Formę sami musimy znaleźć
Zagadnienie repertuaru nie polega na zestawieniu kilku dobrych dramatów; każdy z nas zna, kilkadziesiąt świetnych sztuk teatralnych, a umieszczenie ich w repertuarze nie daje bynajmniej gwarancji, że widz otrzyma również świetne przedstawienie. Z zagadnieniem repertuaru ściśle łączy się zagadnienie formy inscenizacyjnej. Od niej zależy w dużym stopniu aktualność sztuki klasycznej, żywotność twórczości zespołu teatralnego.
Wydaje mi się, że druga połowa naszego dziesięciolecia była teatralnie mniej ciekawa i to zarówno od strony tytułów sztuk, jak i przedstawień. Dowodem tej tezy mogą być przedstawienia Leona Schillera, tak bardzo interesujące i twórcze w czasie jego pobytu w Łodzi, a znacznie mniej ciekawe i twórcze w Warszawie. Największym sukcesem Wiercińskiego było przedstawienie realizowane w pierwszym pięcioleciu, a mianowicie "Elektra". Twórczość scenografów też potwierdza ten sąd. Przyczyny można dopatrywać się w fałszywym postulowaniu zasad realizmu socjalistycznego.
Niektórzy teoretycy wyraźnie nakazywali artystom posługiwanie się starą formą, radzili "sięgnąć do arsenału starych form i dokonać w nim świadomego wyboru". Doprowadziło to w naszym teatrze do nawrotu tendencji naturalistycznych XIX wieku. Pewnym umotywowaniem tego cofnięcia się mógł być wzgląd na nowego widza, nie nawykłego jeszcze do teatru, przyjmującego nową koncepcję trudniej niż starą. Tej motywacji nam jednak nie dawano; potępiono po prostu całą sztukę nowoczesną od impresjonistów począwszy, potępiono również rewolucyjny teatr radziecki z pierwszych 30 lat naszego wieku.
Teatry zagraniczne, które do nas przyjeżdżały, budziły olbrzymie zainteresowanie i artystów i publiczności. Porównując spostrzegliśmy, że jesteśmy w tyle. To oni odczytywali klasyków na nowo i czynili ich aktualnymi; dzięki nowoczesnej formie inscenizacyjnej, współczesnemu językowi artystycznemu ich teatry okazały się postępowe.
W Moskwie widzieliśmy, że teatr, który szedł inną drogą, w myśl konwencji z czasów Stanisławskiego, doszedł również do bardzo pięknych rezultatów: zachwycał nas głębią i prawdą przeżycia, techniką i artyzmem aktorów. My nie mamy ani jednego ani drugiego.
Wejście na nowe drogi nie może być sztuczne; musi ono wypływać ze szczerego przeżycia, z nowego widzenia. Artysta teatralny musi mieć jak największy kontakt z nowoczesną sztuką plastyczną, muzyczną i literacką. Tymczasem malarstwo Picassa, Matisse'a i Legera jest wciąż jeszcze u nas nieznane, niedostępne.
Nie jest dla nas problemem, jakie sztuki klasyczne mamy grać. Pytanie brzmi: jak je grać? Rozstrzygnąć je można jedynie na deskach sceny, o ile warunki będą sprzyjały poszukiwaniom.
Ale o teatrze decyduje w pierwszym rzędzie współczesna twórczość dramaturgiczna. Żadna epoka teatralna nie opierała się na repertuarze dawnym. Przebywanie w starym świecie, w starych problemach jest rzeczą nienormalną. Nasza twórczość dramaturgiczna, wydaje mi się, jest niedostateczna, zagadnienia przez nią poruszane nie są ani bardzo ciekawe, ani głębokie, argumentacja - spłycona, akcja - nikła, znajomość teatru - minimalna.
Istnieje jakaś dziwna sprzeczność między nowoczesnym dramatem a budownictwem teatralnym. Z jednej strony mamy dążenie do wyposażenia sceny w najnowsze zdobycze: sceny obrotowe, zapadnie, szuflady, reflektory, słowem całą nowoczesną technikę; ze strony autorów mamy abstrahowanie od tej techniki, pokazywanie akcji, wszystkich problemów w pokoju czy biurze. Gdzie indziej są te kontrasty równie widoczne.
