa w istocie jest kar­czemną kłótnią dworaków za­jadle walczących o względy.

Czy wobec tego można ko­chać "Cyda"? Jeśli ktoś lubi retoryczne gesty i pozy, pię­kne słówka puszczane bez za­stanowienia i nie znajdujące pokrycia w rzeczywistości - niech kocha. Widzów krytycz­nych, szukających wzorców moralnych na wielką miarę - "Cyd" musi dzisiaj rozczaro­wać, a może nawet gorszyć.

Trzeba chyba wielkiego inscenizatora i wnikliwego analityka, aby coś z tą sztuką zro­bić. Bernard Ford-Hanaoka nie bardzo wiedział czego chce. Wystawił "Cyda" na prawie pustej scenie, dając do zrozu­mienia, że chodzi mu głów­nie o ekspozycję słowa. Po­twierdza ten zamiar wysu­nięty na kilka rzędów widow­ni podest, będący przedłuże­niem sceny. Aktorzy wycho­dzą na ten pomost, chcą być bliżej widzów. Tylko co ma­ją im do powiedzenia?

Okropna jest scenografia Ryszarda Grajewskiego. Moż­na powiedzieć, że jej w ogóle nie ma. Aktorzy też są w roz­terce. Niektórzy próbują za­chować wzniosłość. Naduży­wają gestu, tragizują. Właś­ciwie tylko dwie osoby bronią się w tym niejasnym, niezde­cydowanym "Cydzie". Występująca gościnnie Pola Raksa gra Infantkę z królew­ską powagą nie odbierając jej normalnych, naturalnych cech kobiecych. Ładnie mówi wiersz, interesująco wygląda. Również Danuta Lewandow­ska jako Szimena w kilku mo­mentach potrafi zainteresować nas losem dziewczyny.

Włodzimierz Matuszak, w roli tytułowej ma do wykonania jedynie wielki monolog - "...ojciec Szimeny lży rodzi­ca", z którym dobrze sobie radzi. Potem już go prawie nie ma w przedstawieniu. Nie­zrozumiałą, tajemniczą postać Elwiry tworzy Janina Bocheń­ska. Przypuszczam, że reżyse­rowi i aktorce o coś chodzi­ło, że starali się narzucić po­staci jakąś nadrzędną funkcję. Coś w rodzaju wszystkowie­dzącej wróżki albo komentatorki zdarzeń. Nie wyszło. Za­chowanie Elwiry, tajemnicze miny, uśmiechy niczego nie wyjaśniają.

Popełniono też dwa błędy obsadowe. Myślę o postaciach Diego i Gomeza. Diego jest u Corneille'a , starcem. Cała sprzeczka z Gomezem, szy­derstwa tego ostatniego i upokarzający pojedynek dla­tego mają taki przebieg, ja­ki mają, że Diego jest słabym starcem, niezdolnym do do­trzymania pola młodszemu ry­walowi.

A w przedstawieniu? Kiedy Diego (Władysław Jeżewski) żali się, że jego ręce słabną i nie potrafią utrzymać oręża, a widzimy chłopa potężnej postury, przewyższającego szczuplutkiego Gomeza (Jerzy Kozłowski) to rodzi się podej­rzenie, że chodzi tu o jakiś zamierzony (jeśli przypadko­wy - to jeszcze gorzej) żart.

Muzykę do olsztyńskiego "Cyda" napisał Czesław Nie­men. Teatry ostatnio chętnie korzystają z usług tego kom­pozytora. Zawsze to nazwis­ko i dodatkowy magnes.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji