Dzięki Warlikowskiemu dojrzałem aktorsko
- Granie w spektaklach Krzysztofa Warlikowskiego pomogło mi dojrzeć aktorsko i uciec od bycia zaszufladkowanym jako kabareciarz i aktor komediowy - powiedział PAP aktor MACIEJ STUHR podczas trwającego w Awinionie festiwalu teatralnego.
Kreuje on rolę zbrodniarza wojennego w pokazywanej we francuskim mieście "(A)pollonii" warszawskiego Nowego Teatru.
Spektakl ten gościł przez ostatnie cztery wieczory na scenie słynnego awiniońskiego dziedzińca Pałacu Papieży. Przedstawienie zebrało znakomite recenzje głównych tytułów francuskiej prasy i było przyjęte z dużym zainteresowaniem przez widzów.
Maciej Stuhr występuje w tym przedstawieniu w dwóch różnych rolach antycznych postaci: Orestesa i Agamemnona. Ten ostatni w inscenizacji Warlikowskiego przybiera cechy nazistowskiego zbrodniarza wojennego.
W rozmowie z PAP znany aktor, który zyskał przed laty popularność jako autor i wykonawca skeczy kabaretowych, opowiedział o swoim innym niż komediowe obliczu. Stuhr przypomniał, że wcześniej występował w innym spektaklu Warlikowskiego - "Aniołach w Ameryce" Tony'ego Kushnera.
- Spotkanie z nim jest dla mnie jednym z najważniejszych spotkań artystycznych, jakie w życiu miałem - powiedział PAP Stuhr w przerwie występów w Awinionie. - Dało mi ono szansę pokazania się od strony dramatycznej, pobrania wielkiej lekcji od Krzysztofa (Warlikowskiego) i stania się po prostu lepszym aktorem - wyjaśnił.
Przyznał, że role w przedstawieniach cenionego za granicą polskiego reżysera zmuszają aktorów do - bardzo różnych poświęceń - psychicznych czy fizycznych. Tak jest też w "(A)pollonii", gdzie grany przez Stuhra Orestes najpierw podstępnie morduje swoją matkę, a w jednej z kolejnych scen - całkowicie obnaża się na scenie.
- Ufam, że Krzysztof (Warlikowski) chce swoimi spektaklami powiedzieć widzom coś ważnego, a nie tylko ich szokować. Choć moja intuicja podpowiada mi czasem coś innego, ale moje zaufanie do Warlikowskiego jest tak duże, że poddaję się jego sugestiom. Czasami dopiero po fakcie rozumiem, że miał rację - podkreślił Stuhr.
W "(A)pollonii" aktor kreuje także rolę Agamemnona, który wygłasza w spektaklu kwestie nazistowskiego zbrodniarza z powieści Jonathana Littella. Zwierza się on na scenie widzom, że kiedyś wcale nie chciał mordować, tylko marzył o graniu na fortepianie. - Myślę, że Krzysztof celowo obsadził mnie w roli Agamemnona, bo chciał zderzyć stereotyp człowieka, który robi, jak ja, wrażenie wesołego i miłego człowieka - z morderstwami, w które każdy może zostać przez historię wplątany - tłumaczył Stuhr.
Dodał, że w kreowaniu roli zbrodniarza pomogła mu wiedza z czasów jego studiów psychologicznych, w tym znajomość tzw. eksperymentu Milgrama. Pokazał on, że zwykli ludzie ślepo posłuszni wobec swoich przełożonych są zdolni do śmiertelnego porażania prądem niewinnych ludzi. - Już na studiach miałem świadomość, że to, co myślimy o sobie, to jedno, ale życie stawia nas w nieoczekiwanych sytuacjach. Czasami fatalne zbiegi okoliczności mogą zrobić z nas morderców - zaznaczył aktor.
Pytany o swoje najbliższe plany, Stuhr odpowiedział, że nie zamierza ograniczyć się tylko do poważnego repertuaru. - Ciągle bardzo lubię rozśmieszać ludzi - zapewnił aktor.
Przy tej okazji przypomniał, że wkrótce będzie można go zobaczyć w roli komediowej w polsko-czeskim filmie Jacka Głomba "Operacja Dunaj", traktującym o zabawnych perypetiach uczestników inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w 1968 roku. Premiera komedii odbędzie się na początku
sierpnia.