Nie ulega wątpliwości, że między teatrem XIX i XX wieku różnice są ogromne: między innymi teatr XIX-wiecz;ny bardziej naśladuje, imituje, jest iluzjonistyczny, a teatr XX-wieczny bardziej interpretuje, syntetyzuje, teatralizuje. Te charakterystyczne wartości nie są widoczne w naszej współczesnej twórczości dramatycznej. Jest to bardzo łatwo dostrzegalne np. przy komponowaniu dekoracji; sztuka współczesnego polskiego autora nie daje żadnych możliwości do transponowania i syntetyzowania rzeczywistości.
Nasze sztuki potrzebują nie dekoracji, to znaczy plastyki przestrzennej, lecz autentycznych wnętrz, w których plastyk jest zbędny. Literaci polscy w dużej mierze przyczynili się do "naturalizmu socjalistycznego" plastyki teatralnej.
Zestawiając przedstawienia ostatnich stu lat można zauważyć, że teatr dąży do coraz pełniejszego wykorzystania wszystkich sztuk, do wypowiadania się wszystkimi środkami artystycznymi, plastyka teatralna, a więc wszystko to, co jest przeznaczone dla oczu: obraz sceniczny z aktorem, ruchem, mimiką, światłem - nabiera coraz to większego znaczenia. Widzieliśmy, jaką rolę ta plastyka odgrywała u Schillera, Wiercińskiego, Brechta, Vilara i Fabbri'ego. Ten rozwój widzimy również u Stanisławskiego i jego kontynuatorów do lat 30 naszego wieku, kiedy to następuje nieoczekiwany zwrot.
Czy polska dramaturgia kontynuuje tę linię, czy w sztuce polskiej plastyka - w najogólniejszym tego słowa znaczeniu - odgrywa jakąkolwiek rolę, czy jest w ogóle potrzebna? Inżynier, budujący samochód lub samolot, więcej dba o plastykę współczesną, niż polski pisarz.
Podczas gdy malarstwo poszukuje nowych dróg, dąży do jakiejś syntezy, do nowego wyrazu koloru, do przedstawienia przedmiotu w różnych widzeniach jednoczesnych, do pokazania ruchu itd. - literatura pozostaje fotograficzna, a to jest odpowiednik teatru XIX wieku. Nasza literatura dramatyczna nie szuka nowej formy, dlatego nie daje ani teatrowi ani widzowi ciekawego materiału do pracy i myślenia. Odpowiednikiem jej jest malarstwo Delaroche'a i Schwinda, a nie Matisse'a i Picassa. A przecież nie ulega wątpliwości, że forma sztuki Salacrou, Giraudoux, Camusa, Sartre'a Anouilh'a, Claudela - jest formą nową i przez to już wzbudzającą zaciekawienie teatru i widza.
Nowa tematyka nie może szukać formy w arsenale starej literatury, lecz musi być wyrażona językiem nowoczesnym, a od tego zależy inscenizacja teatralna i życie teatru. W oczekiwaniu na literaturę dramatyczną nowej konwencji, w oczekiwaniu na poetę, któremu cała technika teatru będzie pomocna, który nie będzie dziennikarzem, notującym jeden fakt, ale temu faktowi nada wielkość ogólnonarodową, czy ogólnoludzką - teatr powinien starać się wypełnić lukę w repertuarze współczesnym przez przeróbki powieści i faktomontaże. Teatr bardzo często pomagał sobie w ten sposób: "Martwe dusze" i "Zmartwychwstanie"- należą do najlepszych przedstawień moskiewskich. Adaptacje scenicznie "Zbrodni i kary", "Zwycięstwa" Conrada, "Dziejów grzechu" i inne - są poważnymi pozycjami w twórczości Schillera. Jest do pomyślenia zespół pisarzy przy teatrze, którzy, talk jak reżyser, scenograf i aktor, tworzyliby na ściśle zadany temat i określony termin. Sztuki historyczne z pewnością można tworzyć w ten sposób - proponował to już Schiller. W tej tematyce siedzą nie tylko "Dzieje demokracji polskiej", ale również dzieje odkryć geograficznych od Marco-Polo do Magellana, odkrycie Madagaskaru przez Beniowskiego, odkrycia naukowe do najnowszych włącznie, podróże międzyplanetarne, życiorysy uczonych, wynalazców i malarzy.
Ten repertuar nadaje się przede wszystkim dla teatru młodzieżowego. Byłoby to jednak równocześnie wskazanie dróg do tworzenia sztuk teatralnych przy współpracy pisarza, reżysera i scenografa.
Musimy sobie jasno zdać sprawę, że w rozwoju współczesnej sztuki polskiej leży cała przyszłość teatru polskiego. Od zaciekawienia, jakie wzbudzi wśród twórców teatralnych, od materiału twórczego, którym nas zapłodni, zależy nasze życie i zainteresowanie publiczności.
Ostatnie pięć lat charakteryzuje się również ujednoliceniem teatrów, bardzo szkodliwym i dla zespołu i dla publiczności. Należałoby dążyć do zróżnicowania charakteru teatrów, do zróżnicowania repertuaru i inscenizacji, to znaczy do stworzenia zespołów o pewnych wyraźnych kierunkach artystycznych. Każdy teatr ma swoją nazwę - tej nazwie powinny odpowiadać przedstawienia, w przeciwnym razie należałoby teatry ponumerować, jak tramwaje.
W tej chwili panuje olbrzymie zamieszanie: w tym samym zespole znajdują się artyści o różnych tendencjach, reżyserzy i scenografowie o różnych kierunkach - w sumie otrzymuje się szarość jak przez zmieszanie wszystkich kolorów.
Wydaje się, że byłoby słuszne, aby w najbliższych latach dążyć do uporządkowania tego zagadnienia: rola Teatru Polskiego powinna być inna niż Narodowego. Jeżeli Teatr Polski będzie tym, czym Komedia Francuska w Paryżu, teatrem starych konwencji, wspaniałych aktorów i polskiego repertuaru klasycznego, to Teatr Narodowy - również poświęcony repertuarowi polskiemu - mógłby mieć dążności awangardowe. Teatr Domu Wojska Polskiego znów, jeżeli ta nazwa ma oznaczać, że jest to przede wszystkim teatr dla wojska, powinien mieć inny repertuar niż teatr dla młodzieży. Niegorszy, ani nielepszy, ale inny, bo widz jest inny i czego innego należy widza uczyć. Takie czy inne zróżnicowanie pozwoliłoby na sensowne uformowanie się kierownictw i zespołów.
Gdy każdy teatr będzie miał wyznaczony, oczywiście nie administracyjnie, inny cel, wówczas będzie można dyskutować o repertuarze dla tego czy innego konkretnego teatru, o obliczu artystycznym jakiegoś zespołu i sceny.
Łączy się z tym dalsza sprawa: kto ustala repertuar - Centralny Zarząd, czy dyrektor teatru? Wydaje mi się, że decentralizacja i w tej dziedzinie powinna się objawić: dyrektor teatru musi mieć jak największą swobodę w układaniu (repertuaru; jeżeli otrzymuje nominację, to z zaufaniem. Jeżeli żąda się od niego inwencji, czegoś nowego, pomysłowego - musi mieć swobodę w planie repertuarowym.
Nie chcemy się zadowalać pochwałą paryskich krytyków teatralnych, że nasz zespół był bardzo miły. Chcemy uznania dla naszej sztuki, dla sztuki nowej i w treści i w formie, socjalistycznej i w treści i w formie, dla naszej sztuki postępowej i twórczej.
Dokoła nas powstają miasta, fabryki, ludzie pracują, ile tylko sił starczy. My nie pracujemy tak, jak powinniśmy, jak możemy. A chcemy tego.
Sztuka mogłaby się rozwijać lepiej niż kiedykolwiek, bo istnieją po temu warunki. Ale między artystą i społeczeństwem nie jest potrzebny pośrednik, który dyktuje formę artystyczną. Treść socjalistyczna otacza nas dookoła, forma do nas należy, my musimy ją znaleźć i nikt nam w tym pomóc nie może. Można nam tylko pomóc stworzeniem dobrych warunków, ale w warsztacie musimy pracować sami, bez żadnych ograniczeń twórczych i uproszczonych recept. Wówczas może powstaną dzieła różnorodne i szczere, ciekawe i twórcze.